Żużel. Wielki rozwój grudziądzkiego klubu na przestrzeni ostatnich lat. MRGARDEN GKM wyprzedził wszystkich sąsiadów

WP SportoweFakty / Krzysztof Konieczny / Na zdjęciu: Artiom Łaguta
WP SportoweFakty / Krzysztof Konieczny / Na zdjęciu: Artiom Łaguta

Klub z Grudziądza przez lata startował bez powodzenia na zapleczu najwyższej klasy rozgrywkowej. Los odwrócił się dopiero po otrzymaniu "dzikiej karty". MRGARDEN GKM stale się rozwija od 2015 roku i już jest najwyżej notowanym klubem w okolicy.

W tym artykule dowiesz się o:

Kibice z miasta nad Wisłą mieli pełne prawo zazdrościć sąsiadom jeszcze kilka sezonów temu. Kluby z Torunia i Bydgoszczy walczyły o medale Drużynowych Mistrzostw Polski, a problemów z awansem do elity nie miał zespół z Gdańska. Nad morzem co prawda balansowano pomiędzy ligami, ale nikt nie miał wątpliwości, że Wybrzeże znaczy na żużlowej mapie więcej niż Grudziądz.

Wspomniane trzy kluby znajdowały się razem w Ekstralidze jeszcze w rozgrywkach 2012. Była to już jednak końcówka bydgoszczan i gdańszczan w elicie. "Gryfy" opuściły szeregi najwyższej klasy rozgrywkowej w 2013 roku, a ekipa znad morza sezon później. Do tej pory nie udało się im wrócić, w zamian pojawił się MRGARDEN GKM Grudziądz, który dodał PGE Ekstralidze kolorytu i powiewu świeżości.

Zobacz takżeMarcin Nowak: Cały czas pracujemy nad atutem własnego toru. Będziemy tego potrzebować w fazie play-off (wywiad)

Droga grudziądzan była długa, kręta i wyboista. Prowadziła przez jedenaście lat w I lidze i dopiero wtedy udało się "awansować", ale nie do końca w sportowy sposób. Najpierw celem GTŻ-u Grudziądz było utrzymanie i budowanie solidnej kondycji finansowej klubu. Wraz z kolejnymi sezonami poprzeczka szła wyżej. Działacze mówili już o ambitniejszym planie - miejscu w czołowej czwórce. Gdy ten cel został zrealizowany, to pojawiły się zapowiedzi o chęci awansu do Ekstraligi. Kibice przyjmowali takie deklaracje z przymrużeniem oka, ponieważ ich ulubieńcy nigdy nie byli blisko wygrania ligi. Brakowało wyniku sportowego w kluczowych momentach sezonu. W 2013 roku wystarczyło wygrać wyjazdowy mecz w Gdańsku na koniec rozgrywek. Na stadion im. Zbigniewa Podleckiego pojechała duża grupa kibiców głodnych sukcesu i wracali z jeszcze większym rozczarowaniem, bo grudziądzcy żużlowcy się skompromitowali, przegrywając 31:59.

ZOBACZ WIDEO: Żużlowiec Falubazu przeszedł żużlowe piekło. Pojawił się strach przed jazdą

Nie należy też zapominać o trudnym sezonie 2009. Grudziądzanie przegrali zacięty dwumecz o utrzymanie w I lidze z KM Ostrów Wielkopolski. Na torze zdobyli więcej "oczek" od tonących w długach rywali, lecz początkowo odebrano zdobyte punkty w delegacji przez Rory'ego Schleina. Australijczyk bronił wtedy barw GTŻ-u i uzbierał 6 "oczek". Ostrowianie złożyli jednak protest dotyczący jednego z motocykli obcokrajowca, który przez cały mecz stał poza wyznaczonym obszarem. Sędzia go uznał i zweryfikował wynik spotkania w Ostrowie z 48:45 na 48:39. W rewanżu grudziądzanie odrobili tylko pięć punktów i na nieco ponad miesiąc znaleźli się w najniższej klasie rozgrywkowej. Główna Komisja Sportu Żużlowego podtrzymała ten wynik, ale odwołanie grudziądzan do Trybunału PZM przyniosło zamierzony skutek i to oni dostali możliwość uratowania ligowego bytu w spotkaniach barażowych z Orłem Łódź.

Zła karta odwróciła się po zakończeniu sezonu 2014. Znowu nie były to w pełni satysfakcjonujące rozgrywki. Drużyna GKM-u (od sezonu 2013 klub występował pod nazwą Grudziądzki Klub Motocyklowy) odpadła w półfinale Nice 1.LŻ po porażce w dwumeczu z łodzianami. Ekipę z centralnej części Polski do wyeliminowania żółto-niebieskich poprowadził Jason Doyle, który dopiero rozpoczynał swoją drogę do wielkiej kariery. Mistrz Świata z 2017 roku wybił się właśnie w Łodzi. Dopiero później stał się czołowym zawodnikiem PGE Ekstraligi. Problemy finansowe klubów z najwyższej klasy rozgrywkowej zaowocowały konkursem na dziką kartę. Jedynym sensownym wyborem był właśnie klub z Grudziądza, który od lat płacił zawodnikom na czas i miał dobrą opinię w środowisku.

Zobacz także: PGE Ekstraliga. Krakowiak skrzywdzony przez zachowanie rywala. Afery jednak nie robi

Szybko pozyskano sponsora tytularnego - firmę Mr Garden i stało się jasne, że ten projekt może wypalić. Do klubu dołączyła też duża liczba nowych darczyńców. Wielki wpływ na promocję miała osoba Tomasza Golloba. Trafił do Grudziądza już u schyłku kariery, ale na torze przy ulicy Hallera potrafił robić cuda i tworzył wielkie widowiska. Mistrza w drużynie już z wiadomych przyczyn nie ma, ale są inni idole i wciąż odbywają się znakomite spotkania. Całe miasto żyje żużlem. Ten sezon w wykonaniu podopiecznych Roberta Kempińskiego układa się pozytywnie. Jest w końcu szansa na fazę play-off, ale do realizacji tego celu jeszcze daleka droga. W cieniu grudziądzan znajduje się Get Well Toruń. Zespół z Grodu Kopernika czeka batalia o utrzymanie. Można więc powiedzieć, że grudziądzanie są najlepszym klubem w okolicy.

- W naszej okolicy mamy kilka drużyn, ale nie wiem, czy jesteśmy obecnie najlepsi. Klub systematycznie się rozwija i tendencja jest zwyżkowa przez cały czas. W Grudziądzu jeżdżą lepsi zawodnicy, wzmacniamy się z roku na rok. Nie da się ukryć, że mamy coraz większe apetyty. Walczymy i dalej staramy się jechać swoje - powiedział Krzysztof Buczkowski w rozmowie z WP SportoweFakty.

Wychowanek grudziądzkiego klubu doskonale pamięta gorsze czasy. Dwukrotnie był zmuszony odchodzić z macierzystej drużyny po to, aby się rozwijać i startować z najlepszymi. Występy w Polonii Bydgoszcz wiele go nauczyły.

- Spędziłem w Bydgoszczy siedem sezonów i mam z tym miastem bardzo dobre wspomnienia. Nie był to ciągły okres, ponieważ miałem dwie przygody z Polonią. Uważam jednak, że jest to szmat czasu. Zdobyłem dla tego klubu dużo punktów, były sukcesy i rozczarowania. Muszę przyznać, że każde doświadczenie czegoś mnie nauczyło. Ten rozdział zaliczam do udanych. W tamtym okresie Grudziądz jeździł w I lidze, a w Bydgoszczy miałem przyjemność jeździć z zawodnikami, którzy do teraz są filarami swoich zespołów - przyznał kapitan MRGARDEN GKM-u.

Nikt w Grudziądzu raczej nie pogardziłby ligowymi potyczkami z ZOOleszcz Polonią Bydgoszcz i Zdunek Wybrzeżem Gdańsk. Oba kluby dopiero co poradziły sobie z długami i wyszły na prostą. Drużyna znad morza od kilku lat swoje mecze rozgrywa na zapleczu PGE Ekstraligi i niewiele wskazuje na to, że wskoczy w szeregi ekstraligowców na następny rok. Bydgoszczanie natomiast są liderem 2. Ligi Żużlowej. Najniższy poziom rozgrywkowy w naszym kraju jest bardzo wyrównany, więc przed "Gryfami" jeszcze sporo pracy. Jeżeli utrzymają formę, to awans do Nice 1. Ligi Żużlowej stanie się realnym celem.

Źródło artykułu: