Nikołaj Kokin (trener Lokomotivu Daugavpils): Po prostu nie wiem co mówić w takiej sytuacji. Drużyna posypała się, nie jedzie i nie wiadomo z jakiego powodu. To jasne, że upadek Timo Lahtiego bardzo nam zaszkodził. Pierwotnie zamierzał jechać do szpitala na prześwietlenie, ale później zdecydował się jechać do domu i tam zadbać o swoje zdrowie. Co dzieje się z pozostałymi - nie mogę tego zrozumieć. Teraz już stanowczo żegnamy się z Wadimem Tarasienką na domowe mecze. Niech jedzie na wyjazdach, u siebie nie ma to żadnego sensu. W jego miejsce pojedzie junior. Przegraliśmy wszystko co było możliwe.
Po zeszłych meczach było dużo pretensji do toru od naszych żużlowców, ale teraz mogę powiedzieć, że praktycznie żużlowcy sami zrobili sobie tor. Tutaj podsypać, tutaj zagrabić, tutaj więcej polać. I co? Wszystko było zrobione na zamówienie, ale gdzie wynik? Niby nie ma dużych pretensji do juniorów, ale na swoim torze oni już muszą stabilnie wyprzedzać dorosłych rywali. Tego nie ma. Czy Andrzej Lebiediew prezentuje poziom żużlowca Ekstraligi? Nie wiem, może gdzieś głęboko w głowach siedzi niepewna sytuacja finansowa, ale jak żużlowiec nie jedzie, to pojedzie jak dasz mu milion? Wątpię. Sytuacja jest bardzo nieciekawa. W perspektywie widnieją baraże.
Sprawdź się: Rozwiąż nasz quiz żużlowy!
Artiom Trofimow (Lokomotiv Daugavpils): Nie rozumiem tego, co dzieje się z całą drużyną, ale nie rozumiem też co dzieje się ze mną. Po ostatnich zawodach było dużo pretensji do toru, a ja nie rozumiem toru, który był tym razem. W sobotę zawodnicy trenowali tutaj i może ten tor komuś pasował. Nie widziałem go od dwóch tygodni. W niedzielę wróciliśmy z Pardubic o godzinie 9 rano. I poczułem się na tym torze, jak na tonącym statku. W Pardubicach (podczas eliminacji do IMŚJ - dop. red.) od razu zrozumiałem jak jechać, tutaj tego nie było. Skakaliśmy z ustawieniami to w jedną, to w drugą stronę. Nie udawało się normalnie wychodzić z łuków, nie było przyczepności. Nie jeździłem jeszcze na takim torze tutaj. Jakaś czarna magia, czy co? Rozumiem Tarasienkę, bo u mnie to wygląda podobnie. W Polsce jeżdżę lepiej, niż w domu. Skaczemy po ustawieniach, a to nic nie daje. Będę teraz testować następny silnik. Trzeba coś zmienić, by uniknąć drugiej ligi.
Rafael Wojciechowski (menedżer Car Gwarant Startu Gniezno): Wynik cieszy, ale mimo wszystko rewanż nie będzie łatwy. Lokomotiv jest mocnym zespołem i zawsze dobrze jedzie w Gnieźnie. Tory są bardzo zbieżne, więc i ustawienia są podobne. Widać, że Lokomotiv ma problemy, kilku zawodników straciło formę, ale to nie są nasze problemy. Za tydzień w rewanżu na pewno nie zlekceważymy rywala. Jestem zadowolony ze swoich chłopaków. To był gorszy dzień dla juniorów, ale pozostali dali z siebie więcej. Zadaniem było wygrać jak najwięcej biegów indywidualnie i to przełożyło się na wynik drużyny. No i to zwycięstwo jest dobrą promocją meczu w Gnieźnie za tydzień. Teraz musimy wykurować się, bo Mirosław Jabłoński ucierpiał. Wyskoczył mu staw biodrowy. Potem wskoczył na miejsce, ale podejrzewamy zwichnięcie tego stawu.
Przeczytaj także: Siedmiu wspaniałych. Walasek jak za najlepszych lat!
Oskar Fajfer (Car Gwarant Start Gniezno): Patrząc na to co się tutaj działo, jestem bardzo zadowolony, bo ile tu było pokasowanych motocykli i ludzi trochę też. W takiej sytuacji wygrywamy podwójnie ostatni biegi i wywozimy zwycięstwo z tego bardzo trudnego terenu, jak tu nie być zadowolonym? Lokomotiv jest mocną drużyną, tylko widać, że wyraźnie złapał dołek. Myślę, że za tydzień nie będzie łatwo. Dlatego podchodzimy do tego z pokorą, spokojnie przygotowujemy się do rewanżu.
ZOBACZ WIDEO Stal Gorzów stawia na widowiska, ale nie jest to komfortowe dla zawodników z problemami