Jeszcze kilkanaście dni temu zawodnicy Betard Sparty Wrocław dostawali zapytania z innych klubów, a taki Maksym Drabik, tak wynika z naszych informacji, negocjował nie tylko ze Stelmet Falubazem Zielona Góra, ale i Speed Car Motorem Lublin i forBET Włókniarzem Częstochowa. Jednak teraz jest tak, że wrocławscy żużlowcy mają święty spokój. Prezesi innych klubów najwyraźniej posłuchali prezesa Andrzej Rusko, który na ostatniej platformie komunikacyjnej mówił, żeby w trakcie play-off nie składać ofert jego zawodnikom (więcej przeczytasz TUTAJ).
Efekt mrożący mamy jednak nie tylko dzięki przemowie, ale przede wszystkim z powodu akcji Drabika. Po słowach Rusko inni doszli do wniosku, że Maksym nie potraktował kontraktowych rozmów poufnie, że o wszystkim opowiedział prezesowi Sparty. Nie wiadomo, czy zdradził wszystkie szczegóły, ale na pewno ci, którzy rozmawiali z młodym Drabikiem, mogli się poczuć niezbyt komfortowo. I nie chodzi wyłącznie o to, że prezes Rusko wywołał ich do tablicy.
Czytaj także: Falubaz ma inną koncepcję. Dalsza współpraca z Pedersenem nie miała sensu
Oczywiście cisza na linii zawodnicy Sparty - inne kluby nie potrwa wiecznie. Rynek jest na tyle słaby, że nikt nie może sobie pozwolić na to, by ot tak skreślić z listy kilku żużlowców. Po finałowym spotkaniu telefony najpewniej znowu się rozdzwonią.
Inna sprawa, że w ciemno można założyć, że przynajmniej przez jakiś czas prezesi będą w rozmowach bardziej ostrożni. Nie będzie sms-ów (ewentualnie będzie ich mniej), które zawodnicy będą mogli pokazać dotychczasowemu pracodawcy, by wywalczyć sobie podwyżkę.
ZOBACZ WIDEO Vaculik zdradza jak wyglądała męska rozmowa Pedersena z Jensenem