Sebastian Zwiewka, WP SportoweFakty: Sezon w 2. Lidze Żużlowej jest już na półmetku. Drużyna, w której pan występuje, czyli Power Duck Iveston PSŻ Poznań, obecnie zajmuje trzecie miejsce w tabeli. Jeżeli zrównacie się liczbą spotkań z pozostałymi drużynami, to możecie już wygodnie siedzieć na fotelu lidera. Nastroje w zespole muszą być dobre.
Marcin Nowak, żużlowiec Power Duck Iveston PSŻ-u Poznań: Nie da się tego ukryć. Mamy w zespole dobrą atmosferę i doskonale wszyscy się dogadujemy. Jesteśmy zadowoleni, że sprawy fajnie układają się po naszej myśli, ale najważniejsza część sezonu dopiero przed nami i wtedy będziemy musieli zaprezentować optymalną formę. Nasze nastawienie jest pozytywne. Założyliśmy sobie plan na ten sezon i na razie udaje się nam go spełniać. Nic, tylko dalej robić swoje i cieszyć się startami na żużlu.
Dla pana jest to pierwszy rok w tym zespole. Po przenosinach z Nice 1. Ligi Żużlowej mówiło się, że będzie pan liderem, ale pierwsze mecze nie były idealne.
Ja akurat nigdy nie powiedziałem, że będę liderem. W naszej drużynie nie ma takiego zawodnika, ponieważ zdarzają się nam pojedyncze wpadki. Każdy może i chce nim zostać, ale potrzebne jest ustabilizowanie formy. Jesteśmy wyrównanym zespołem i trener liczy na wszystkich. Jeżeli jednemu zawodnikowi nie wyjdzie wyścig, to za chwilę stratę odrobi ktoś inny. Wzajemnie się uzupełniamy i to jest nasza siła. Właśnie na tym polega drużyna.
ZOBACZ WIDEO: Przeszedł na kontrakt zawodowy i zaczął gorzej jeździć. Kopeć-Sobczyński wyjaśnia przyczyny takiej decyzji
Z pana słów można wywnioskować, że transfer do Poznania był strzałem w dziesiątkę.
Cieszę się, że podpisałem kontrakt na jazdę w Poznaniu. Klub podchodzi do wszystkich spraw bardzo profesjonalnie i nie mogę na nic narzekać. Mam pewne zastrzeżenia tylko do swoich występów, nie jestem z nich zadowolony. Przed każdym sezonem wyznaczam sobie pewne cele, a w tym roku realizuję zaledwie plan minimum. Wiem, że stać mnie na dużo więcej. Powoli wyciągam wnioski i na pewno będzie lepiej. Ostatnio podniosła się temperatura i miałem mały problem z dopasowaniem motocykla. Wszystko jest już na dobrej drodze.
Pana średnia biegowa w sezonie 2017 była imponująca. Teraz jest co najwyżej bardzo dobra.
Dwa lata temu w 2. Lidze Żużlowej znajdowały się słabsze drużyny. Obecny sezon jest trochę inny. Każda ekipa jest na odpowiednim poziomie i nie ma na kim podbić sobie tej średniej. Nie ustrzegłem się błędów, ale jestem przekonany, że ona jeszcze wzrośnie. Kwestia dopasowania motocykla i myślę, że będę miał czym się pochwalić na koniec rozgrywek. Części co roku się zmieniają i trzeba szukać optymalnych przełożeń. Zawodnicy Fogo Unii Leszno są dobrym przykładem. Jeżdżą tak nisko i w mediach mówią, że nigdy w życiu nie startowali na takich przełożeniach. To jest właśnie żużel i za to wszyscy kochamy ten sport.
Zobacz także: Adrian Cyfer: Myślałem, że rywalizacja o miejsce w składzie będzie się rozstrzygać w ferworze walki (wywiad)
Na słabsze występy miał wpływ fakt, że startował pan w meczach ligowych jako zawodnik doparowy? Dopiero niedawno się to zmieniło.
Nie ma co ukrywać, numery doparowe prawie zawsze mają ciężej. Na żużlowej mapie są jednak tory, na których łatwiej zaczynać zawody z zewnętrznych pól startowych. Trener Tomasz Bajerski podjął taką decyzję i nie widziałem żadnego problemu. Chciałem tylko dawać z siebie 100 procent, ponieważ właśnie po to zostałem sprowadzony do zespołu. Przez dwa lata w Gnieźnie prowadziłem parę, więc muszę przyznać, że dziwnie mi się jechało w innej roli. Myślę jednak, że jakoś wywiązałem się ze swojego zadania i dokładałem dobre punkty.
Szkoleniowiec sam doszedł do wniosku, że powinien pan prowadzić parę?
Po każdym meczu wszyscy mamy odprawę z trenerem. Rozmawiamy i podsumowujemy spotkanie. Jeżeli ktoś ma coś do powiedzenia, to nie boi się zaproponować swoich rozwiązań. Wydaje mi się, że wpływ na zmianę mojego numeru startowego miała wspólna rozmowa całej drużyny. Wszyscy mamy jeden cel i wzajemnie sobie pomagamy.
Pamiętam, że dwa lata temu awans uzyskał Start Gniezno dzięki niesamowitemu atutowi własnego toru. Nikt w pierwszej stolicy Polski nie był w stanie nawet podskoczyć. Domowe zwycięstwa PSŻ-u Poznań nie są tak przekonujące.
To prawda, że nie mamy jeszcze aż tak wielkiego atutu własnego toru. Cały czas pracujemy i dopasowujemy motocykle do poznańskiego obiektu. Wszyscy szukamy najlepszych przełożeń i zastanawiamy się, jakie przygotowanie toru będzie dla nas idealne. Uważam, że wraz z każdymi kolejnymi zawodami będzie coraz lepiej. Do fazy play-off zostało jeszcze trochę czasu i na pewno zdążymy. Wtedy naprawdę będziemy tego potrzebować.
Ostatnio pojechał pan w jednej parze z Eduardem Krcmarem i ta zmiana chyba posłużyła.
Można powiedzieć, że z Eduardem Krcmarem znamy się jak łyse konie. Jeździliśmy razem w Gnieźnie, a obecny sezon jest już naszym trzecim z rzędu w jednym klubie. To wiele mówi. Znamy się najlepiej i wiemy, na co nas stać. Łatwiej nam się jeździ w parze, ale nie chcę ingerować w decyzje naszego trenera. On ustala taktykę na mecz, więc nie zamierzam się wypowiadać, czy chciałbym dalej jeździć z Eduardem w parze.
Zobacz także: Oskar Rowecki stawia na naukę. Chce rozwijać się w Zdunek Wybrzeżu. Jazda w lidze dopiero później
Kto może wam pokrzyżować plany w decydującej rozgrywce? Niesamowicie silna wydaje się ZOOLeszcz Polonia Bydgoszcz, która ostatnio nawet wypożyczyła Marcina Jędrzejewskiego z Orła Łódź. To będzie największy konkurent?
Nie wiem, czy największy. Polonia to silna drużyna i na pewno będzie trudnym rywalem. W naszej lidze jest wiele mocnych zespołów, ale ja nie skupiam się za bardzo na ich postawie. Przed sezonem dużo mówiło się na ten temat i pamiętam, że zaliczano drużynę z Opola do faworytów. Są mocni i na pewno też chcą się liczyć w walce o awans. Awansujmy najpierw do fazy play-off i dopiero później się zastanowimy. Fajnie byłoby jednak wygrać rundę zasadniczą, ponieważ w półfinale naszym rywalem byłby czwarty zespół ligi i byłoby trochę łatwiej. Zobaczymy, co będzie.
Rozmawialiśmy już z panem o ćwierćfinale Indywidualnych Mistrzostw Polski w Gdańsku, ale na chwilę wróćmy do tego tematu. Pożegnał się pan z tym turniejem na wczesnym etapie. Dla zawodnika, który posmakował już jazdy w finale jest to duże rozczarowanie?
Występowałem już w wielkim finale i moim celem było powtórzenie tego osiągnięcia. Na małe usprawiedliwienie mogę powiedzieć, że w Gdańsku korzystałem z innej jednostki napędowej. Najlepsza jest przygotowana na ligę i musiałem ustalić priorytety. W tym momencie mam jeden silnik i na nim bazuje. Nie ukrywam, że muszę go trochę oszczędzać. Chciałem awansować dalej, ale mówi się trudno. Gdybym wszedł do półfinału, to skorzystałbym już z tego lepszego silnika. Myślałem, że pojadę lepiej na tym rezerwowym sprzęcie. Gdański tor nie należy do moich ulubionych, ale trzeba jeździć wszędzie i w każdych możliwych warunkach.