- Początek zawodów miałem dobry, później zabłądziłem wraz z teamem niczym dzieci we mgle. Przekombinowaliśmy w motocyklu i było coraz gorzej. Na czternasty bieg wróciliśmy do tego, co było na początku. Nie było źle, ale zostałem zamknięty przez rywali. Taki jest speedway. Kto popełnia mniej błędów zwycięża. To są ułamki sekund w ciągu, których wiele może się zdarzyć - stwierdził Tomasz Gapiński.
Czytaj także: Klub PGE Ekstraligi zainteresowany Frederikiem Jakobsenem
Podpieczni Mariusza Staszewskiego od początku spotkania postawili twarde warunki gnieźnianom. Od początku derby wielkopolski przebiegały pod ich dyktando jakby to oni czuli się bardziej komfortowo na torze niż gospodarze. - Do Gniezna przyjechaliśmy po wygraną, ale wiedzieliśmy, że zawodnicy miejscowi są w dobrej dyspozycji. Byłem tutaj na poprzednim meczu Startu z Unią Tarnów jako komentator telewizyjny. Tamten przebieg spotkania wyglądał przerażająco dla gości. W związku z tym obawialiśmy się tego meczu, a nawet o bonusa. Cieszę się z wyniku drużyny, mamy dwa punkty i play offy. Do następnego meczu możemy podejść na większym luzie. Chcemy odjechać go cało i zdrowo oraz najlepiej ze zwycięstwem, bo takie mecze smakują lepiej - dodał 37-letni zawodnik.
Czytaj także: Żużel. Andriej Kudriaszow traci kolejny sezon. Chce, by skończył się jak najszybciej
Po niedzielnym remisie w Gnieźnie Arged Malesa TŻ Ostrovia zapewniła sobie awans do pierwszej czwórki Nice 1.L.Ż. Przed sezonem wiele osób nie brało takiego scenariusza w ogóle pod uwagę. - Brak ciśnienia ze stronu klubu i kibiców oraz nas samych opłacił się. Najważniejsze to zachować spokój i robić swoje. Teraz niezależnie na kogo trafimy zabawa zacznie się od początku. Każdy niuans i punkcik będzie decydował o końcowym wyniku - podsumował Gapiński.
ZOBACZ WIDEO: Stanisław Chomski wie, czego potrzebuje reprezentacja Polski