Żużel poza światem wielkiej telewizyjnej reklamy. To Lewandowski pokazuje nam, czym myć włosy, jak się golić i ubierać

Materiały prasowe / Na zdjęciu: Bartosz Zmarzlik w programie
Materiały prasowe / Na zdjęciu: Bartosz Zmarzlik w programie

Stroje żużlowców są reklamowym słupem, ale specjalistów od jazdy w lewo nie ma w wielkich telewizyjnych kampaniach. W co się ubrać? Jaki telefon kupić? Do którego banku pójść? O tym mówią nam piłkarze, skoczkowie, medaliści olimpijscy.

Nasz najlepszy piłkarz Robert Lewandowski golił się już maszynkami Gillette, polecał usługi sieci komórkowej, zachęcał do kupna smartfona Huawei, przekonywał, że Vistula to marka prawdziwego mężczyzny, zachwalał też jeden z szamponów. Swoje telewizyjne reklamy mieli też inni piłkarze (mocno widoczny był zwłaszcza Jakub Błaszczykowski), a nawet prezes PZPN Zbigniew Boniek.

Marki walczące o rynek wielkimi telewizyjnymi kampaniami chętnie korzystają też z usług skoczków narciarskich oraz Marcina Gortata, Justyny Kowalczyk czy też Krzysztofa Hołowczyca. Żużla w tym świecie nie ma, choć mamy najlepszą ligę na świecie i odnosimy sukcesy. Bartosz Zmarzlik właśnie został mistrzem świata.

Czytaj także: Trener Żyto o kontrakcie z Falubazem. Dogadali się w trzy dni

Na czym polega problem żużla? Dlaczego przedstawiciele tego sportu nie uśmiechają się do nas ze szklanego ekranu, polecając znane produkty? Dlaczego od sukcesu Tomasza Golloba w 2010 roku, kiedy zdobył złoto, nic nie drgnęło? W czym lepsi są skoczkowie narciarscy? Przecież skoki, podobnie jak żużel, to nisza i sport sezonowy uprawiany w kilku krajach. Jednak o ile Gollobomania nie przełożyła się na nic, o tyle Małyszomania przełożyła się na wiele reklam mistrza Adama, który polecał herbatę, zupy, słodycze, napoje energetyczne czy usługi bankowe. Środowisko żużlowe mogło na to patrzeć zazdrosnym okiem.

ZOBACZ WIDEO Cieślak o odejściu Miedzińskiego z Włókniarza. "Dużo do powiedzenia miał jego sponsor"

- Skoki mają nad żużlem tę przewagę, że w sezonie zimowym, co tydzień, oglądamy zawody z udziałem najlepszych w otwartym kanale telewizyjnym - mówi nam Wojciech Jankowski z Nice Polska, firmy chętnie wydającej pieniądze na reklamę w żużlu. - Żużel jest w stacjach zakodowanych i nie może liczyć na to, że jakiś turniej zobaczy 12 milionów widzów. Poza wszystkim w skokach mamy reprezentację Polski, a o tej żużlowej to ostatnio rozmawialiśmy przez pryzmat tego, kto nie chce w niej startować. Tymczasem kadra to siła. Taki Lewandowski jest popularny nie dlatego, że sto tysięcy zobaczy mecz Bayernu w płatnym kanale, lecz dlatego, że 10 milionów obejrzy mecz reprezentacji.

Zdaniem Jankowskiego problemem żużla jest też to, iż zawodnicy kojarzeni są głównie w wymiarze lokalnym i są też mocno identyfikowani z konkretnym środowiskiem i miastem. - Gdyby zrobić badanie tej części społeczeństwa, która nie interesuje się żużlem, to pewnie nie padłoby nazwisko żadnego żużlowca. Może ktoś wspomniałby Golloba, który już dawno nie jeździ. Także dlatego wielkie domy mediowe nie biorą żużlowców do kampanii. Trudno bowiem zbudować coś na kompletnie nieznanych sportowcach.

- Żużel mógłby zmienić status, gdyby funkcjonował w Warszawie, w medialnym mainstreamie - uważa żużlowy menedżer i przedsiębiorca Jacek Frątczak. - Owszem, mamy Grand Prix na PGE Narodowym i to przedsięwzięcie nazwałbym kamieniem milowym, ale tu potrzeba jeszcze czegoś stałego, najlepiej ligowej drużyny. Leszno, gdzie mamy mistrza Polski, jest miastem wielkości jednej dzielnicy Warszawy. To nie jest zasięg atrakcyjny dla dużych domów mediowych.

- Zgadzam się z tym, że żużel to wciąż jest za mały target dla ogromnych koncernów - dodaje były zawodnik, ekspert nSport+ Krzysztof Cegielski. - Szansą na zmianę jest złoto Zmarzlika. Łatwo jednak nie będzie, bo żużel ani nie jest sportem olimpijskim, ani też nie ma go w otwartej telewizji. Do złota Zmarzlika przydałoby się dołożyć coś ekstra. Polacy mogliby jeździć w Grand Prix w narodowych barwach i pod flagę jakiejś dużej marki. Orlen pewnie byłby zainteresowany takim projektem.

Czytaj także: Transferowe łowy na żużlowych senatorów

- Moim zdaniem moglibyśmy być w innym miejscu, gdybyśmy lepiej wykorzystali okres popularności Golloba - ocenia Karol Lejman z One Sport. - Kiedy Tomasz zaczął się usuwać w cień, straciliśmy jedyną znaną twarz. A bez tego ciężko bić się o duże pieniądze i obecność w mediach innych niż branżowe. Też widzę jednak nadzieję w Zmarzliku. Inna sprawa, że przydałby się jakiś narodowy żużlowy team, bo wtedy łatwiej byłoby coś znaleźć. W żużlu jest jednak tak, że każdy szarpie coś dla siebie.

Gollob 9 lat temu był o krok od tego, by stanąć w jednym szeregu z Chuckiem Norrisem czy też z Johnem Cleese, założycielem Monty Pythona. Ci dwaj zagrali w reklamach BZ WBK, Tomasz już nie. Zmarzlik jeszcze nie ma podobnych ofert, ale zaczyna pracować na to, żeby się pojawiły. - Był w telewizji śniadaniowej, w RMF FM, ale żeby skoczyć na ten najwyższy poziom rozpoznawalności trzeba jeszcze czegoś więcej - zauważa Frątczak. - Najważniejsze, że Zmarzlik ma świadomość i reprezentuje pewne wartości, w tym przywiązanie do rodziny, które świat reklamy może dobrze ograć - dodaje.

Źródło artykułu: