Żużel. Grand Prix. Gollob kontra Zmarzlik. Wiele ich łączy, ale dużo dzieli. Obaj rozbudzają zmysły kibiców

37 długich lat polski żużel czekał na drugiego IMŚ. Zmieniały się pokolenia kibiców i zawodników, a Jerzy Szczakiel wciąż był jedynym. Gollob powoli wdrapywał się na szczyt. Zmarlik nie pokonał drogi na skróty. Utorował mu ją właśnie Gollob.

Maciej Kmiecik
Maciej Kmiecik
Tomasz Gollob, Bartosz Zmarzlik WP SportoweFakty / Jakub Barański / Tomasz Gollob, Bartosz Zmarzlik
Tomasz Gollob to fenomen. Bez względu na to, co osiągną jego następcy był, jest i pozostanie legendą. Najwybitniejszym z wybitnych, który przetarł szlaki kolejnym pokoleniom. Sam w pojedynkę w latach 90. ubiegłego wieku próbował wedrzeć się na żużlowe salony, na przekór wszystkim i wszystkiemu. Nie było to łatwe. Jeździł widowiskowo i brawurowo. Czasami aż za bardzo, przez co rywale, delikatnie rzecz ujmując, nie kochali go. Gollob musiał się rozpychać łokciami, dosłownie i w przenośni, by przedrzeć się przez elitę duńskich, szwedzkich, amerykańskich czy brytyjskich żużlowców. Jeździł w zupełnie innych czasach niż obecne. Dostęp do sprzętu wysokiej klasy był dla wybranych. Polaków traktowany był jako przybysz z innego świata. Mimo wszystko, krok po kroku szedł do przodu. Wygrał pierwsze historyczne Grand Prix we Wrocławiu 20 maja 1995 roku. Zdobył pierwszy po latach przerwy medal IMŚ dla Polski w 1997 roku. Sukces powtórzył w kolejnym sezonie.

Był już o krok od mistrzowskiego tytułu w 1999 roku. Można się sprzeczać, czy złota pozbawił go koszmarny wypadek podczas finału Złotego Kasku we Wrocławiu czy fenomenalny Szwed, Tony Rickardsson. Tak czy owak Gollob marzenia o złocie musiał odłożyć na przyszłość. Wydawało się w pewnym momencie, że nie zdobędzie on już nigdy tytułu. Zajmował miejsca od szóstego do ósmego w klasyfikacji generalnej cyklu.

ZOBACZ WIDEO: Pedersen lepszy od Lindbaecka. Trener twierdzi, że liczby nie kłamią

Triumfalny marsz po złoto rozpoczął w 2007 roku od czwartego miejsca. Piął się krok po kroku. Później był brąz, srebro i wreszcie upragnione złoto w "kosmicznym" sezonie 2010. Gollob najlepszego roku w karierze wcale nie rozpoczął dobrze. Zdobył zaledwie 6 punktów na inaugurację w Grand Prix Europy w Lesznie. Później były jedna fenomenalne występy na Motoarenie w Toruniu, gdzie zdobył komplet 24 punktów, a podium składało się wyłącznie z reprezentantów Polski.

Runda w Vojens kluczowa dla Golloba i Zmarzlika

Było także Vojens, gdzie w deszczu Gollob był nieomylny. Komplet 24 punktów sprawił, że po dziewiątej rundzie odjechał rywalom na 19 punktów i tytuł przypieczętował w przedostatniej rundzie SGP, 25 września 2010 roku na włoskiej ziemi w Terenzano. Gollob wygrał wówczas cztery turnieje, w tym dwa z kompletem punktów. Rywalizował w głównej mierze ze swoim rodakiem, Jarosławem Hampelem, który miał kapitalny początek sezonu i do szóstej rundy w Cardiff, to właśnie Hampel był liderem klasyfikacji przejściowej cyklu.

Golloba i Zmarzlika wiele łączy, ale też sporo dzieli. Mistrz Tomasz złoty medal wywalczył w wieku 39 lat, będąc doświadczonym żużlowcem z kilkunastoletnim stażem w Grand Prix. Bartosz Zmarzlik po tytuł mistrzowski ma szanse sięgnąć tak naprawdę u progu swojej kariery, mając zaledwie 24 lata. Gollob, wywalczył tytuł najlepszego żużlowca globu, gdy miał już na koncie osiem złotych medali Indywidualnych Mistrzostw Polski. Zmarzlik, będąc u progu spełnienia marzeń, jeszcze ani razu nie zakładał Czapki Kadyrowa.

Gollob, gdy sięgał po tytuł miał już na koncie 6 medali IMŚ, ale też 16 lat startów w Grand Prix. Dla Zmarzlik ten sezon jest dopiero czwartym w gronie najlepszych żużlowców świata. Zdobył dotąd brąz i srebro. W najgorszym z dotychczasowych sezonów był piąty w klasyfikacji generalnej. Gollob w wieku Zmarzlika wygrywał pierwsze w historii Grand Prix we Wrocławiu. Jego młodszy następca, mając 24 lata może dołączyć do galerii gwiazd światowego speedwaya.

Gollob namaścił Zmarzlika na swojego następcę

Mistrz świata z 2010 roku nie miał swojego mentora. Sam dochodził do wszystkiego. Bartosz Zmarzlik od najmłodszych lat uczył się właśnie od Tomasza Golloba. Został namaszczony na jego następcę. Korzystał z jego rad i wskazówek. Do dzisiaj przed każdymi zawodami Grand Prix ucina sobie pogawędkę ze swoim idolem. Jest pojętnym uczniem. Bardzo szybko może osiągnąć to, na co Gollob pracował latami. Zmarzlik żyje żużlem. Kiedy budzi się myśli o speedway'u. Gdy kładzie się spać również w głowie ma swoją ukochaną dyscyplinę sportu. Talent, talentem, ale przede wszystkim ciężka praca pozwala mu zajść na żużlowy szczyt.

Kiedy Gollob wygrywał w 2010 była zupełnie inna sytuacja. Zagrozić mu mógł praktycznie tylko Jarosław Hampel, który miał zdecydowanie słabszą drugą część sezonu. Punktacja wówczas też była inna. Można było zdobyć aż 24 punkty. Gollob wygrał w złotym sezonie aż cztery z jedenastu rund. Zmarzlik - podobnie jak Gollob dziewięć lat temu - przeciętnie zaczął sezon. Był to i tak lepszy start niż w ostatnich latach, gdzie właśnie przez niemrawy początek, przegrywał tytuł mistrzowski. 24-latek odrobił sumiennie lekcje z poprzednich sezonów. Poprawił początek cyklu Grand Prix, a w drugiej połowie wszedł na poziom momentami nieosiągalny dla rywali.

Zobacz także: Bilety na Grand Prix w Warszawie od 9 października

Gollob mistrzowski tytuł zapewnił sobie po dziesiątej z jedenastu rund sezonu 2010. Zmarzlik w 2019 roku rywalizuje w dziesięciu turniejach SGP. Odskoczył rywalom - tak jak Gollob - po zawodach w Vojens. Na rundę przed końcem Polak ma tylko i aż 7 punktów przewagi nad Emilem Sajfutdinowem i 9 nad Leonem Madsenem. Dużo to i mało. Przy obecnej formie Zmarzlika i jego najgroźniejszych rywali, wszystko może rozstrzygać się na poziomie półfinałów turnieju na Motoarenie. Awans do tej fazy zawodów z dwucyfrową zdobyczą punktową, może praktycznie zagwarantować złoto.

Gollob i Zmarzlik to zupełnie inne pokolenia żużlowców. Punktem łączącym obu wybitnych żużlowców jest pasja do motocykli i dyscypliny, którą uprawiają. Obaj mieli jasno wyznaczony cel - chcieli być mistrzami świata. Wszystko podporządkowali realizacji marzeń. Gollob na to czekał bardzo długo. Zmarzlik, jeśli sięgnie po złoto w sobotę, w przyszłości może jeszcze nie raz świętować zdobycie mistrzowskiego tytułu. Zarówno Gollob jak i Zmarzlik rozpalali zmysły kibiców. Do Terenzano świętować tytuł Golloba pojechało kibica tysięcy Polaków. Główna celebra miała miejsce w Bydgoszczy. Teraz przed polską publicznością, Bartosz Zmarzlik ma szanse dołączyć do Tomasza Golloba i Jerzego Szczakiela. Możemy być pewni, że zrobi wszystko, by jej nie zmarnować.

Zobacz także: Fredrik Lindgren ma nadzieje na medal 

Czy Bartosz Zmarzlik w sobotę zostanie indywidualnym mistrzem świata?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×