Żużel. Get Well chce stworzyć potwora za wielkie pieniądze. Prezesi innych klubów łapią się za głowę

WP SportoweFakty / Katarzyna Łapczyńska / Na zdjęciu: para Sparty: Vaclav Milik, Maksym Drabik
WP SportoweFakty / Katarzyna Łapczyńska / Na zdjęciu: para Sparty: Vaclav Milik, Maksym Drabik

Get Well jest bliski pozyskania Wiktora Kułakowa, Vaclava Milika i Tobiasza Musielaka. Trwają rozmowy z Adrianem Miedzińskim i Pawłem Przedpełskim. Nieoficjalnie mówi się, że oferty składane przez torunian są poza zasięgiem innych ekip.

Jak udało nam się ustalić, niektórzy zawodnicy mieli otrzymać z Torunia oferty na poziomie 300 tysięcy złotych za podpis pod kontraktem i około trzech tysięcy za każdy zdobyty punkt. Takie stawki podają inni działacze z pierwszej ligi. To bardzo dużo. Do tej pory na zapleczu PGE Ekstraligi najlepsi płacili zdecydowanie mniej liderom swoich drużyn. Get Well Toruń zdecydowanie przebija konkurencję, co pokazuje, jak zdeterminowani są torunianie, żeby szybko wrócić do elity.

- Na papierze wygląda to obiecująco. Można nawet powiedzieć, że Get Well tworzy potwora - mówi nam Michał Kugler, były wiceprezes Stali Gorzów. - Torunianie na pewno mają pieniądze. Poza tym władze miasta z pewnością pomogą, bo nikt nie chce, żeby taki stadion jak Motoarena był areną zmagań pierwszoligowych - dodaje.

Zobacz także: TŻ Ostrovia otwiera drugą spółkę. Klub ma ciekawy pomysł, jak zarobić na pierwszą drużynę

Niektórzy prezesi klubów pierwszoligowych mówią nam, że Get Well oszalał i zapewniają, że nie będą rywalizować z torunianami na rynku transferowym. Inni kompletnie sobie nic z tego nie robią, bo wychodzą z założenia, że nazwiska i pieniądze nie jadą. W tym gronie jest prezes Arged Malesa TŻ Ostrovii. - Nie wiem, co proponują torunianie i powiem szczerze, że w ogóle mnie to nie interesuje. Mamy własne zasady budowania zespołu, które sprawdziły się w tym roku. To tylko sport. Faworyci nie muszą wygrywać. Przeżyliśmy już sporo. Nie tak dawno była obok nas Stal Rzeszów, która prężyła muskuły. Z kolei w tym roku liga była bardzo wyrównana. W gronie kandydatów do awansu byli wymieniani wszyscy poza Ostrovią. Nam się jednak udało sprawić niespodziankę - podkreśla Radosław Strzelczyk.

ZOBACZ WIDEO: Mirosław Kowalik: Jacek Frątczak winny spadku Get Well

- Na pewno nie zawrócimy z obranej drogi. Chcemy zachować ten zespół, który mamy. Może wzmocnimy się jednym żużlowcem. Nie będziemy się licytować, bo wiemy, że takiej ekipie jak torunianie nie podskoczymy. Może i jest u nas nieco biedniej, ale i tak może być porządnie. Pamiętajmy, że w Toruniu pracę znajdzie pięciu, maksymalnie sześciu klasowych seniorów. Na pierwszoligowe warunki jest ich znacznie więcej. Oni również muszą gdzieś jeździć. Poziom na zapleczu PGE Ekstraligi jest tak wyrównany, że trudno powiedzieć, kto wystrzeli z formą w sezonie 2020 - dodaje szef Ostrovii.

Zobacz także: Dojdzie do prawnego sporu Doyle'a z Get Well? Zawodnik nie rozumie, dlaczego za rok ma wracać

Nasz ekspert Michał Kugler podziela pogląd szefa Ostrovii. Jego zdaniem klub z Torunia, mimo wielkich planów transferowych i posiadanych pieniędzy, czeka bardzo trudne zadanie. - Pierwsza liga to nie jest bułka z masłem. Mamy Ostrovię, która sprawiła niespodziankę. W tym roku nie chcą awansować, ale kto wie, co będzie w przyszłym sezonie. Pozostałe ekipy są również bardzo silne. Do tego dochodzi Orzeł Łódź i Zdunek Wybrzeże, a więc dwa niezadowolone zespoły. Prezesi Zdunek i Skrzydlewski długo czekają na sukces i na pewno nie zabraknie im determinacji, żeby go odnieść. To będzie ciekawy sezon. Get Well faworytem? Tak, ale nawet przy takich transferach muszą szykować się na ostrą rywalizację - podsumowuje były wiceprezes Stali Gorzów.

Źródło artykułu: