- Powiem szczerze, że jeszcze przed początkiem tego spotkania mieliśmy małą odprawę z trenerem Jankowskim, który uczulał nas, że tor będzie ciężki, przyczepny. Ostrowianie rozdawali karty, ponieważ byli u siebie. Spodziewaliśmy się ciężkiej przeprawy i myślę, że takie właśnie było niedzielne spotkanie - mówił po meczu z Lazurem Ostrów Sebastian Ułamek.
W trakcie spotkania zawodnicy obu zespołów kilka razy poprawiali rekord toru Chrisa Harrisa, co najlepiej świadczy o tym, że ostrowianie przygotowali bardzo przyczepny tor. - Skoro padały rekordy, to tor był mocno przyczepny i bardzo szybki. Łatwo się jednak nie jechało. Gdy ktoś jedzie z tyłu i dostanie ciężką nawierzchnią w przednie koło albo kombinezon, to od razu brakuje mocy - tłumaczył Ułamek.
Zawodnik Unii podkreśla, że jego zespół nadal czeka wiele pracy. - Przed nami jeszcze daleka droga. Regulamin jest w tym roku taki a nie inny i trzeba jechać do ostatniego spotkania, żeby Ekstraliga stała się faktem. Nie wybiegamy jednak daleko w przyszłość i myślimy o najbliższych pojedynkach. Będziemy robić wszystko, żeby odnosić w nich zwycięstwa. Kwestia awansu rozegra się jednak w ostatnim spotkaniu - wyjaśnia.
Ułamek dzień przed spotkaniem w Ostrowie startował w Cardiff. Jak żużlowiec Unii radził sobie w niedzielę ze zmęczeniem? - Mój sobotni występ w Grand Prix nie był zły. Kto wie, może w przyszłości będzie jeszcze lepiej. Obecnie pogoda nie jest sprzyjająca dla zawodników. Jest bardzo parno i duszno. Powiem szczerze, że 17:00 to wczesna godzina jak na zawody po rundzie Grand Prix, która kończy się o północy. Jeżeli chce się odpowiednio wcześnie dotrzeć do Polski, to trzeba zarezerwować samolot już na godzinę 6:00. W efekcie, miałem tylko trzy godziny snu. Reszta to podróż - zakończył Ułamek.