- Jestem z prezesem umówiony, że do 20 października będę miał zapłacone zaległości. Jeśli tak będzie, usiądziemy do stołu i porozmawiamy o przyszłym sezonie. Po 20 października okaże się, czy prezes dotrzyma obietnicy - to słowa Krzysztofa Kasprzaka z 6 października. Przed kamerą nSport+ publicznie powiedział o zaległościach i postawionym truly.work Stalu Gorzów.
Po niespełna trzech tygodniach ogłoszono, że były mistrz Polski dogadał się z szefostwem gorzowskiego klubu i zostaje na dwa kolejne sezony. Ale czy z PR-owego punktu widzenia to dobre rozwiązanie? Przecież Krzysztof Kasprzak - co by nie było - mówiąc o zaległościach zrobił złą reklamę truly.work Stali, która uchodzi za poukładaną organizację.
- Gdybyśmy zostali na poziomie, że zawodnik odchodzi, bo nie odzyska pieniędzy albo dlatego, że już nie chce być w klubie, wtedy sytuacja wygląda źle. Ale jeśli docelowo pojawia się nowa osoba w klubie, która de facto prezentuje inne postawy lub mówi: to, co było, to historia, napiszmy na nowo naszą przyszłość, w tym momencie wygląda to trochę lepiej, bo to, co zawodnik powiedział przed kamerami, nie jest wiązane z tym, co jest teraz, z nowym rozdaniem - tłumaczy Jacek Gumowski, były spec od marketingu w Stali Gorzów.
ZOBACZ WIDEO Mistrz świata zdradził, ile wydaje na sprzęt. Suma przyprawia o zawrót głowy
Jego zdaniem plusem dla Krzysztofa Kasprzaka - z PR-owego punktu widzenia - jest podpisanie dwuletniego kontraktu. Żużlowiec przy tym wyraźnie podkreślał, że w gorzowskiej ekipie chce spędzić swój dziesiąty sezon, zaznaczając przywiązanie do miasta i kibiców.
- Gdybyśmy teraz zapytali samego Krzysztofa o wypowiedź na temat zaległości, pewnie uderzyłby się w pierś. Z drugiej strony wiemy, jak działają media: zawodnikowi słabo szło, dochodziła irytacja, bo ktoś zalega mu pieniądze, które on mógłby zainwestować w sprzęt, doszła kumulacja mniejszych rzeczy. I wyleciało. Na tamten moment to była zła sytuacja dla klubu, sponsorów, wiarygodności dla Stali, która cieszy się renomą i buduje w oczach partnerów zewnętrznych profesjonalny wizerunek, a jednak coś się nie udało - komentuje Gumowski.
- Po konferencji wygląda to na nową świeżość, nową jakość, nową tablicę do zapisania na rynku gorzowskim i nową przygodę dla Krzysztofa Kasprzaka. Do tego podkreślenie jego roli w drużynie przez prezesa, a przez samego Krzysztofa przynależności do klubu przez podpisanie na dwa sezony i powiedzenie "chcę świętować 10-lecie startów w Stali". To wyszło pozytywne, jeśli rozgraniczymy dwa aspekty: przeszłość odcinamy, piszemy nową historię - tłumaczy Gumowski.
O ile w kwestii mówienia o zaległościach Krzysztof Kasprzak jest rozgrzeszony, o tyle kłamanie w żywe oczy na sucho mu raczej nie ujdzie. Na konferencji prasowej upierał się, że nie rozmawiał z żadnym innym klubem niż truly.work Stal, tymczasem zarówno Marek Grzyb, jak i Jakub Kępa ze Speed Car Motoru Lublin, potwierdzili negocjacje zawodnika z lublinianami.
- W tym momencie Krzysztof Kasprzak wypada niekorzystnie w oczach prezesów klubów. Kibic wybaczy, kibic widzi potencjał i przywiązanie zawodnika do Stali. Ale mogę się założyć, że wśród klubowych prezesów żużlowiec ma dużego minusa. Jakkolwiek potoczy się jego kariera, każdy prezes, który będzie widział go w składzie, powie mu z miejsca: tu jest kontrakt, podpisuj. Inaczej nie będzie chciał z nim rozmawiać, bo zaufanie jest istotne. Bez zaufania nie ma owoców - analizuje Gumowski.
- To jego marka osobista, on sam ją buduje, ale jeśli powiedział, że z nikim nie rozmawiał, a teraz wyszło, że jednak rozmawiał i wszystkie strony to potwierdzają, Krzysztof powinien otwarcie powiedzieć: przepraszam, byliśmy po słowie. I wyjaśnić, po jakim był słowie z klubem, bo może nie był dogadany. Transparentność w biznesie, a żużel to biznes, jest najważniejsza do budowy relacji. Kasprzak powinien przeprosić, że przebiegł kawałek za daleko, ale nie mnie to oceniać. Każdy sam pracuje na swoją markę - dodaje Gumowski.
Jego zdaniem kłamstwa mogą wyjść Kasprzakowi bokiem. - To może, choć nie musi, odbić się na jego przyszłości. W sporcie pewne grzechy szybko idą w zapomnienie, gdy potrzeba wyniku sportowego. On na dobrą sprawę jest najistotniejszy. Jeśli zawodnik prezentuje dobrą formę, każdy mu wybaczy, nie ma innej opcji - tłumaczy spec od marketingu.
Zobacz też:
Żużel. Za i przeciw Hynka. Dobrze, że Kasprzak został w Gorzowie. W sezonie 2020 nie będzie ligi dwóch prędkości
Żużel. Nie kasa zatrzymała Kasprzaka w Stali. Chomski wdzięczny prezesowi