Żużel. Ostafiński z Hynkiem biorą się za łby: Duński czołg, Zmarzlik krok od złota i transferowe gry Łagutą

WP SportoweFakty / Michał Chęć / Na zdjęciu: Mikkel Michelsen i Grigorij Łaguta
WP SportoweFakty / Michał Chęć / Na zdjęciu: Mikkel Michelsen i Grigorij Łaguta

Dariusz Ostafiński i Kamil Hynek o Grand Prix, lidze i transferowej giełdzie. - Co ty wiesz o Łagucie - zdaje się pytać Ostafiński, bo też Rosjanin, choć Motor jest pewny, że ma go na kolejny sezon, jest mocno obecny w kontraktowych spekulacjach.

Dariusz Ostafiński, WP SportoweFakty: Przewaga Zmarzlika po rundzie w Cardiff stopniała z 9 do 7 punktów. Twoim zdaniem wystarczy?
Kamil Hynek, WP SportoweFakty: Musiałby wydarzyć się jakiś kataklizm, żeby Zmarzlik nie został trzecim polskim mistrzem świata. Okoliczności są sprzyjające. Niezła zaliczka, w perspektywie koronacja u siebie w domu. Chociaż z drugiej strony, nie potrafię jeszcze rozgryźć tego Bartka, czy on naprawdę nauczył się już wytrzymywać ciśnienie w najważniejszych momentach. Toruń będzie prawdziwym testem.

Hynek: Na Motoarenie przynajmniej dla mnie okaże się, czy przeszedł drogę z chłopca do mężczyzny.
Ostafiński: Cardiff nie miało nic wspólnego z ciśnieniem. Zdaje się, że w finale Madsen oszukał sędziego na starcie i Zmarzlik na tym stracił. Dobrze, że dojechał trzeci, bo w tej sytuacji więcej niż punkt nie dało się zrobić. Swoją drogą, to już jest irytujące, że w Grand Prix arbitrzy dają się nabierać na czołganie Leona pod taśmą. Dobrze, że w PGE Ekstralidze są warningi i takie wyczulenie na te sytuacje.

ZOBACZ WIDEO Cugowski pytany o kontrakt Łaguty z Motorem parsknął śmiechem

Czytaj także: Madsen najlepszy w Grand Prix w czołganiu pod taśmą

Hynek:
Rzeczywiście po tym sezonie Madsen mógłby napisać biografię "ja czołgista". Duńczyk w ostatnich latach nabrał dużego cwaniactwa. To wynika też z pewności siebie. Jak idzie, jak masz szybki sprzęt pod czterema literami, to czujesz, że wolno ci więcej.

Hynek: A co do warningów, no i co, że są? Mówi się, że Madsen oszukuje sędziów praktycznie w każdym wyścigu, a kojarzysz jakieś jego wykluczenie wynikające z dwóch ostrzeżeń?
Ostafiński: Nie kojarzę, ale też przeważnie jest tak, że po pierwszym ostrzeżeniu Madsen mocno się pilnuje. I żeby było jasne, to ja nie mam żadnych pretensji do niego, ale do sędziów, którzy tego nie wychwytują. W ogóle to głupio wygląda, jak sędzia z Danii puszcza rodaka w finale tak jak puszcza.

Hynek: Teorie spiskowe zawsze są chwytliwym tematem. Nigdy od nich nie uciekniemy, ale widzę pewien złoty środek. Rozwiązanie jest dość proste. Jeśli chcemy ograniczyć ryzyko konfliktu interesów i pomocy rodakowi na wieżyczce, niech organizatorzy wyznaczają takich sędziów np. na dwie ostatnie rundy, żeby nie rodzić spekulacji. Zamiast Polaka, Duńczyka, dać kogoś z Wielkiej Brytanii, Niemiec, Szwecji. Chyba nie trzeba nad tym za długo dumać.
Ostafiński: To, co mówisz, to jest oczywista oczywistość.

Ostafiński: Poza wszystkim ja nie twierdzę, że to była pomoc. To mógł być zwykły błąd. Chodzi o to, że ten błąd wypaczył wyniki finału, bo Madsen przez ukradzione metry tak zamknął Zmarzlika, że ten nie był w stanie zrobić na łuku niczego konstruktywnego i musiał się pogodzić z trzecim miejscem. Słabe to było i tyle. To samo bym powiedział, gdyby to Zmarzlik się czołgał i zyskał na tym dodatkowe punkty. Nie pierwszy raz przekonaliśmy się o tym, że sędziowanie w GP jest raczej kiepskie.

Ostafiński: Zostawmy jednak GP, choć ostatnia ligowa niedziela nie zwiastuje wielkich emocji. Chyba, że masz inne zdanie, że będą się działy cuda.
Hynek: Michał Łopaciński w czwartkowym Magazynie Bez Hamulców powiedział, żeby jeszcze nie zamykać finału. Między wierszami liczył na cuda, wracając do wydarzeń z Bydgoszcz. Wyraźnie nie opuszczał go dobry humor, choć potrafię sobie wyobrazić porażkę Unii i stypę na Smoczyku. Zaraz potem się jednak budzę. Swoją drogą byłby niezły cyrk, gdyby na koniec chyba raczej mocno średniego sezonu, biorąc pod uwagę emocje, Sparta sprawiła mega sensację i wydarła to złoto. Tego dnia Leszno długo by nie zapomniało.

Ostafiński: Masz bujną wyobraźnię, dlatego proponuję, żebyśmy pogadali o Grigoriju Łagucie, bo wokół niego rozpętała się prawdziwa burza. Prezes Motoru mówi, że jest spokojny o to, że Łaguta zostanie, ale wiele osób w to wątpi. Krzysztof Cugowski i Leszek Tilllinger nie uwierzą, dopóki nie zobaczą.
Hynek: E tam, od razu bujną. Kołodziej i Sajfutdinow nie docierają na czas, jednego juniora zamykają na dwie godziny w toalecie i po robocie.

Hynek: W ogóle, to jesteś w niezłej formie z rana. Chyba poleciały już te dwie kawy, bo niesłychanie skaczesz dziś z kwiatka kwiatek. Co do Łaguty, podzielam opinię. Dopóki nie podpisze papierka, nic nie jest pewne, to raz. A dwa, da się słyszeć głosy, że nadal chętnie proponuje swoje usługi w innych klubach. To ciekawe, że gość tyle razy zrobił z gęby cholewę, oburzamy się na jego zachowanie, wręcz nawołujemy, żeby środowisko odstawiło Łagutę na boczny tor, a prezesi i tak biegają za nim z wywieszonym jęzorem.

Ostafiński: Dobrych zawodników jest mało i to tłumaczy zachowanie prezesów. Natomiast Łaguta stracił wiele miesięcy jazdy przez doping i jakoś musi to sobie powetować. Prezesi, z którymi rozmawiałem, mówią, że cena wynosi 900 tysięcy za podpis i 8 tysięcy za punkt. Bardzo dużo mówi się też o tym, że mimo wszystko o Łagutę może zawalczyć Falubaz. Z drugiej strony prezes Adam Goliński oficjalnie zaprzecza, a rzekomo w środę zielonogórzanie doszli do porozumienia z Antonio Lindbaeckiem.

Ostafiński: Zastanawiam się tylko, czy właściciel Falubazu to kupi? Jak wytłumaczyć, że zamieniamy trzykrotnego mistrza świata na faceta, który ma potencjał, ale nic wielkiego dotąd nie osiągnął?
Hynek: Też nie rozumiem tej roszady. Jeżeli zespół zachowa ten sam kształt, a jedyna zmiana to ta Lindbaecka na Pedersena, to zamiast wzmacniać się, on się osłabia.

Hynek: Stawiam jednak taki wniosek, że skoro idziemy w stosunkowo taniego Szweda, a jest kasa na armatę, to działanie idzie w kierunku ściągnięcia mocnego Polaka w miejsce Protasiewicza. Też tak to rozumiesz?
Ostafiński: Coś może być na rzeczy. Protasiewicz lubi mieć plan B, o ile nie ma pewności, że dotychczasowy pracodawca chce z nim przedłużyć umowę. Widać jej nie ma, stąd Polonia Bydgoszcz. Pytanie, czy Falubaz kogoś znajdzie. Z Drabikiem się nie udało. Rozpytują o Hampela, ale nawet nie wiem, czy już do niego dzwonili.

Czytaj także: Halo, Polonia Bydgoszcz? Z tej strony Piotr Protasiewicz

Ostafiński: Przyszło mi jeszcze do głowy coś takiego, że może zaklepali Lindbaecka, ale jeszcze będą próbowali powalczyć o lepszą armatę. Jak się uda, to odpuszczą Antonia. Trzeci wariant to Lindbaeck plus mocny rezerwowy. Może stąd te wszystkie doniesienia o zainteresowaniu Lambertem.
Hynek: W Lamberta nie wierzę. On sam jest chyba zdegustowany swoją rolą w Lublinie i drugi raz się nie zgodzi na bycie żużlowcem pod numer osiem. Zejdzie ligę niżej i wybierze mniejsze pieniądze, ale pewny plac. To nie Łaguta, jemu zależy na rozwoju.

Hynek: A za tę opcję z odstrzeleniem Szweda na ostatniej prostej najmocniej trzyma kciuki prezes Mrozek. Jemu taki Antonio spadłby jak z nieba. Wiadomo, że na licytację z Falubazem ROW nie ma szans.
Ostafiński: Swoją drogą, to strasznie pokręcona ta giełda. Dużo się dzieje za kulisami, choć w wielu przypadkach zawodnikom chodzi wyłącznie o podbicie stawki tam, gdzie są. Myślę, że o to chodziło np. Drabikowi, który mógł prezesowi Rusko pokazać, ten mnie chce i daje tyle, a ten tyle. Dzięki temu Maksym zostanie w Sparcie na lepszych warunkach.

Hynek: Zasadniczo tak jest co roku. Niby zawodnicy przedłużają umowy w dotychczasowych miejscach, ale co się najeżdżą i spalą paliwo w busach to ich. Czuję jednak, że coś nas jeszcze przed listopadem zaskoczy i jakaś ciekawa wiadomość gruchnie. I tego sobie, tobie oraz kibicom życzę.
Ostafiński: Wiele będzie zależeć od tego, czy Motor ma weksel na Łagutę.

Źródło artykułu: