Magazyn PGE Ekstraligi: Leszek Demski zaproponował ważną zmianę w regulaminie

 / Na zdjęciu: Leszek Demski
/ Na zdjęciu: Leszek Demski

Ostry jak brzytwa był Leszek Demski podczas magazynu PGE Ekstraligi w nSport+. Najpierw wyjaśnił wątpliwości dotyczące wykluczenia Smektały w Zielonej Górze, a chwilę później mocno kontrował pomysły Tomasza Golloba na zmianę regulaminu.

Leszek Demski już na samym początku magazynu PGE Ekstraligi w nSport+ odniósł się do spornej sytuacji z meczu Stelmet Falubazu i Fogo Unii. W 4. wyścigu upadł Martin Vaculik, a to przez to, że chwilę wcześniej hakiem w szprychy wjechał mu Bartosz Smektała. Sędzia spotkania po kilku powtórkach wideo wykluczył żużlowca z Leszna. Żalu na tę decyzję nie krył Sławomir Kryjom, który uważał, że Smektała był zdecydowanie z przodu.

- Nie zgadzam się z komentarzem Sławka Kryjoma, że Bartosz Smektała był z przodu i dyktował warunki. Nie ma czegoś takiego jak dyktowanie warunków. Gdyby zawodnik Fogo Unii był z przodu, to nie uderzyłby w przeciwnika - skomentował szef polskich sędziów.

Chwilę później przypomniano prawie identyczną sytuację Nickiego Pedersena i Adriana Miedzińskiego sprzed kilku kolejek. Tam arbiter wykluczył upadającego, a nie tego, który uszkodził rywalowi szprychy. - Nie można porównywać tych dwóch sytuacji, bo wtedy to Miedziński zjeżdżał w stronę Pedersena. Tutaj Martin jedzie prosto, a Smektała się wynosi i to było przyczyną późniejszego upadku zawodnika. W obu sytuacjach sędziowie podjęli dobre decyzje - ocenił arbiter.

ZOBACZ WIDEO: Rodzina chorowała razem z nim. Obiecał coś żonie

Przeczytaj również: Fogo Unia zdemolowała kolejnego rywala

Chwilę po tym do studia przybyli spóźnieni Tomasz Gollob i Szymon Woźniak. I jeden i drugi nie szczędził pochwał dla Fogo Unii, za kolejny wygrany mecz. - Leszno jest niesamowicie mocne, bo i jadą liderzy i juniorzy - przypomniał Woźniak. - Trzeba mieć dobrą dyspozycję, szybki sprzęt i podzielną uwagę, żeby jechać parą tak, jak Piotr Pawlicki w 14. wyścigu - chwalił z kolei Gollob.

Kontrowersją określono też zachowanie Petera Kildemanda z meczu w Grudziądzu. Sędzia w 8. wyścigu wykluczył jednego z zawodników za przekroczenie czasu dwóch minut, a Duńczyk odjechał na chwilę od taśmy, za co też nie został dopuszczony do startu. - To jest źle zinterpretowane i uważam, że te przepisy powinny zostać zmienione - uważa Tomasz Gollob.

- Zawodnik wykluczony pozostawił motocykl i poszedł sobie spacerkiem do parkingu, a pozostali zmęczeni, spoceni dalej musieli stać pod taśmą. Trwał to kolejne dwie-trzy minuty. Moim zdaniem ten czas powinien być zatrzymany - komentował, ale szybko skontrował go Demski.

- Kildemand nie został za to wykluczony, że odjechał od taśmy. On nie stał na polu startowym w momencie, kiedy Łaguta już wyszedł z toru i brama parkingu została zamknięta. Do tego momentu procedura startowa została wstrzymana. Gdyby zdążył wrócić, wykluczenia by nie było - tłumaczył.

Przeczytaj także: Przedpełski tłumaczy swoją słabą dyspozycję

Mocno dostało się też menadżerom Get Well za ich porażkę z Speed Car Motorem Lublin. - W Toruniu wyglądało to na totalny chaos. Zespół bez planu i pomysłu. Wystawiany Holta na jeden bieg, później po dwóch zerach zmiana Kościucha - skrytykował Dariusz Ostafiński. - To jest trudne, jeśli zawodnik jest zmieniany na szybko. To prowadzi do destrukcji, ale jestem daleki od mówienia, czy to jest dobre, czy złe, bo każdy podejmuje swoje decyzje - dorzucił Gollob.

Motor zaś komplementowano za ich ambicję i walkę. Słów pochwał nie szczędzili wszyscy zgromadzeni w studio. - Oni dają z siebie 110 procent - ocenił Marcin Majewski. - Tu wszyscy chcą punktować. Ich zawodnicy nie poddają się w żadnym biegu - dodał Gollob. - Jestem gotów zaryzykować tezę, że oni to robią dla tych swoich wspaniałych kibiców. Przecież zawodnicy widzą, jak oni żywiołowo reagują - dorzucił Ostafiński.

Na zakończenie Demski zasugerował, że trzeba trochę zmienić przepisy. Chodziło o sytuację z 15. biegu w Toruniu, gdy gospodarze jechali na prowadzeniu, a jadący z tyłu Grigorij Łaguta faulował kolegę z pary. - Ja tego biegu bym nie przerwał, ale zgodnie z przepisami była to sytuacja niebezpieczna na torze. Być może trzeba przygotować wykładnię, że za faul na swoim upomnienie się należy, ale jest to też prawo korzyści dla drugiego zespołu - zakończył Leszek Demski.

Źródło artykułu: