Jechałem w pięciu biegach na pękniętej ramie - wypowiedzi po meczu Kolejarz Rawicz - Orzeł Łódź

Kolejarz Rawicz po ośmiu odjechanych w tym sezonie spotkaniach znajduje się w bardzo trudnej sytuacji. Niedzielna porażka dwoma punktami z Orłem Łódź sprawiła, że w rawickim obozie zapanował smutek i żal po przegranej. Zawodnicy oraz trener z nietęgimi minami opowiadali po zawodach o ich przebiegu. Zupełnie odmienne nastroje mieli łodzianie, którzy są w kapitalnej wręcz sytuacji przed fazą play-off.

Henryk Jasek (trener Kolejarza Rawicz): Kurczę, wierzyłem, że wygramy w tym meczu. Nie szło najlepiej dziś zawodnikom, na których liczyłem, że zdobędą trochę więcej punktów. Mieliśmy zamiar sprawdzić Simona Walkera, jak widać jemu także ten mecz nie wyszedł. Anglik upadł co prawda na treningu, ale przecież to nie powód, by pojechał w tym spotkaniu tak słabo. Każdy zawodnik po części zawalił te zawody. Marcinowi Nowaczykowi też nie wychodziło najlepiej, a przecież w ostatnim meczu pojechał bardzo dobrze.

Marcin Nowaczyk (Kolejarz Rawicz): Co ja mam w tej chwili powiedzieć? W dzisiejszych zawodach spaliło mi się sprzęgło, na ostatni bieg założyłem inną tarczkę i było już lepiej. Na trasie jednak straciłem dobrą pozycję. Najłatwiejszy teoretycznie z meczów, które przed nami to ten z Polonia Piła u siebie, mimo tego, łatwo w nim nie będzie. Będziemy się starać w najbliższych meczach jechać jak najlepiej.

Emil Idziorek (Kolejarz Rawicz): Odnośnie mojego upadku to powiem w ten sposób: zahaczyłem hakiem o płot. Jeżdżę pewniej, nie po całej szerokości toru, trzymam się raczej wewnętrznej. Tor mimo tego, że był dziurawy, nie sprawiał mi żadnych problemów. Szkoda, że przegrałem swój piętnasty bieg, który decydował o wyniku spotkania. Wierzę w to, że gdybym wygrał wtedy start, to byłbym w stanie przyjechać do mety jako drugi, za Sebastianem Aldenem. Niestety w dwóch swoich ostatnich biegach miałem bardzo kiepskie starty, po prostu stałem w miejscu, gdy puszczałem sprzęgło. Przed meczem miałem pewne problemy sprzętowe, okazało się, że mam pękniętą ramę w motocyklu. Obawiałem się, że przez to może zdarzyć się jakiś wypadek, ale na szczęście nic się nie stało. Zaryzykowałem, pojechałem z pękniętą ramą pięć biegów i udało się zaliczyć dobry mecz, cieszę się z tego.

Sebastian Alden (Kolejarz Rawicz): Mieliśmy szansę na zwycięstwo w tym meczu, niestety nie udało się. W biegu piętnastym mogliśmy uratować remis, ja wygrałem ten wyścig, ale Emil (Idziorek - przyp.red.) był trzeci. Tor był dzisiaj bardzo ciężki, mijanki zdarzały się bardzo rzadko, istniała właściwie tylko jazda po wewnętrznej części toru. Ostatnio moja forma uległa poprawie i uważam, że jest naprawdę dobra. Jeszcze dwa tygodnie temu miałem pewne problemy, jeździłem gorzej, ale mój ostatni występ w Allsvansken League oraz ten niedzielny w Polsce potwierdzają, że moja forma wzrosła.

Stanisław Burza (Orzeł Łódź): Bez wątpienia był to mecz z gatunku dreszczowców. Szkoda na pewno Piotrka Dyma, który na tym torze spędził wiele lat i zna go bardzo dobrze, a ponadto praktycznie zawsze dobrze sobie tutaj radził. Piotr wjechał pewnie w koleinę czy w cięższy fragment toru, wyprostowało go i uderzył w bandę. W tej chwili czekamy na diagnozę lekarską, co właściwie stało się z nim. Każdy jest zaniepokojony. Mecz był bardzo napięty, do ostatniego wyścigu. Gdybym w ostatnim wyścigu przyjechał jako ostatni, wynik meczu byłby remisowy. Przyjechałem drugi i zawody te wygraliśmy. Z pewnością wszyscy będziemy zadowoleni jechać do domu, także ja. Był to jeden z moich najlepszych meczów w tym roku. Wszyscy liczymy na awans do pierwszej ligi, walczymy o niego i o niego jedziemy.

Mathias Schultz (Orzeł Łódź): Bardzo dobry mecz dla mojej drużyny, dla mnie niestety gorszy. Wystąpiłem w zaledwie dwóch biegach, tor był dziś trudny. Jeździłem co prawda wcześniej w Rawiczu, ale miałem w tych zawodach problemy z torem. Mam nadzieję, że uda nam się awansować do pierwszej ligi, ale do wszystkiego trzeba podchodzić ze spokojem. Następny rok to następny rok, na razie trzeba się skupić na jeździe o ten awans.

Zdzisław Rutecki (trener Orła Łódź): Spodziewaliśmy się tego, że gospodarze na swoim torze postawią nam poprzeczkę wysoko. Jechaliśmy do Rawicza z myślą, by to spotkanie rozstrzygnąć na własną korzyść. W biegu piętnastym doszło do upadku, w chwili gdy rozmawiamy nie wiadomo jeszcze, co jest z Piotrkiem Dymem. Na razie wiem tylko, że jest ogólnie potłuczony.

Komentarze (0)