Żużel. Złodzieje startów. Leon Madsen i długo, długo nikt. Duńczyk ma szczęście, że jeździ w Częstochowie

WP SportoweFakty / Katarzyna Łapczyńsk / Na zdjęciu: Leon Madsen
WP SportoweFakty / Katarzyna Łapczyńsk / Na zdjęciu: Leon Madsen

Leon Madsen ma najwięcej ostrzeżeń za starty, bo albo rusza się pod taśmą, albo próbuje się wstrzelić. Sędziowie wiedzą, że muszą na niego uważać, ale i tak Duńczykowi udaje się często ich przechytrzyć. Pomaga mu to, że jest zawodnikiem Włókniarza.

Tomasz Gollob mówi, że zawodnicy kradnący starty, to zjawisko, z którym trzeba walczyć. Podkreśla, że jest to najzwyklejsze w świecie oszustwo, a w obecnym żużlu, gdzie ciężko wyprzedza się na dystansie, wygrany start na 90 procent daje też zwycięstwo w biegu. Oszust na pierwszych metrach zyskuje przewagę. Nawet jeśli jest ona minimalna, to wystarczy. Dzięki temu może wsadzić łokieć przed rywala, założyć go, a tak w ogóle, to dyktuje warunki.

Sędziowie, których krytykuje się za aptekarską dokładność pod taśmą, mówią, że wielu zawodników prosi ich na odprawie, żeby uważać na tych, którzy kradną starty. Paweł Słupski będąc gościem Magazynu Bez Hamulców, przyznał, że takie rozmowy to chleb powszedni.

Czytaj także: Wszyscy nagle polubili prezesa Mrozka. Zobacz za co
Gdy pytamy arbitrów, choć nie tylko ich, o największych złodziei startów, to na plan pierwszy wysuwa się jedno nazwisko - Leon Madsen. Podobno tylko Adrian Gała z Car Gwarant Startu Gniezno mógłby się z nim równać. Swoją drogą, to wielu zawodników próbuje oszukać sędziego na starcie. Robią to do pierwszego ostrzeżenia. Jak już je dostaną, to w każdym kolejnym biegu pokazują, że na starcie można stać nieruchomo.

ZOBACZ WIDEO: Żużel. Historyczny spadek stał się faktem. Zobacz skrót meczu Fogo Unia Leszno - Get Well Toruń

Madsen ma najwięcej ostrzeżeń za starty, a mógłby ich mieć jeszcze więcej. Sędziom nie zawsze udaje się jednak wychwycić jego ruchy pod taśmą. Duńczyk bardzo często próbuje się też wstrzelić i często mu się udaje. Zwłaszcza w Częstochowie. Od arbitrów słyszymy, że tam się Madsenowi wiele udaje, bo odległość linii startu od wieżyczki jest bardzo duża. Na dokładkę bardzo źle widać na polach trzecim i czwartym. Gdyby Leon był żużlowcem klubu, gdzie odległość między startem a wieżyczką jest mniejsza, mógłby mieć więcej ostrzeżeń.

Oczywiście trudno potępiać Madsena za to, że próbuje. Start jest ważny, jest też elementem show. Zawodnik podejmuje więc ryzyko i jeśli widzi, że ono mu się opłaca, a poza tym wiele rzeczy uchodzi mu na sucho, to próbuje dalej.

Ktoś powie, że przecież sędziowie nie powinni się tłumaczyć tym, że wieżyczka daleko. Mają przecież możliwość obejrzenia powtórek. To prawda, że arbiter ma monitor, ale w momencie startu patrzy na tor, a powtórek, które kibice oglądają w telewizji, sędzia nie widzi od razu. Musi na niego poczekać. Czasami to bardzo długo trwa. Poza wszystkim praca arbitra nie polega wyłącznie na pilnowaniu Madsena, względnie innego kradnącego starty zawodnika. W takiej sytuacji pewne rzeczy mogą umknąć.

Madsenowi wiele się udaje nie tylko ze względu na kiepską widoczność sędziego w Częstochowie, ale i też z tego powodu, że wielu jego kolegów też próbuje kraść starty. Jak arbiter ma w biegu dwóch takich, co kradną, to wtedy drobny ruch Leona może pozostać niezauważony.

Pozostając przy forBET Włókniarzu, można stwierdzić, że pojedyncze próby kradzenia startu ma Fredrik Lindgren. Całkiem sporo, choć nie tyle, co Madsen, ma ich za to Adrian Miedziński. W Betard Sparcie Wrocław na pierwszy plan wysuwają się Maciej Janowski i Max Fricke. Obaj działają na zasadzie, że próbują do pierwszego ostrzeżenia.

W Get Well Toruń problemy pod taśmą sprawiają Niels Kristian Iversen i Rune Holta. W MRGARDEN GKM Grudziądz przede wszystkim Przemysław Pawlicki. Za to na dysponującego dobrym startem Artioma Łagutę sędziowie praktycznie nie patrzą, bo nie trzeba. On nie kradnie. Zresztą podobnie jak Jarosław Hampel z Fogo Unii Leszno. Kiedyś miał łatkę "czołgisty", bo ruszał się na starcie. Teraz Jarek wie, że wszystkie oczy są na niego zwrócone, więc nawet nie próbuje.

Czytaj także: Rok temu był szok i niedowierzanie. Rocznica śmierci Tomasza Jędrzejaka

W Unii tym, który stara się czasami wstrzelić, jest Piotr Pawlicki. W Speed Car Motorze Lublin to samo, choć częściej, robi Paweł Miesiąc. Ileż to już było takich startów, gdzie taśma ledwo poszła w górę, a Miesiąc już jechał. W Stali ostrzeżenie można w ciemno wpisać Peterowi Kildemandowi, bo on też często próbuje oszukiwać. W Stelmet Falubazie Zielona Góra robią to, choć sporadycznie, Piotr Protasiewicz i Michael Jepsen Jensen.

A już tak na marginesie, to czasami ciężko wsadzić danego zawodnika do konkretnej szuflady. Takiemu Miedzińskiego często zdarza się, że zanim stanie nieruchomo wykona ruch. Wiele więc zależy od interpretacji sędziego. Ostatnio arbitrzy są wyczuleni, dają ostrzeżenia za byle drgnięcie. Może temat kradzionych startów pomoże nam rozwiązać technika. Za rok mają wejść czujniki i transpondery, więc sędziowie dostaną narzędzie, które pozwoli im skutecznie walczyć ze złodziejami.

Źródło artykułu: