Żużel. Prezes Włókniarza uderza pięścią w stół! "Tor będzie wywrócony do góry nogami. Cel zostaje bez zmian"

forBET Włókniarz Częstochowa przegrał drugie spotkanie z rzędu u siebie. Przed dziennikarzami oczami świecić musiał prezes Michał Świącik, bo trener Marek Cieślak schował głowę w piasek. Szef Lwów był mocno wzburzony.

Mateusz Makuch
Mateusz Makuch
Michał Świącik (z lewej) i Marek Cieślak WP SportoweFakty / Paweł Wilczyński / Na zdjęciu: Michał Świącik (z lewej) i Marek Cieślak
Mateusz Makuch, WP SportoweFakty: Włókniarz przegrał z Betard Spartą Wrocław 41:49. Niestety w strefie wywiadów nie ma trenera Marka Cieślaka...

Michał Świącik, prezes forBET Włókniarza Częstochowa: Dokładnie i dlatego po raz kolejny po przegranym meczu widzę, że to ja muszę bronić honoru klubu. Tak samo było po poprzednim spotkaniu z Fogo Unią Leszno. To ja wraz z zawodnikami wyszliśmy podziękować kibicom za doping i przeprosić ich za tak słaby rezultat. Teraz też przykro jest mi z tego powodu, że to ja zostaję z zawodnikami i ja muszę udzielać informacji. Widocznie taka jest moja rola w tym klubie.

To pytanie powinno być skierowane do trenera, a mianowicie dlaczego w tym sezonie Włókniarz nie ma atutu własnego toru? Skoro jednak trenera tu z nami nie ma to zapytam, czy Marek Cieślak do końca sezonu będzie piastować funkcję trenera we Włókniarzu?

Marek Cieślak jest bardzo dobrym trenerem. Przytrafił się taki mecz jak z leszczyńską Unią, który lepiej zapomnieć. Powiedzmy sobie jednak szczerze, że spotkania u siebie z drużynami z Gorzowa i Lublina też nie szły idealnie. Kibice oraz wy dziennikarze zauważacie, że nie widać tego typowego częstochowskiego toru, gdzie można było obserwować ładne mijanki na całej szerokości owalu. Można mówić o komisarzach, ale dyskutowałem czy rzeczywiście jest tak, że toromistrz musi wykonywać wszystko idealnie pod dyktando komisarza czy sędziego. Inne głosy słyszę z centrali żużlowej, a inne w parku maszyn. Gdy oglądaliśmy te piękne szarże na naszym torze w poprzednich sezonach, odsypywała się nawierzchnia na zewnątrz. Teraz słyszę, że toromistrz ma zapowiedziane, aby ściągać ten luźny materiał podczas każdej kosmetyki. W takim razie róbmy w Częstochowie asfalt. Ale to tak pół żartem, może coś w tym jest.

Mecz z wrocławską Spartą przelał we mnie czarę goryczy. Pewnie więcej mógłbym powiedzieć w sobotę po spotkaniu z zawodnikami i sztabem szkoleniowym. Póki co nie ma się co denerwować i robić panikę. Proszę tylko o wyrozumiałość kibiców i dziennikarzy. Mogę zapewnić, że team jest dobry, tylko musimy zebrać się do kupy. Przed chwilą rozmawiałem z Leonem Madsenem i my jeszcze pokażemy, że będziemy wygrywać nie tylko u siebie, ale również na wyjazdach. Zrobimy wszystko, aby we Wrocławiu się zrewanżować.

Zobacz również: Włókniarz słaby czy Sparta mocna? Dobrucki: Częstochowa boryka się ze swoimi problemami

To nie czas na weryfikację przedsezonowych celów?

Nie. Na pewno jednak nie będę czekać na jakieś poprawki, żeby mi ktoś powiedział, że tor ma być taki czy owaki, głaskany itd. Tor w sobotę zostanie przerzucony do góry nogami i będzie zrobiony po staremu, czyli po częstochowsku. Nie będę już słuchał, że jest dobry, bo widzę, że nie jest dobry. Będzie dużo nowych rzeczy. Dałem sobie radę z odbudową Włókniarza, dam też sobie radę z tym żeby zrobić porządek w celach szkoleniowych.

ZOBACZ WIDEO Wyścig dekady?! Sajfutdinow jak w beczce śmierci! Zobacz skrót meczu forBET Włókniarz Częstochowa - Fogo Unia Leszno

Czyli tym celem nadal jest walka o medale?

Oczywiście, że tak. Nie poddamy się. Przed paroma laty się nie poddałem i teraz też to zrobię. Jestem takim człowiekiem, że zawsze daje się komuś wykazać, czy to zawodnikowi czy trenerom. Nigdy się w to nie wtrącam. Jest jednak jakiś poziom wytrzymałości. Nie jestem typem prezesa siedzącego w parku maszyn i dowodzącego drużyną, ale...

Czas by uderzyć pięścią w stół.

Nadszedł taki moment, że ma być robione po mojemu. Czy to się komuś podoba czy nie, tak ma być robione. A to tylko dlatego, że to co było wykonywane dotychczas nie zdało egzaminu. Jak to jest możliwe, że nasi zawodnicy jeżdżą na innych torach i robią niezłe punkty?

Adrian Miedziński wygrał ćwierćfinał IMP w Bydgoszczy, wysoko też był Paweł Przedpełski.

Dokładnie, do tego dołóżmy Grand Prix, gdzie nasi reprezentanci też pojechali dobrze. W Szwecji również jeżdżą dobrze, więc jaki z tego wniosek? Że są to dobrzy zawodnicy, a wychodzi na to, że ten częstochowski tor jest dla nich najgorszym jaki może być.

Wygląda to tak, jakby jeździli na wyjazdach.

Dodałbym do tego, że na złych wyjazdach. Czym się będziemy teraz tłumaczyć? Przecież w czwartek nie było Grand Prix...

Status meczu zagrożonego również został zniesiony.

Może się ktoś na mnie w klubie obrazić, jestem na to przygotowany. Nie wiem co będzie w sobotę czy niedzielę, ale muszę usiąść ze sztabem szkoleniowym i zawodnikami, i powiedzieć to co mi leży na sercu. Nie po to tyle sił i serca wkładam w klub, nie po to tylu kibiców daje z siebie wszystko, żeby patrzeć na coś takiego, że nasi zawodnicy denerwują się na własny tor. To nie jest normalne.

Czytaj także: Druga linia skarbem Betard Sparty Wrocław. Jamróg robił robotę dla Woffindena

Jaka atmosfera w zespole?

Staramy się, aby była fajna i dobra.

Ale nie może pan powiedzieć, że jest dobra?

Jest dobra, tylko jak nie idzie, to trudno pewne rzeczy utrzymać. Cała drużyna się starała, Leon Madsen dużo pomagał, podpowiadał. Generalnie chcę, abyśmy wrócili do naszego toru. Z zawodnikami też trzeba porozmawiać. Niestety, ale Polacy muszą, wszyscy, mimo wyjazdów i różnych lig, stawiać się 2-3 razy w tygodniu na treningach.

Ma pan tu na myśli Pawła Przedpełskiego, który nie pojawił się na porannym treningu, bo wracał ze Szwecji?

Myślę o wszystkich. Bez względu na to jaką formę prezentuje. Ma być na treningu i koniec, kropka. Niestety, ale w piątek w rywalizacji z Betard Spartą to nie był nasz tor.

Po raz kolejny, po raz czwarty. 

Zgoda. Nie może być tak, że zawodnicy ustalają pozycje na starcie i pierwszym łuku. W piątek nie było ścigania. Jak ktoś tracił lokatę to przez błędy.

Jeśli jednak mowa o wyprzedzaniu, to w piątek robili to głównie zawodnicy gości.

Tak. Chciałem jeszcze powiedzieć, że Adrian Miedziński jest takim chłopakiem, który wkłada mnóstwo serca w to co robi. Strasznie przeżywał ten piątkowy mecz, jeszcze podczas prezentacji dokładnie doglądał pól startowych. Jeśli jednak nie idzie to ten chłopak się denerwuje. Proszę też zrozumieć, że im więcej w nim nerwów, tym więcej popełnia błędów. Gdy jednak zachowuje spokój, to jedzie książkowo. On bardzo żyje wynikiem drużyny.

KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Czy twoim zdaniem Włókniarz awansuje do fazy play-off?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×