Żużel. Tero Aarnio rewelacją drugoligowych rozgrywek. "Ekstraliga? Dlaczego nie!"

WP SportoweFakty / Ilona Jasica / Na zdjęciu: Tero Aarnio
WP SportoweFakty / Ilona Jasica / Na zdjęciu: Tero Aarnio

Tero Aarnio jest jednym z największych objawień obecnego sezonu. Fin, reprezentujący barwy Speedway Wandy Kraków, wierzy, że wkrótce może dołączyć do światowej czołówki.

35-letni żużlowiec przebojem wdarł się do najniższej klasy rozgrywkowej w Polsce. Fin legitymuje się obecnie szóstą średnią ligi. W klasyfikacji najskuteczniejszych drugoligowców wyprzedza między innymi  czy . Jego dobre wyniki mogą szokować. Dla szerszej publiki był bowiem zawodnikiem zupełnie anonimowym.

- Polska liga właściwie mnie nie zaskoczyła. Dobrze przygotowałem się do tego sezonu. Oglądałem nagrania z ligowych spotkań i rozmawiałem z bardziej doświadczonymi zawodnikami, w jaki sposób przygotować się do jazdy w Polsce. Póki co wygląda to naprawdę dobrze. Moje wyniki pokazują, że wybrałem dobry sposób na przygotowanie się do sezonu - zdradził nam Tero Aarnio.

Zawodnik Speedway Wandy Kraków nie zraża się gorszymi rezultatami swojej nowej drużyny. Co więcej, dostrzega pozytywy startów w zespole, który na ten moment zajmuje ostatnie miejsce w tabeli. - Niestety moja drużyna nie wygrywa spotkań, ale dobrą rzeczą jest dla mnie możliwość nauki polskiego żużla bez jakiejkolwiek presji, która ciążyłaby na mnie, gdybym zdecydował się na jazdy w czołowych zespołach w wyższej lidze - zauważył były młodzieżowy mistrz Finlandii.

ZOBACZ WIDEO: Kłótnia o Kościucha. Frątczak: Pokazałem mu, kto tu rządzi

Zobacz także: Pawlicki ma sylwetkę jak australijski mistrz

Zastanawiające może być to, dlaczego Aarnio dopiero w tym roku zdecydował się na starty w polskiej lidze. - Coś we mnie pękło, kiedy w zeszłym roku startowałem w szwedzkiej Elitserien i duńskiej Superlidze. Startowałem tam regularnie z czołowymi zawodnikami. Przywykłem do tego towarzystwa. Zdałem sobie sprawę, że jestem na tym samym poziomie co inni zawodnicy i nie powinienem się obawiać rywalizacji z nimi. Największa zmiana zaszła w mojej głowie. Zacząłem w siebie wierzyć - opowiedział w rozmowie z WP SportoweFakty zawodnik Speedway Wandy.

Okazuje się, że ambitny Fin nie zamierza poprzestawać na startach w drugiej lidze. Możliwe, że już wkrótce zdecyduje się na kolejne kroki. - Mam swój trzyletni plan, tak jak w Polsce występują trzy poziomy ligowe. Pierwsza liga jest bardzo wymagająca, a PGE Ekstraliga tym bardziej. Muszę się zastanowić po sezonie, która opcja byłaby dobra dla mojego rozwoju. Oczywiście nie jestem już młody, więc czas ucieka, ale najlepszą opcją rozwoju jest stabilizacja i ewolucja krok po kroku - tłumaczył po meczu w Rawiczu 35-latek.

- Ekstraliga? Dlaczego nie! Wystarczy popatrzeć na Grega Hancocka. Jeśli ominą mnie kontuzje i będę ciężko pracować, mam jeszcze przed sobą dziesięć lat ścigania. To jest taki sport, że jeśli zdobywasz dużo punktów, nikt nie patrzy na to ile masz lat, tylko chce cię mieć w swojej drużynie - dodał.

Do niebezpiecznego zdarzenia z udziałem lidera drużyny z Krakowa doszło w wyścigu piątym. Nieatakowany przez nikogo Fin upadł na tor. - Na torze pojawiła się naprawdę spora koleina, w którą wpadłem, ścigając Damiana Balińskiego. Uderzyłem w bandę i straciłem kontrolę nad motocyklem - wyjaśnił Aarnio, który zrezygnował z udziału w ostatnim wyścigu spotkania przeciwko Stainer Unii Kolejarzowi Rawicz, gdy było już przesądzone, że krakowianie przegrają ten mecz (relację przeczytasz tutaj).

- Po upadku bolało mnie kolano. Odczuwałem coraz silniejszy ból. Już w swoim ostatnim programowym wyścigu bolało mnie tak bardzo, że chciałem jak najszybciej zobaczyć w rękach kierownika startu flagę z szachownicą - zdradził zdobywca 9 punktów w czterech startach.

Źródło artykułu: