Tomasz Walczak: Przeciwności losu mogą podziałać mobilizująco na zespół (wywiad)

WP SportoweFakty / Mateusz Wójcik / Na zdjęciu: Tomasz Walczak (z prawej)
WP SportoweFakty / Mateusz Wójcik / Na zdjęciu: Tomasz Walczak (z prawej)

Przed Falubazem jeden z ważniejszych meczów tego sezonu. W zespole wielka mobilizacja, by awansować do wielkiego finału. - Wiemy jaki ciężar gatunkowy niesie za sobą ten mecz - mówi Tomasz Walczak.

[b]

Ewelina Bielawska, WP SportoweFakty: Przed Falubazem chyba najważniejszy mecz tego sezonu.
Tomasz Walczak, kierownik Stelmet Falubazu Zielona Góra: [/b]

Najważniejszy mecz tego sezonu będzie miejmy nadzieję w finale. Tego nam życzę. Zanim tam jednak dojedziemy musimy skupić się na niedzielnym pojedynku i on jest dla nas teraz kluczem do tego żebyśmy mogli uzyskać to co zaplanowaliśmy sobie przed sezonem.

Jak nastroje w zespole przed tym spotkaniem? 

Takie jak zawsze, czyli bojowe jak przed każdym meczem. Sezon był długi i jesteśmy tak naprawdę mocno zmotywowani. Każdy z nas wie jaki ciężar gatunkowy niesie za sobą to spotkanie.

W ostatnim meczu straciliście Nickiego Pedersena. Czy to zmieniło nastrój w teamie?

To dodatkowo nas mobilizuje, co myślę, że pozytywnie wpłynie na dyspozycję naszych zawodników i dadzą z siebie jeszcze więcej niż to co dawali do tej pory. Te przeciwności losu mogą podziałać naprawdę mobilizująco na zespół.

ZOBACZ WIDEO Chris Holder powinien zostać i odkupić winy. Inaczej zapamiętają go jako przegranego

Zobacz także: Typer WP SportoweFakty. W Zielonej Górze będzie na żyletki.

Często kontuzja i osłabienie zespołu wprowadza jeszcze większą bojowość w zespół.

Jeśli kontuzja jest potrzebna jakiejś drużynie do mobilizacji, to moim zdaniem sztab szkoleniowy jest wówczas niepotrzebny. Bo to sztab powinien być na tyle silny, by mobilizować team do działania w pełnym składzie. W naszym przypadku jest to mocne osłabienie. Mając w składzie pięciu mocnych liderów potrafiliśmy zawsze ich dodatkowo zmobilizować. Nie jest łatwo wytypować przy tym składzie czwórkę zawodników do biegów nominowanych, a nam się to udawało. Nie było wielkich konfliktów, dogadywaliśmy się.

Nikt nie miał nigdy pretensji?

Najczęściej występującym zawodnikiem z niekorzystnym numerem był Michael Jepsen Jensen. Myślę, że to jest dowód na to, że z Adamem potrafiliśmy tę drużynę tak poukładać, żeby nie wywoływało to jakichś znaczących konfliktów.

Można mówić o sporym pechu - kontuzja Nickiego Pedersena, upadki Piotra Protasiewicza w lidze polskiej i szwedzkiej. Sobotnie Grand Prix oglądaliście chyba na wdechu?

Nie mam pojęcia jak Adam Skórnicki oglądał te zawody. Ja najbardziej stresowałem się przed pierwszym wyścigiem, kolejne oglądałem już z pełnym przekonaniem że nic więcej już chyba nie może spotkać naszej drużyny i przystąpimy do zawodów tylko bez brakującego Nickiego. Jesteśmy już mocno osłabieni.

Limit upadków i pecha chyba już wykorzystaliście?

Znaczną część sezonu pojechaliśmy bez żadnych ekscesów, upadków czy kontuzji. Na koniec sezonu padła lawina sytuacji, w których momentami zatrzymywało się serce. Zwłaszcza ten mecz w Toruniu dał nam się we znaki. Mogliśmy stracić nie jednego, a trzech zawodników. Nie wiem jak wówczas skończylibyśmy sezon. Wydaje mi się, że to była i tak najmniejsza ilość pecha jaką mogliśmy spotkać od losu. Kiedy zobaczyłem wtorkowy groźny upadek Protasiewicza byłem przekonany, że mamy w zespole kolejną kontuzję. Byłem pełen niepokoju czy będzie w stanie wystartować w niedzielę. Tymczasem on pojechał już w czwartkowym meczu w Szwecji.

Martin Smoliński zastąpi kontuzjowanego Nickiego Pedersena. Poruszyliście niebo i ziemię żeby tak się stało.

Nie było to proste żeby ściągnąć go na nasz mecz, ponieważ niemiecka federacja postawiła nam wysoko poprzeczkę. Analizowaliśmy regulamin, który obowiązuje w tym sezonie czy w przypadku występu Martina w Polsce niemiecka federacja nie zawiesi zawodnika. Finalnie okazało się, że to co wnioskowaliśmy jest po naszej stronie. Martin jest mocno zmotywowany, bowiem otwiera się przed nim naprawdę duża szansa na to, żeby się pokazać w polskiej lidze i ważnych kilku meczach.

Martin Smoliński nie miał okazji startować w żadnym z treningów przed meczem. 

To zawodnik, który cyklicznie jedzie w lidze szwedzkiej. Brak treningu może spowodować że z czystą głową podejdzie do spotkania. Może naprawdę dobrze zapunktować.

Prognozowane są opady deszczu na niedzielny wieczór. Nie obawiacie się, że może to popsuć Wasze plany?

Jesteśmy doskonale przygotowani do tego meczu. Nie chciałbym bardzo, żeby cokolwiek pokrzyżowało nam plany, bo od tygodnia całymi dniami pracowaliśmy nad torem. Cała ekipa techniczna nie wychodziła praktycznie ze stadionu, chłopacy wykonali kawał ciężkiej roboty. Mam więc nadzieję, że ta praca zaowocuje dobrym wynikiem naszego zespołu.

Zobacz również: Ruszają play-offy w PGE Ekstralidze. Bez spokoju w Zielonej Górze

Komentarze (3)
avatar
Tomek z Bamy
1.09.2019
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
Wszystkie Tomki,to fajne chlopy:) 
avatar
Widzew Hamburg
1.09.2019
Zgłoś do moderacji
3
0
Odpowiedz
Sezon był długi?? To ile musi trwać miesięcy aby był odpowiedni?? 
avatar
speed01
1.09.2019
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Dlaczego zespól z Zielonej Góry ma opinię "płaczków"? Chodzi o tor?