Żużel. Janusz Kołodziej wśród legend. Będzie jedną z nich (bohater weekendu)

WP SportoweFakty / Jakub Brzózka / Na zdjęciu: Janusz Kołodziej
WP SportoweFakty / Jakub Brzózka / Na zdjęciu: Janusz Kołodziej

Zmarzlik, Pawlicki, Janowski, Dudek - te nazwiska najczęściej przewijały się w rozważaniach na temat szans na złoto w finale IMP. Tymczasem trofeum znowu zgarnął Janusz Kołodziej, który zaczyna stawać się specjalistą od tej imprezy.

Weekend dla Janusza Kołodzieja rozpoczął się od wpadki podczas PGE IMME, gdy zapomniał włożyć plastron z numerem startowym. Wobec tego, mimo że wygrał wyścig, został wykluczony zgodnie z regulaminem. W ogóle piątkowe zawody w Gdańsku wychowankowi tarnowskiej Unii nie ułożyły się pomyślnie. Nie licząc rezerwowych, ukończył je jako przedostatni z raptem dwoma punktami na koncie. Poza tym biegiem, który wygrał, a z którego został przez kuriozalną sytuację wykluczony, wyglądał po prostu mizernie.

W ciągu kilkudziesięciu godzin przeszedł jednak fantastyczną metamorfozę. Ostatnio w naszym studio opowiadał, że przegrane i nieprzychylne komentarze go mobilizują. Skoro więc naczytał się, że jest gapa, bo zapomniał o plastronie, w niedzielę z nawiązką się zrehabilitował. Szybka regeneracja, psychiczna i fizyczna, nie rozpamiętywanie porażek, ale wyciąganie z nich konstruktywnych wniosków, tak aby przekuć je później w sukces - to cechuje największych sportowców na świecie.

Naturalnie wielkie znaczenie miało miejsce rozgrywania zawodów, bo w niedzielę Kołodziej mógł wykorzystać znajomość toru leszczyńskiej Unii, której barw broni na co dzień. Stawka była jednak wyborowa i to w takich zawodnikach jak Piotr Pawlicki, Bartosz Zmarzlik czy Maciej Janowski upatrywano zwycięzcę. Tymczasem to Kołodziej pogodził wszystkich faworytów i do tego zrobił to w świetnym stylu, po kapitalnej szarży w finałowym wyścigu, w którym za rywali miał... całą wymienioną wyżej trójkę. A przecież przed turniejem z reprezentantów gospodarzy od Kołodzieja wyżej stały akcje nawet Bartosza Smektały.

ZOBACZ WIDEO: Janusz Kołodziej: Komentarze w internecie problemem dla zawodników, choć mnie hejt nakręca

Wygrywając w niedzielę Kołodziej pokazał, że jest prawdziwym specjalistą od finałów Indywidualnych Mistrzostw Polski. Jak już informowaliśmy, dokonał tego po raz czwarty w karierze i klasyfikuje go to na czwartym miejscu w tabeli medalowej (zobacz szczegóły ->>). Prześcignął już takie legendy, które święciły wiele triumfów i zasłużyły się dla polskiego żużla, jak Roman Jankowski, Edward Jancarz czy Florian Kapała.

Łącznie Janusz Kołodziej ma siedem medali IMP - 4 złote i 3 brązowe. Przed nim jeszcze kilka lat jazdy na najwyższym poziomie, więc całkiem realne jest, że w klasyfikacji najbardziej utytułowanych zawodników krajowego czempionatu wskoczy na drugie miejsce, które obecnie zajmuje Zenon Plech z pięcioma mistrzostwami i dwoma srebrnymi medalami. Niepoważnym byłoby natomiast liczyć, by wyprzedził prowadzącego w tej tabeli Tomasza Golloba, bo nasz najlepszy żużlowiec w historii wykręcił w IMP wynik niebotyczny (8 razy złoto, 5 srebro i 3 brąz), choć wydarzenia sportowe (nie tylko te żużlowe) pokazują, że w sporcie nie ma rzeczy niemożliwych.

Czytaj także: Dariusz Ostafiński: Janusz Kołodziej dał taki popis jak Freddie Mercury na Live Aid

Lista sukcesów Janusza Kołodzieja jest imponująca, stale się powiększa i korzystnie wypada na tle innych zawodników. Chyba nikt nie ma wątpliwości, że to o Kołodzieju kiedyś usłyszymy, iż jest jedną z żużlowych legend. To m.in. do niego będą przyrównywani następcy. W tym momencie, bez dwóch zdań, jest jedną z najwybitniejszych polskich postaci "czarnego sportu". Wielkie gratulacje panie Januszu!

Komentarze (2)
Fan.
16.07.2019
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Może wyrównać. 
avatar
Dave Wlkp
15.07.2019
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Gratulacje Janusz!!!