Żużel. Hit w pigułce: Takiego Włókniarza kibice chcieli! Co robił Piotr Lis na wieżyczce sędziowskiej? (komentarz)

WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Na zdjęciu: Adrian Miedziński przed Fredrikiem Lindgrenem
WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Na zdjęciu: Adrian Miedziński przed Fredrikiem Lindgrenem

Walka, ambicja, zaangażowanie, determinacja - wszystko to cechowało drużynę forBET Włókniarza Częstochowa w niedzielnym starciu ze Stelmet Falubazem Zielona Góra (51:39). Biało-zieloni w końcu wygrali i nadal są w grze o play-offy.

KOMENTARZ. Większość kibiców Włókniarza w tym sezonie odczuwała niedosyt. Nawet jak częstochowianie wygrywali mecze, to czegoś w nich brakowało. W niedzielę "to coś" zawodnicy prowadzeni przez Marka Cieślaka pokazali. Chodziło o charyzmę na torze, charakter, walkę do końca wyścigu. Biało-zieloni nie odpuszczali, tylko od początku byli skoncentrowani na jednym celu - wygranej za trzy punkty. Dopięli swego, a końcówka spotkania w ich wykonaniu była po prostu zabójcza. Trzy ostatnie wyścigi zwyciężyli 13:5. To zaważyło na całym dwumeczu.

Goście podnosili larum, że ich zdaniem tor był niebezpieczny. Właśnie w przygotowaniu nawierzchni doszukiwali się przyczyn porażki, o czym mówili Adam Skórnicki czy Martin Vaculik. Panowie chyba jednak zapomnieli, że owal był taki sam dla wszystkich zawodników, a jednak gospodarze potrafili na nim wyprzedzać. Zresztą do zawodów dopuścili sędzia i komisarz toru. I na to Adam Skórnicki miał odpowiedź mówiąc, że Włókniarz miał nóż na gardle, więc dostał przyzwolenie na zrobienie takiego toru. Takie niesmaczne insynuacje po prostu zostawimy bez komentarza.

Czytaj także: Falubaz narzekał na tor w Częstochowie. "Sędzia uznał, że jest regulaminowy"

BOHATER. Wskazanie postaci kluczowej dla tej rywalizacji nie jest trudnym zadaniem. Paweł Przedpełski pokazał, że drzemie w nim spory potencjał. Po meczu mówił, że do końca nie wiedział, dlaczego wszędzie idzie mu nieźle, tylko w polskiej lidze nie. Być może starcie z Falubazem, w którym zdobył 9 punktów i bonus, będzie dla niego przełomowe. Jechał z niesamowitym zębem, nie odpuszczał i zdecydowanie zakładał się na rywali, którzy próbowali wjechać mu pod łokieć. Nareszcie dla częstochowian pokazał lwi pazur. Po zwycięskim 14. biegu dał upust swojej radości. Zacisnął pięści i w geście triumfu zdecydowanie uniósł je w górę przy aplauzie publiczności.

ZOBACZ WIDEO Częstochowa jest gotowa na Drabika. Zawodnik ma otwarte drzwi do jazdy we Włókniarzu

KONTROWERSJA. Największą kontrowersją tego dnia okazało się wysłanie sędziego Piotra Lisa na wieżyczkę sędziowską. Popełniał karygodne błędy. W 2. biegu niesłusznie wykluczył Michała Gruchalskiego, który się przewrócił. I to nie jest nasze widzi mi się, tylko skrytykował go za to nawet szef arbitrów, Leszek Demski. - Sędzia chyba sugerował się tym, że nie było kontaktu między Gruchalskim a innymi zawodnikami. Ja jednak skłaniałbym się do powtórki w czteroosobowym składzie. To byłoby chyba najbardziej sprawiedliwe - mówił.

W 4. odsłonie natomiast przerwał wyścig po tym, jak wyśmienicie ze startu wyjechał Jakub Miśkowiak. Junior Włókniarza nie popełnił jednak przy tym żadnego przewinienia i sędzia sam się przyznał do błędu nie dając mu ostrzeżenia. Na szczęście dla arbitra w powtórce Miśkowiak znów dobrze wystartował i wygrał, bo inaczej pan Lis miałby na sumieniu grube wypaczenie wyniku meczu.

AKCJA MECZU. Choć przyjezdni narzekali na stan toru, to jednak gospodarze potrafili na nim wyprzedzać i mecz mógł się podobać. Za manewr tego starcia uznajemy akcję wykonaną przez Fredrika Lindgrena. Gdy wydawało się, że kwestia 10. biegu jest rozstrzygnięta, Szwed włączył się do gry. Zdecydowanie wjechał na ostatnim wirażu przed Martina Vaculika i wyszarpał mu trzy punkty. W ogóle Lindgren zrehabilitował się za ostatnie mecze, w których, ujmując to delikatnie, nie szło mu najlepiej.

Zobacz również: Włókniarz Częstochowa wraca do gry! Zobacz tabelę i statystyki PGE Ekstraligi

CYTAT. - Dla mnie było to zastanawiające, że w Szwecji czy jakichś eliminacjach szło do przodu, a w najważniejszej lidze było do tyłu. To było frustrujące i denerwujące, bo robiłem wszystko, aby było dobrze, a nic nie wychodziło - mówił bohater Włókniarza Paweł Przedpełski, tak bardzo krytykowany za dotychczasowe występy. Po niedzielnym występie może jednak odetchnąć z ulgą. Spisał się tak, jak pewnie sam od siebie oczekiwał przechodząc do Włókniarza.

LICZBA - 3. To właśnie trzy ostatnie wyścigi zaważyły na tym, że Włókniarz zgarnął bardzo cenny punkt bonusowy. Jeszcze przed biegami nominowanymi goście mieli nawet szanse na wygraną, iluzoryczną, ale jednak, a tymczasem zostali znokautowani przez gospodarzy.

Źródło artykułu: