KOMENTARZ. Tomasz Gollob w magazynie PGE Ekstraligi najtrafniej podsumował to, co wydarzyło się w niedzielę na SGP Arenie Częstochowa. Starcie Lwów z Bykami wyglądało jak pojedynek drużyny pierwszoligowej z ekstraligową. Gospodarze kompletnie nie mieli nic do powiedzenia. Statystyki i liczby są porażające. Indywidualnie miejscowi odnieśli tylko dwa zwycięstwa! Postawa biało-zielonych wyglądała po prostu tragicznie. Z zadziornymi lwami to nie miało nic wspólnego. Ekipa Marka Cieślaka wyglądała bardziej na potulne i bezbronne kocięta. Mistrzowie Polski natomiast spisali się rewelacyjnie i brutalnie przejechali się po gospodarzach. Najwyraźniej zapomnieli, że mecz rozgrywany był w środku dnia i tę rzeź mogły oglądać dzieci.
Jedyny zawodnik, który zasłużył na brawa z częstochowskiej ekipy to Jakub Miśkowiak. To właśnie ten młody chłopak, tyle co debiutujący w PGE Ekstralidze, miał największe cojones i postawił się bardzo silnym rywalom. Mimo że przegrał w 12. biegu z Emilem Sajfutdinowem, to podczas tego przykrego dla miejscowych widowiska dał częstochowskim kibicom okazję do radości. Miśkowiak pokazał charakter, miał czelność zmierzyć się z przeciwnikiem i napsuć mu krwi. Brawo Kuba.
BOHATER. Używając nomenklatury piłkarskiej, było to spotkanie do jednej bramki i w takiej sytuacji trudno kogoś wyróżnić. Postawimy jednak na Emila Sajfutdinowa, bo był po prostu klasą samą w sobie. Częstochowska publiczność doceniła Rosjanina oklaskując go na stojąco.
ZOBACZ WIDEO Historyczny sukces Piasta Gliwice! Zobacz fetę po zdobyciu mistrzostwa Polski
KONTROWERSJA. Wielkich kontrowersji nie było, skoro gospodarze wyglądali bardziej na obserwatorów tej rywalizacji niż jej uczestników, ale na upartego można przyczepić się do 3. biegu. Wówczas Janusz Kołodziej ruszał się na starcie, jednak arbiter wyścigu nie przerwał, tylko dopiero po jego zakończeniu ukarał zawodnika gości ostrzeżeniem. Sęk w tym, że Kołodziej wygrał, więc skorzystał na utrudnianiu procedury startowej.
AKCJA MECZU. Akcja meczu, o ile nie sezonu. Emil Sajfutdinow dwukrotnie przejechał drugi łuk częstochowskiego owalu w 12. biegu na prostym motocyklu. Tomasz Gollob mówił, że Rosjanin tę umiejętność musiał nabyć podczas treningów na motocrossie. Rzeczywiście, Sajfutdinow szusował na krawędzi. Mknął jak w beczce śmierci. To na wszystkich zrobiło wrażenie.
Zobacz również: Bieg sezonu w Częstochowie. Fenomenalna jazda Emila Sajfutdinowa
CYTAT. - Wyczułem, że mogę wjeżdżać coraz szerzej na tym drugim łuku. Tak akurat wyszło, że na ostatnim wirażu całkowicie wjechałem w "płot" i znajdujący się tam materiał pozwolił mi tak wyjechać - tak swój kapitalny wyczyn podsumował po zawodach Emil Sajfutdinow. "Tak akurat wyszło" - skromnie, prawda?
LICZBA: 28. Trzeba naprawdę daleko sięgać pamięcią, aby przypomnieć sobie, kiedy taką różnicą częstochowianie przegrali na własnym torze. Nawet w latach, gdy bili się o utrzymanie w elicie, a liderami zespołu byli Jonas Davidsson, Peter Karlsson czy Rafał Szombierski, nie dochodziło do takich klęsk. Choć z góry byli skazywani na porażkę to prezentowali walkę, zaangażowanie, charakter i ambicję. Natomiast to co zaserwował Włókniarz w niedzielę może wśród sympatyków tego klubu rodzić jedynie wstyd.
Czytaj także: Siedmiu wspaniałych: Miesiąc i Sajfutdinow w końcu wśród najlepszych!