Żużel. Start może się znaleźć w tarapatach. Damian Stalkowski opuścił tor na noszach

WP SportoweFakty / Ilona Jasica / Na zdjęciu: Damian Stalkowski
WP SportoweFakty / Ilona Jasica / Na zdjęciu: Damian Stalkowski

Nieciekawe obrazki w Gnieźnie. W XII odsłonie meczu Car Gwarant Start Gniezno - Arged Malesa TŻ Ostrovia groźny upadek zaliczył Damian Stalkowski. Junior gospodarzy trafił po tej kraksie na nosze i do karetki.

Tuż po tym, jak Damian Stalkowski trafił do karetki, przedstawicielka opieki medycznej poinformowała, że nie jest potrzebna natychmiastowa podróż do szpitala.

Więcej konkretnych informacji na temat stanu zdrowia młodzieżowca, niestety, nie udało się uzyskać. Wiemy jednak, że zawodnik uskarżał się na ból w klatce piersiowej i w okolicach odcinka lędźwiowego kręgosłupa.

Czytaj także: Żużel. Nie łapał się na szprycę, a później dominował. Dobry prognostyk dla Juricy Pavlica

W pechowym wyścigu Stalkowski słabo wyszedł ze startu, ale nie miał zamiaru odpuszczać walki o jeden punkt. Dwoił się i troił, by wyprzedzić Marcina Kościelskiego. Wydawało się, że wkrótce przedostanie się na trzecią lokatę, bo "na oko" miał większą prędkość od przeciwnika.

ZOBACZ WIDEO Sędzia Paweł Słupski przyznaje: Dostajemy niezbyt miłe informacje

Niestety, reprezentant Car Gwarant Startu Gniezno przesadził i za szybko chciał minąć przeciwnika. Popełnił błąd, zahaczył o Kościelskiego i upadł. Do kraksy doszło na pierwszym łuku trzeciego okrążenia XII odsłony dnia. Stalkowski wymagał pomocy medyków - trafił na nosze i do karetki.

Czytaj także: Żużel. Przemysław Pawlicki wyszarpał koronę. "Była walka do samego końca"

Jeżeli Damian Stalkowski doznałby jakiejś kontuzji i nie mógłby jechać w rewanżowym półfinale Nice 1. Ligi Żużlowej w Ostrowie Wielkopolskim (25 sierpnia), byłoby to dla czerwono-czarnych duże osłabienie. Start znalazłby się w tarapatach, bo zostałby z zaledwie jednym juniorem objeżdżonym na zapleczu PGE Ekstraligi.

Źródło artykułu: