Bartosz Zmarzlik zaliczał się do faworytów PGE Indywidualnych Międzynarodowych Mistrzostw Ekstraligi. Polak od lat bryluje w najmocniejszej lidze świata, ale jeszcze nigdy nie udało mu się wygrać zawodów, w których startują najlepsi z najlepszych. - Jest to na pewno dla mnie coś nowego. Tego tytułu nie miałem jeszcze w karierze. Fajnie wygrać tak mocno obsadzone zawody. Zwyciężyłem w decydującym wyścigu finałowym, do którego dostałem się bezpośrednio po rundzie zasadniczej. Jestem zadowolony, bo nie dość, że trochę spróbowałem różnych ustawień sprzętu, to na dodatek udało się wygrać - powiedział żużlowiec truly.work Stali Gorzów.
Zmarzlikowi do pełnej kolekcji indywidualnych tytułów brakuje jeszcze złotego medalu IMP i tytułu indywidualnego mistrza świata. - Żebym był spełnionym sportowcem, brakuje mi jeszcze dwóch tytułów. Będę o nie walczył. Nie chcę składać deklaracji, że je wywalczę, ale mogę obiecać, że dopóki będę miał siły, poświęcę wszystko tej dyscyplinie sportu, żeby jechać jak najlepiej - mówi wicemistrz świata.
Polak podczas zawodów PGE IMME imponował spokojem, ale przede wszystkim podejmował dobre decyzje odnośnie ustawień motocykli. Chłodnej głowy czasami brakuje mu podczas zawodów Grand Prix. - To moja wina, bo na Grand Prix czasami jest już wszystko ustalone przed pierwszym wyścigiem, a ja jeszcze coś zmieniam, bo chcę lepiej. Zupełnie niepotrzebnie. Te zawody mi pokazały, że jestem w stanie walczyć z najlepszymi, tylko potrzeba mi dobrych ustawień motocykli, właściwego podejścia i skutecznego planu działania - podsumował nowy Indywidualny Międzynarodowy Mistrz Ekstraligi.
Zobacz także: Gorący telefon Jasona Doyle'a. Australijczyk poczeka z decyzją
Zobacz także: Kuriozalna sytuacja w Gdańsku. Janusz Kołodziej zapomniał plastronu i został wykluczony
ZOBACZ WIDEO Polscy juniorzy za ten pomysł go nie pokochają