Żużel. Skończyło się na strachu. Do Linusa dociera powoli, co się stało (wywiad)

Coraz lepsze informacje dobiegają do nas z obozu Linusa Sundstroema. Zawodnik, który w wyniku niedzielnej kraksy podczas Mem. H. Żyto na torze w Gdańsku doznał rozległych obrażeń, a przez moment istniało poważne zagrożenie życia, wraca do zdrowia.

Kamil Hynek
Kamil Hynek
Linus Sundstroem WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Linus Sundstroem
Kamil Hynek, WP Sportowe Fakty: Posklejajmy fakty.  Po całym dniu mrożących krew w żyłach, fatalnych wieści ws. zdrowia Linusa Sundstroema, które wywarły niemałe poruszenie, nie tylko w środowisku żużlowym, wieczorem wreszcie powiało optymizmem. Może pan potwierdzić i uspokoić, że bezpośredniego zagrożenia życia w przypadku Szweda już nie ma? Szymon Bałabuch, członek teamu zawodnika, osoba upoważniona do kontaktów ws. zdrowia Linusa Sundstroema: Najkrócej powiedzieć, że skończyło się na strachu. Po kosmicznym "dzwonie" w Gdańsku Linusa najpierw położono na OIOM-ie. Na tego typu salę zawsze przewozi się ludzi, u których opiniuje się najwyższy stopień zagrożenia życia. Ten stan był rzeczywiście krytyczny, ale trwał chwilę. We wtorek wieczorem, po transporcie na Śląsk, z Linusem zaczęło się dziać coś niedobrego. Trudno mi, to tak nie odnosząc się do nomenklatury lekarzy określić poprawnie, ale przestała funkcjonować głowa. Trzeba pamiętać, że uderzenie było konkretne. Lekarze podkreślają, że urazy tej części ciała nie zawsze wychodzą bezpośrednio po upadku. Trzeba być gotowym na to, że mogą się uwidocznić nawet po trzech dniach. Zdania neurologów też były podzielone. Jedni mówili, że mamy do czynienia z małym obrzękiem mózgu, a inni z kolei, że to tylko wstrząśnienie. W końcu ustalono, że to coś na pograniczu. W brzuchu także nic nie stwierdzono.

CZYTAJ TAKŻE: Zdunek Wybrzeże Gdańsk ma wiernego kapitana

Zaraz po karambolu podejrzewano pęknięcie wątroby. Definitywnie wykluczono je w środę rano. Lekarze potrzebowali poobserwować parę dni, jak ona się zachowuje. Nie było krwawienia więc doktorzy zachowywali spokój. Podejrzewali, że pojawiła się na niej ryska, która może doprowadzić do pęknięcia. Dzięki Bogu tak się nie stało i chłop będzie żył długo i szczęśliwie!

Jak na na tę chwilę wygląda stan zdrowia Linusa?

Z godziny na godziny coraz lepiej.

Z czym więc teraz jest największy problem w przypadku Sundstroema. Już "tylko" pogruchotane kości?

Właściwie tak, sen z powiek spędza roztrzaskana noga i ręka. Żeby być precyzyjniejszym, to złamane jest udo i wysoko przy barku ramię. Linusa czekają dwie długie i wyczerpujące, kosztujące mnóstwo sił operacje. Wspominałem, że narządy są całe, a to najważniejsze. Ponadto zostanie przeprowadzone jeszcze jedno dodatkowe badanie głowy, ponoć potwierdzające, że jest z nią wszystko w porządku.

Jak to?

Takie rzeczy trudno jednoznacznie od razu zdiagnozować z prostej przyczyny. Człowiek zachowuje się przy nich tak samo. Linus tracił pamięć, świadomość, delikatnie nam "wariował". We wtorek po przyjeździe do Piekar praktycznie natychmiast przebadano go tomografem i położono na intensywną terapię. Natomiast od środy rano jego stan się, co warte podkreślenia znacząco poprawia.

ZOBACZ WIDEO: Stelmet Falubaz szykuje bombę transferową? Chodzi o zawodnika zagranicznego!

Jak się czuje?

Psychicznie jest podłamany, ponieważ powoli dociera do niego, co się stało i w jak poważnym karambolu uczestniczył.

Czyli odzyskał już przytomność na tyle żeby się z wami porozumiewać?

Do Polski przyjechała rodzina Linusa i na razie dozujemy emocje. Głowa jest obita i nie chcemy go skatować psychicznie. Wie, że miał wypadek na żużlu i zdaje sobie sprawę, że jest kłopot z dolną oraz górną kończyną. Z dużym spokojem, bez zbędnego pośpiechu staramy się go przygotować, do tego, co będzie się działo później.

Jakie są dalsze kroki lekarzy względem Szweda?

Mamy nadzieję, że jeszcze w piątek Linus zostanie przeniesiony z OIOM-u na oddział chirurgiczny, a potem w ciągu trzech może czterech dni zapadnie decyzja o zabiegach. Ta jest w rękach specjalistów i Linusa. Najważniejsze obecnie w jego przypadku, to odżywienie się, nabieranie sił i energii żeby ten organizm stawał się mocniejszy. Co nie zmienia faktu, że lekarze chcą jak najszybciej zająć się, zwłaszcza nogą. Im prędzej będzie ona zoperowana, tym przyspieszony zostanie proces dochodzenia do zdrowia.

Pewnie trudno teraz mówić o powrocie na tor, gdy nie wiecie, kiedy Sundstroem wyjdzie ze szpitala w Piekarach Śląskich?

W ogóle o tym nie myślimy. Mamy poważniejsze sprawy do ogarnięcia. Najpierw trzeba przejść żmudną drogę dochodzenia do zdrowia i sprawności. W dalszej perspektywie czeka Linusa trudna i męcząca rehabilitacja. Ale pamiętajmy, iż wiążące decyzje leżą najpierw w gestii medyków, dopiero później samego zawodnika. My nie będziemy na pewno naciskać na Linusa. Pamiętajmy, że Jarek Hampel zanim ponownie stanął pod taśmą wylizywał się ze złamanego uda półtora roku. Patryk Rolnicki z kolei już po trzech miesiącach wsiadł na motocykl.

Podobno szybko po wypadku zareagował prezes polskiego klubu Linusa PGG ROW-u Rybnik Krzysztof Mrozek. Jaką rolę odegrał w tym, że trafiliście do placówki w Piekarach Śląskich?

Ogromną. Jesteśmy mu bardzo wdzięczni za okazaną pomoc. Należy mu się olbrzymi szacunek. Pozostajemy na łączach praktycznie trzy razy dziennie. Dopytuje, interesuje się losem Linusa, nie ma chwili by nie zasięgał języka, czy czegoś nam nie potrzeba. Mi.in. dzięki staraniom pana prezesa, nad Linusem roztoczono najlepszą, dostępną opiekę.

CZYTAJ TAKŻE: Betard Sparta powinna zatrzymać Jamroga. Lepszego Polaka nie znajdzie

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×