Do trzech razy sztuka. Sytuacja Get Wellu Toruń po piątkowej porażce ze Speed Car Motorem Lublin jest nie do pozazdroszczenia. Ledwie trzy punkty na koncie, w perspektywie ważne mecze u siebie z drużynami z Grudziądza, Wrocławia i Zielonej Góry. Zdobycie w nich punktów będzie nie lada wyczynem i o utrzymanie się w PGE Ekstralidze będzie graniczyło z cudem.
Torunianie na skraju przepaści znajdowali się już od roku 2017. Wtedy, gdyby nie dopingowa wpadka Grigorija Łaguty, najpewniej "Anioły" pożegnałyby się z elitą. Rok temu też było wielkie rozczarowanie, bo zespół nie wjechał do play-offów. W piątek podczas meczu ze Speed Car Motorem zrobili krok w kierunku przepaści i jazdy w Nice 1.LŻ.
Czytaj także: Kuriozalne wykluczenie Kildemanda w Grudziądzu
Tragedia Get Wellu jest tym większa, że przecież przed piątkowym meczem większość ekspertów stawiała na gospodarzy. Przemawiał za nimi wynik uzyskany w pierwszym spotkaniu. Porażka różnicą sześciu punktów w Lublinie (42:48) przyjmowana była przecież przez Get Well jako sukces, bo miała gwarantować zdobycie bonusu. Tymczasem zespół na własnym torze uzyskał jeszcze gorszy wynik (37:53).
ZOBACZ WIDEO: Menedżer gdzieś między depresją i załamaniem nerwowym
Torunian pogrążyli ci sami zawodnicy, którzy zawodzili od początku roku. Nie było przełomu u Runego Holty, Norbert Kościuch nie był bohaterem jak w meczu z truly.work Stalą Gorzów, w marazm popadł też Niels Kristian Iversen. Potwierdziło się to, co pisaliśmy po ostatnim spotkaniu w Grudziądzu. Na ten moment Get Well to tylko Jason Doyle. Tak jadącą drużyna nie ma prawa utrzymać się w PGE Ekstralidze.
Najlepszym podsumowaniem występu gospodarzy jest brak punktów przy nazwisku Jacka Holdera. Przecież to właśnie Australijczyk, jego starty z pozycji rezerwowego były kością niezgody w zespole i psuły atmosferę. Holder miał być zbawcą, a w decydującym momencie swoją postawą wbił Get Wellowi nóż w plecy.
Degradacja do Nice 1. LŻ nie musi być dramatem dla Get Wellu Toruń. W tak równej w PGE Ekstralidze ktoś spaść musiał i najprawdopodobniej trafi na "Anioły". To okazja do tego, by dokonać rachunku sumienia. Od ilu lat bowiem eksperci mówili o tym, że należy pożegnać się chociażby z Chrisem Holderem? Paradoks polega na tym, że w obliczu spadku Australijczyk może być ciekawą opcją do jazdy w Nice 1. LŻ.
Jak wiele głosów radziło Get Wellowi, by dalej stawiać na Pawła Przedpełskiego? Bo przecież Rune Holta nie gwarantował solidnych zdobyczy punktowych po tak koszmarnej kontuzji. Nie wspominając o wcześniejszym wypędzeniu z Grodu Kopernika Adriana Miedzińskiego. W Toruniu od kilku lat podejmowano błędne decyzje i wiele wskazuje na to, że klub w końcu zapłaci za nie wysoką cenę.
Czytaj także: Łaguta wykluczony za wjechanie w Michelsena
Najważniejsze dla Get Wellu w przypadku spadku z PGE Ekstraligi to pozostanie na pokładzie klubu Przemysława Termińskiego, bo ten gwarantuje mu solidne zaplecze finansowe. Jeśli tak się stanie, można być pewnym tego, że rozbrat "Aniołów" z najlepszą ligą świata potrwa tylko rok. Budowanie składu można będzie zacząć od Norberta Kościucha, który w realiach Nice 1. LŻ będzie kandydatem na lidera zespołu i otrzyma szansę odkupienie win z tego roku.