Żużel. Transfery. Zabetonowany rynek w PGE Ekstralidze. Za rok będzie masakra. Apator musi liczyć, że wróci Doyle

Zabetonowany rynek w PGE Ekstralidze. Ostatnio słyszymy o tym na każdym kroku w kontekście problemów PGG ROW-u. Rzecz w tym, że za rok będzie gorzej, bo liczba długoterminowych kontraktów w klubach jest bardzo duża. Eksperci nazywają to masakrą.

Jarosław Galewski
Jarosław Galewski
Jason Doyle przed Mikkelem Michelsenem i Rune Holtą WP SportoweFakty / Michał Chęć / Na zdjęciu: Jason Doyle przed Mikkelem Michelsenem i Rune Holtą
Speed Car Motor Lublin związał się na dwa lata z Grigorijem Łagutą i Wiktorem Lampartem. Tyle samo czasu spędzi w Gorzowie Krzysztof Kasprzak. W MRGARDEN GKM-ie na tak długie umowy zdecydowali się Kenneth Bjerre i Nicki Pedersen, a w Stelmecie Falubazie Antonio Lindbaeck. O krok dalej poszedł forBET Włókniarz, gdzie mówimy o trzyletnich kontraktach z Leonem Madsenem i Fredrikiem Lindgrenem. Niedawno do Betard Sparty na dwa lata przeniósł się Daniel Bewley, a Fogo Unia ogłosiła, że Emil Sajfutdinow nie rusza się nigdzie przez dwie kolejne kampanie.

To tylko przykłady, które dobitnie jednak pokazują, że za rok rynek będzie jeszcze mocniej zabetonowany. - Można powiedzieć, że dla kolejnego beniaminka to będzie prawdziwa masakra - mówi nam Jacek Frątczak były menedżer Get Well Toruń.

Zobacz także: TŻ Ostrovia skompletowała kadrę. Jako ostatni dołączył Adrian Cyfer

- Zawodnicy mają wszystko dobrze poukładane w klubach. Znają tam każdy zakamarek, mogą poruszać się po omacku. Dla beniaminka to brzmi tragicznie. Będzie można rozebrać spadkowicza, ale jeśli okaże się nim ROW złożony głównie z pierwszoligowych nazwisk, to niewiele z tego wyniknie - zauważa z kolei ekspert nSport+ Wojciech Dankiewicz.

ZOBACZ WIDEO Grzegorz Zengota zszokował kibiców. "Lekarz w Polsce widząc moją nogę zbladł"

No co będzie musiał liczyć kolejny beniaminek? - Większość zawodników, których mają w tym roku w pierwszej lidze, będzie musiała im odpalić w najwyższej klasie rozgrywkowej - zauważa Frątczak. Jeśli tym beniaminkiem okaże się Apator Toruń, to rokowania nie będą tak tragiczne.

- W Toruniu przy budowie składu na 2020 był poruszany także kontekst 2021. Sporo mówi, że po roku wróci Jason Doyle. To mogłoby torunian uratować - zauważa Frątczak. - Jeden ruch to może być maksimum. Trzeba pamiętać, że poza słabym rynkiem dochodzi jeszcze konkurencja, która może być zainteresowana ruchami kadrowymi. Wtedy pole manewru spadnie prawie do zera. Zawodnicy często wolą kluby z czołówki, bo tam mogą liczyć na więcej meczów - podkreśla Dankiewicz.

Zobacz także: Ostafiński i Hynek biorą się za łby. Kuszenie senatorów w oknie transferowym

Frątczak zauważa jednak, że nawet utrzymanie kolejnego beniaminka nie rozwiązuje problemu. - To zjawisko narasta. Nie możemy udawać, że nie ma tematu. Już Speed Car Motor miał kłopoty, ale im jeszcze udało się coś zrobić. W Rybniku najpewniej skończy się na wierze, że zawodnicy, którzy awansowali, jednak sobie poradzą. Wszyscy będą powtarzać, że to jest tylko sport. Na dłuższą metę tak się jednak nie da - podkreśla Frątczak i dodaje, że z całej sytuacji widzi tylko jedno wyjście.

- Musimy wprowadzić KSM. Dochodzi do absurdalnej sytuacji. PGG ROW wchodzi do elity, jest poukładany organizacyjnie, finansowo, kibicowsko. Mają fajny stadion, ale nie mogą wykorzystać tego potencjału. Tak nie może dłużej być, bo straci na tym PGE Ekstraliga - podsumowuje.

KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Czy zgadzasz się z naszymi ekspertami?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×