- Nie da się ukryć, ze zdrowiem bywało lepiej. Po upadku znowu dołożyłem kilka siniaków. Najważniejsze, że nie jest dużo gorzej. Wierzę, że do kolejnego spotkania będzie już wszystko w jak najlepszym stanie. Ten tydzień na pewno będzie przepełniony rehabilitacjami. Do tego w sobotę mam turniej w Niemczech, a w niedzielę mecz w Tarnowie. Sądzę, że w międzyczasie będzie jeszcze jakiś trening w Gnieźnie o charakterze sprawdzającym, czy wszystko jest okej - powiedział Mirosław Jabłoński.
Czytaj także: Andrzej Lebiediew kipiał ze złości. Otrzymał żółtą kartkę na ochłodę
Podczas starcia z Lokomotivem Daugavpils reprezentant Car Gwarant Startu Gniezno zapisał na swoim nazwisku osiem punktów z bonusem. Wspomniany upadek zaliczył w trzynastej odsłonie dnia. Szybko się jednak pozbierał z toru i w powtórce pewnie zwyciężył. Po spotkaniu pozytywnie ocenił przygotowanie nawierzchni.
- Tor był dobry. Trzeba przyznać, że kto umiał go wykorzystać, ten potrafił jechać tak, jak należy. Cieszę się, że po upadku z zeszłego tygodnia byłem w stanie wyprzedzać i osiągnąć tak dobry rezultat - dodał młodszy z braci Jabłońskich.
Start ostatnio jest w gazie. Notuje triumf za triumfem. - Apetyty rosną. Chyba się nakarmiliśmy tym zwycięstwem. Nie da się ukryć, że te dwa triumfy na wyjeździe troszeczkę nas podbudowały. Cały czas chłodna głowa i chcemy robić swoje. Nikt jakoś specjalnie się nie pompuje. Wiemy, co musimy robić. Każdy z nas stara się robić to jak najlepiej. Zobaczymy na ile to wystarczy - podsumował Mirosław Jabłoński.
Czytaj także: Wypalił plan Adama Krużyńskiego i Norberta Kościucha. Jego wejście do gry było impulsem
ZOBACZ WIDEO Bartosz Smektała skupia się na zawodach młodzieżowych, ale o Grand Prix też powalczy