Kolejna inicjatywa amatorów. Zorganizowali integracyjną Olimpiadę Sportów Motorowych

Materiały prasowe / Agnieszka Kornacka / Na zdjęciu: Integracyjna Olimpiada Sportów Motorowych w Dalabuszkach
Materiały prasowe / Agnieszka Kornacka / Na zdjęciu: Integracyjna Olimpiada Sportów Motorowych w Dalabuszkach

Do wyjątkowych zawodów doszło w minioną niedzielę na żużlowym torze Tasmania Racing w Dalabuszkach koło Gostynia. W integracyjnej Olimpiadzie Sportów Motorowych wzięli udział m.in. przedstawiciele kilku dyscyplin oraz osoby niepełnosprawne.

W tym artykule dowiesz się o:

Pomysł na zorganizowanie tego typu imprezy pojawił się już pod koniec ubiegłego roku. Pierwszych planów nie udało się zrealizować z uwagi na niekorzystne warunki atmosferyczne. Ostatecznie Olimpiadę Sportów Motorowych udało się przeprowadzić 30 czerwca.

- Chcieliśmy zaprosić tę grupę na naszą galę lodową w Ociążu koło Ostrowa, ale impreza ta nie odbyła się z powodu zbyt wysokich temperatur. Pojawił się pomysł, że przeniesiemy piknik na lato. Obiektem, który najbardziej się do tego nadawał, był tor Tasmania Racing w Dalabuszkach. Opiekun grupy wpadł na pomysł, aby wprowadzić pewną formę rywalizacji i nazwać tę imprezę Olimpiadą Sportów Motorowych - powiedział prezes AKŻ Speedway Ostrów, Cezary Kozanecki w rozmowie z portalem WP Sportowe Fakty.

W ramach Olimpiady Sportów Motorowych Misz-Masz & Przyjaciele odbyły się trzy konkurencje związane z motocyklami żużlowymi, szosowymi i quadami. Na starcie pojawiły się osoby zarówno zdrowe, jak i niepełnosprawne. Każdy z uczestników mógł liczyć na pamiątkową nagrodę.

- Grupa Misz-Masz powstała, by łączyć ludzi z pasją i bezinteresownością. Dzięki niedzielnemu spotkaniu spełniło się kolejne marzenie. Połączyliśmy w jednym miejscu osoby ze skrajnie zróżnicowanymi zainteresowaniami. Dlatego nazwa grupy jest adekwatna do tego, co się wokół nas dzieje - dodał Marek Zasiadły, założyciel grupy Misz-Masz.

ZOBACZ WIDEO: Krzystyniak ostro o Frątczaku: Nie nadaje się

Czytaj także: Mecz z Polakami zwieńczy tournee Norwegów. Pojadą m.in. Adam Fajfer i Dawid Cieślewicz

- W konkurencjach brali udział wszyscy, zdrowi, niepełnosprawni, duzi, mali. Wszystko odbywało się ponad podziałami, niczym w wielkiej rodzinie. Były nawet sztafeta i znicz olimpijski z lampy na komary - skomentował Kozanecki.

- Chcieliśmy pokazać również, że motocyklistów szosowych, żużlowych, quadowców i grupę militarną można wrzucić do jednego worka pod nazwą "pasjonaci". Są to ludzie o wielkich i gorących sercach, a nie tylko "dawcy narządów" czy skręcający w lewo, którzy ryzykują zdrowiem i jeszcze za to płacą, jak się zwykło mówić - dodał prezes stowarzyszenia ostrowskich żużlowców-amatorów.

Impreza zorganizowana została przy współpracy Tasmania Racing, AKŻ Speedway Ostrów, Iskra MC Poland, Grupy Rekonstrukcji Historycznej "3 Bastion Grolman", Olanka, parkrun, Chops i Misz-Masz.

Czytaj także: Miniżużel: dominatorzy z Rybnika wygrali w domu

- Przede wszystkim ogromne podziękowania należą się w pierwszej kolejności grupie Tasmania Racing, która udostępniła nam swój obiekt i którzy zajęli się stroną logistyczną, podstawili swój sprzęt, zapewnili poczęstunek, namioty, a także licznie przybyli całymi rodzinami na to wydarzenie - powiedział Cezary Kozanecki.

Podobnie jak podczas rywalizacji żużlowców-amatorów, to nie wynik był najważniejszy, a możliwość integracji. - Dla nas najważniejsze było zobaczyć uśmiechy na twarzach uczestników. Myślimy, że nikt nie wyjechał z Dalabuszek niezadowolony. Uważam, że udało się pokazać, że sporty motocyklowe to nie tylko ściganie się i walka o punkty, ale także sprawianie radości innym - zakończył Kozanecki.

Warto podkreślić, że dzień wcześniej, przy okazji IV rundy cyklu Kaczmarek Electric Speedway Cup w Ostrowie, czwórka pełnoletnich podopiecznych grupy Misz-Masz wystąpiła w roli asystentów podprowadzających. Żużlowcy-amatorzy po raz kolejny pokazali, że chętnie włączają się we wszelkie akcje charytatywne.

Komentarze (0)