Nic dziwnego, że Unia Tarnów jest jednym z kandydatów do zwycięstwa w Nice 1.LŻ. Zespół ma w składzie dwóch najlepszych zawodników rozgrywek. Peter Ljung i Wiktor Kułakow jadą jak z nut. W przypadku Szweda takich występów można było się spodziewać, bo od lat jego nazwisko na pierwszoligowych torach to uznana marka. - Lekkim zaskoczeniem jest na pewno Wiktor. Nie spodziewałem się aż tak dobrej jazdy, ale to nie znaczy, że nie wierzyłem w tego chłopaka. Zakładałem, że rozwinie skrzydła przy regularnych występach i tak się stało. Z Peterem Ljungiem jak na pierwszoligowe warunki stanowią gwiazdorski duet - mówi nam prezes Łukasz Sady.
Szefowi Unii Tarnów trzeba oddać, że z Ljungiem i Kułakowem trafił w dziesiątkę. Teraz wyzwaniem będzie zatrzymanie obu zawodników na kolejny sezon. Teoretycznie łatwiejszy wydaje się temat Szweda, który ma ważną umowę. - Kontrakt jest ważny, ale trzeba jeszcze dogadać warunki finansowe. Musimy usiąść do rozmów. Kontrakty mogą być kilkuletnie, ale obie strony muszą się jeszcze każdorazowo dogadać w temacie finansów. Jeśli obie strony nie dojdą do porozumienia - zawodnik ma wolną rękę. O tym jednak nie myślimy. Na razie skupiamy się na realizacji tegorocznego celu, a przypominam, że był nim atrakcyjny, emocjonujący żużel i awans do fazy play-off. Chyba nikt z kibiców w tym sezonie nie narzekał na brak emocji w meczach z udziałem Unii Tarnów. Jesteśmy blisko awansu do play-off, ale musimy jeszcze postawić kropkę nad "i". Do meczu z Gdańskiem przygotowujemy się bardzo mocno i poważnie - podkreśla Sady.
Zobacz także: Prezesi najlepszej ligi świata badają grunt. Wiadomo, że do PGE Ekstraligi bardzo chce awansować PGG ROW
Prezes wierzy, że obaj zawodnicy pozostaną w Tarnowie. Duży optymizm panuje zwłaszcza w przypadku Wiktora Kułakowa. - Nie tak dawno odbyłem z nim wstępną rozmowę. Zadeklarował chęć dalszej jazdy w naszym klubie. Poinformował, że nawet przy zainteresowaniu innych zespołów będziemy mieć pierwszeństwo w negocjacjach. Z Peterem temat jest otwarty - tłumaczy Sady.
Unia cały czas jest w grze o awans do PGE Ekstraligi. Jazda w najwyższej klasie rozgrywkowej to jednak złożony temat. Przeszkodę stanowi między innymi brak odpowiedniej infrastruktury. Niedawno informowaliśmy zresztą, że tarnowianie biorą pod uwagę starty w Rzeszowie.
- Przed sezonem mówiłem, że decyzją właścicieli klubu (a jest ich pięciu), potrzebujemy dwóch, trzech lat na złapanie oddechu organizacyjno-finansowego, co jest w dużej mierze związane z brakiem wsparcia i promocji dyscypliny ze strony władz miasta, a także kosztami utrzymania Stadionu Miejskiego. Przypomnę, że spoczywają one w 100 proc. na barkach klubu i wynoszą ponad 400 tysięcy złotych rocznie. Realizujemy cele sportowe i szkoleniowe. Play-off jest na wyciągnięcie ręki, a w UKS Jaskółki, z którym ściśle i bardzo dobrze współpracujemy, pojawiają się kolejne talenty. Niestety, cały czas problem stanowi także stadion. Nie mamy obiektu, który spełnia ekstraligowe wymogi - podsumowuje Sady.
ZOBACZ WIDEO: Janusz Kołodziej: Komentarze w internecie problemem dla zawodników, choć mnie hejt nakręca