[tag=35279]
Maksym Drabik[/tag] był podstawowym juniorem w polskiej kadrze podczas finałów Speedway of Nations w Togliatti. Junior Betardu Sparty Wrocław zastąpił w reprezentacji Bartosza Smektałę, który bronił polskich barw podczas półfinałowej potyczki SoN w niemieckim Landshut.
Mogło się wydawać, że zrezygnowanie z aktualnego IMŚJ i postawienie na Drabika jest dosyć ryzykowne. Jednak, jak się okazało, Maksym Drabik w każdym ze swoich występów potwierdził swoją wysoką jakość prezentowaną chociażby na torach PGE Ekstraligi.
Junior Betardu Sparty Wrocław podczas dwóch dni rywalizacji pojawił się na torze cztery razy i zdobył łącznie 6 punktów. Natomiast szczególnie należy pochwalić zawodnika za to, że w momencie kiedy gorzej dysponowany był Maciej Janowski to potrafił go godnie zastąpić i w parze z Bartoszem Zmarzlikiem wygrywali cenne biegi dla polskiej reprezentacji. Dodatkowo należy zwrócić uwagę, że wśród wszystkich zespołów rosyjskiego finału jedynie młodzieżowiec kadry Danii - Frederik Jakobsen - miał większy wkład w wynik punktowy drużyny niż Drabik.
ZOBACZ WIDEO Trudny sezon Stali Gorzów. Bez poprawy skończy się w barażach
Zobacz także: Telefoniczne rozmowy o Zmarzliku i ciepłych kluchach
Pomimo dobrego występu i wartościowego wkładu dla wyniku drużyny, sam zawodnik podczas konferencji reprezentacji Polski zachowywał skromność. - Ja byłem tylko małą formalnością na kilka biegów. Starałem się być do dyspozycji trenera w każdym momencie podczas tych dwóch dni. Niestety w związku z tym, też nie było mi łatwo znaleźć odpowiednich ustawień motocykla, ponieważ samej jazdy miałem bardzo mało. Jednak mam nadzieję, że dołożyłem swoją skromną pracę do tego wyniku - mówił Maksym Drabik. - Chyba dołożyłem więcej uśmiechu i atmosfery niż punktów - dodał podczas konferencji prasowej.
Polski młodzieżowiec nie ukrywa również zadowolenia z wyniku jaki osiągnęła reprezentacja. - Doceniajmy to co mamy, ponieważ wynik jest naprawdę bardzo dobry - ocenił wynik reprezentacji Drabik.
Zobacz także: Dudek nie zlekceważył kadry
Żużlowiec Betardu Sparty Wrocław zwrócił również uwagę na to, że cały wyjazd nie był łatwy ze względu na problemy, które dotykały kadrę. - To były zawody rozgrywane w naprawdę specyficznych warunkach. Począwszy od lotniska, gdzie spóźniliśmy się na lot i musieliśmy czekać na kolejny w hotelu lotniskowym w Moskwie. Od tego zaczęła się nasza przygoda. Natomiast już w Togliatti musieliśmy zmierzyć się zarówno z warunkami, jak i formułą zawodów, która dla nas jest dość dziwna i ogólnie ciężka. Zawody były wyrównane od pierwszego biegu pierwszego dnia aż po ostatni bieg drugiego dnia. Dlatego musieliśmy być sfokusowani na każdy wyścig. Jednak zrobiliśmy co mogliśmy, aby sobie z tym wszystkim poradzić - podsumował polski junior.