Od początku roku Paweł Przedpełski zawodzi oczekiwania kibiców i działaczy forBET Włókniarza Częstochowa. Młody żużlowiec trafił pod Jasną Górę, by odbudować się po gorszym okresie w macierzystym klubie z Torunia, ale trudno mówić o progresie w wynikach.
Wydawać się mogło, że takim przełomem był występ przeciwko zielonogórskiemu Falubazowi, bo przy nazwisku Przedpełskiego znalazło się wtedy 9 punktów i bonus. Tyle że w niedzielę we Wrocławiu już tak dobrze nie było. 24-latek nie zdobył ani jednego punktu, a forBET Włókniarz przegrał 34:56.
Czytaj także: Milik nie pamięta, kiedy ostatni raz był tak szybki
- Z fizyczną formą nie mam problemu. Możemy pójść pobiegać po rozmowie i to sprawdzimy. Po prostu, żużel jest trudnym sportem i nie zawsze można dobrze odpowiednio dobrać ustawienia - mówił Przedpełski po zawodach.
ZOBACZ WIDEO: Menedżer gdzieś między depresją i załamaniem nerwowym
Przeciętnemu kibicowi trudno jednak zrozumieć sytuację, w której żużlowiec w jednym meczu potrafi brylować na torze, by po upływie tygodnia zanotować tak znaczący regres. - Myślę, że niejeden zawodnik przechodzi takie sytuacje. Taki jest ten sport - dodał Przedpełski.
W takich sytuacjach wielu żużlowców dokonuje nerwowych ruchów, wprowadza zmiany w sprzęcie, co kończy się jeszcze gorszym rezultatem. Przedpełski podchodzi do sytuacji na spokojnie.
Czytaj także: Nie ma mocnych na Fogo Unię Leszno
- Analizuję to wszystko, bo jest co analizować. Na pewno tak słabe występy, jak ten we Wrocławiu mnie nie motywują. Nie jest lekko. Co ja mam powiedzieć? Że ch…o mi poszło? - podsumował Przedpełski.