To o nim zespół Boys nagrałby męską wersję piosenki "Szalona". Z Bydgoszczy wziął wszystkie taśmy z biegami Golloba

WP SportoweFakty / Michał Chęć / Na zdjęciu: Emil Sajfutdinow na prowadzeniu
WP SportoweFakty / Michał Chęć / Na zdjęciu: Emil Sajfutdinow na prowadzeniu

Emil Sajfutdinow oglądał kiedyś do znudzenia taśmy z widowiskowymi szarżami legendy Polonii Bydgoszcz Tomasza Golloba. W niedzielę w Częstochowie pokazał, że nauka nie poszła w las i jedną może sobie na pewno wpisać do CV na równi z naszym mistrzem.

Największym wydarzeniem weekendu w polskim żużlu miało być Grand Prix na Stadionie Narodowym w Warszawie. Tymczasem więcej mówi się chyba o niedzielnym wyczynie ligowym Emila Sajfutdinowa. To jaką akcją popisał się Rosjanin w dwunastym biegu spotkania forBET Włókniarz Częstochowa - Fogo Unia Leszno, przeszło ludzkie pojęcie. Kibice, eksperci i zawodnicy łapali się wręcz za głowy. Nikt nie miał złudzeń. Sajfutdinow otarł się o maestrię. - To jest niemożliwe - krzyczeli i piali z zachwytu komentatorzy stacji nsport+.

To, co zrobił Emil, ciężko w ogóle opisać słowami. To trzeba zobaczyć na własne oczy, bo Sajfutdinow skradł show na lata. Przez co najmniej dwa okrążenia nie składał się w łuki, tylko prostym motocyklem opierał tylne koło o bandę kilkukrotnie zadając kłam teoriom praw fizyki. Łapiąc przyczepność starał się nadrabiać stracony dystans do prowadzącego Jakuba Miśkowiaka. Dopiął swego na ostatnim łuku, wychodząc przy tym z olbrzymich opresji. W tym momencie w wielu domach kibiców żużlowych z nóg pospadały kapcie.

CZYTAJ TAKŻE: Kit w pigułce. Mistrz rozwalcował Włókniarza

Sajfutdinow pojechał jak w beczce śmierci. Według wielu przebił wyczynem Tony'ego Rickardssona, który w wyścigu finałowym Grand Prix w Cardiff w 2005 roku w imponującym stylu prześlizgnął się tylnym kołem po dmuchanej bandzie i minął na wyjściu z pierwszego wirażu Jarosława Hampela. Różnica polega na tym, że Emil powtórzył manewr parę razy i dopiął swego na finalnej prostej, a genialny Szwed załatwił sprawę praktycznie zaraz po starcie.

ZOBACZ WIDEO Czy Motoarena jest problemem Get Well Toruń?

- Tego, co zrobił Emil, nie wykonałby zawodnik, który nigdy nie ścigał się na motocrossie - mówił w magazynie PGE Ekstraligi Mirosław Jabłoński. Sam bohater przyznał później, że był o włos od wciągnięcia przez "dmuchawce". Uratował się podwijając nogi. - Oglądając powtórki, już na spokojnie, widzę ile mi jeździecko brakuje do Emila - kręcił głową z podziwem dla umiejętnościami kolegi z drużyny Fogo Unii Leszno ten, który wie co musi czuć młody Miśkowiak, czyli Jarosław Hampel.

Dla polskiej ligi Emil Damirowicz Sajfutdinow został odkryty przez Polonię Bydgoszcz. - Trafił do nas z polecenia Andreasa Jonssona, który bronił wtedy naszych barw. Szwed ścigał się w lidze rosyjskiej i został ograny przez jakiegoś chłopaczka. To był właśnie Emil. AJ praktycznie od razu zwinął go do Bydgoszczy. Szybko dostrzegliśmy, że drzemie w nim ogromny talent - wspomina ówczesny prezes bydgoskiego klubu Leszek Tillinger.

Były szef Polonii chyli czoła przed Emilem, ale nie jest strasznie zaskoczony tym, co zaprezentował w Częstochowie. Uważa wręcz, że porównania do legendy klubu Tomasza Golloba nie są przesadzone, a nawet uzasadnione. Podpiera się przy tym pewną historią z jego początków w Bydgoszczy. - Ojciec zostawił Emila jako młodego chłopaczka. Zamieszkał u nas na stadionie. Był wpatrzony w Tomka jak w obrazek do tego stopnia, że pozabierał wszystkie taśmy z nagraniami meczów z udziałem mistrza. Widzieliśmy to więc obdarowaliśmy go odtwarzaczem VHS. Całymi dniami siedział i chłonął wyścigi Golloba. Wtedy także zaczął powoli naśladować jego styl, zapuszczał się coraz bliżej band - wspomina Tillinger.

Sajfutdinowa nie zawsze odznaczała elegancja i wierne odwzorowywanie Gollobowych szarż. Bardzo często gotowała mu się głowa. Ponad dekadę temu wyjeżdżając do wyścigów zamieniał się w prawdziwą torową, niebiorącą jeńców bestię. Akcje na pograniczu faulu i ryzyka w ogóle nie robiły na nim wrażenia. Zakładając kask, wyłączał mu się układ nerwowy i kalkulacja. Przewodząc w wyścigu lubił mu się delikatnie "uruchomić" wczesny Nicki Pedersen. Podążając z tyłu stawki siedział przeciwnikowi na kole aż do finiszowych metrów, wyciskając z niego ostatnie soki.

Nieraz ułańska fantazja zaprowadziła go na manowce. Kilka mniej lub bardziej poważnych kontuzji zahamowały zapędy. Był czas na przemyślenia i zmianę podejścia. Rosjanin kończy w tym roku trzydzieści wiosen, ale stosunkowo wcześnie przeszedł ogromną transformację. Nabrał ogłady. Nie jest już jeźdźcem bez głowy, a jednym z fair prezentujących się żużlowców w całej stawce. Nikt nie ma już obiekcji żeby wejść z nim w walkę na łokcie. Gdy widzi, że kolega jest szybszy, zostawia mu autostradę.

CZYTAJ TAKŻE: Bieg sezonu w Częstochowie. Fenomenalna jazda Sajfutdinowa

Mimo wszystko Sajfutdinow udowodnił, że pewnych rzeczy się nie zapomina, a jazdę na pograniczu ryzyka ma we krwi. Możemy być więc pewni, że raz na jakiś czas Baszkir będzie potrafił nas uraczyć zawadiackim atakiem wyrywającym się spod wszelkich ram i kanonów. Coś czujemy, że gdyby zespół Boys nagrał i nakręcił teledysk do utworu "Szalona" w wersji męskiej, Emil mógłby w nim zagrać główną rolę.

Choć nie minęła jeszcze połowa sezonu wydaje się, że najładniejszy bieg tegorocznej PGE Ekstraligi mamy już odfajkowany. Poprzeczka jest ustawiona tak wysoko, że trudno będzie o podobny, minutowy zastrzyk adrenaliny niż ten, który padł przy udziale Emila. Statuetkę za najładniejszy bieg 2019 roku powinno się wręczyć jeszcze na SGP Arenie.

Tytułem zakończenia pamiętajmy również o Emilu jako człowieku, który z buta otworzył bramy do światowej czołówki. Już w wieku dziewiętnastu lat wygrał swój pierwszy w karierze turniej Grand Prix na praskiej Markecie. I tu znów jego losy splatają się z Gollobem. Dokonał tego w debiucie jako drugi po mistrzu świata z 2010 roku żużlowiec w historii. W tym samym sezonie dołożył ponadto dwa triumfy. Na Ullevi w Goeteborgu i słoweńskim Krsko. Dało mu to od razu brązowy medal IMŚ.

Źródło artykułu: