Z ramienia Car Gwarant Start Gniezno rozmowy podczas okresu transferowego prowadzili dyrektor Piotr Mikołajczak i menedżer Rafael Wojciechowski.
- Rozmowy prowadziłem zarówno ja, jak i menedżer Rafael Wojciechowski. Konsultowaliśmy się i informowaliśmy o przebiegach rozmów. Z Juricą Pavlicem załatwiliśmy temat w piętnaście sekund – dogadaliśmy się zarówno w sprawie okresu kontraktu, jak i warunków finansowych. Można powiedzieć, że w drzwiach podaliśmy sobie rękę. Z Frederikiem Jakobsenem to była jedna rozmowa i podpisał kontrakt. Oskar Fajfer przysłał nam swoje warunki, przyjechał do klubu i przy jednej rozmowie uścisnęliśmy sobie dłonie - opowiada Mikołajczak o kulisach rozmów z zawodnikami.
Czytaj także: Start Gniezno zaprezentuje drużynę. Wydarzenie odbędzie się dzień po Mikołajkach
Trochę trudniej było z pozyskaniem Timo Lahtiego. Fiński żużlowiec był łakomym kąskiem. Proponowano mu lepsze pieniądze niż w Gnieźnie, ale ostatecznie Skandynaw postanowił wybrać właśnie Start. Bardzo ważna okazała się pomoc Sebastiana Skrzypczaka, byłego żużlowca czerwono-czarnych.
ZOBACZ WIDEO Żużel. Bartosz Zmarzlik o sukcesie, drodze do złota i marzeniach, które się spełniają
- Prowadziłem negocjacje z Timo Lahtim. Tutaj trwało to nieco dłużej. Timo nie przyjechał do Polski, była to wymiana telefoniczna i mailowa. Warunki finansowe ustaliliśmy w miarę szybko. Timo miał jednak oferty z trzech innych klubów, może i lepsze pod kątem pieniężnym. Tutaj dużo pomógł mi Sebastian Skrzypczak. Timo interesował się tym, jakie to jest otoczenie i jak funkcjonuje nasz klub. Sebastian wsparł nas dobrym słowem. Timo zdecydował, że chce jeździć w Gnieźnie i fajnie, że jest w naszej drużynie - dodaje dyrektor gnieźnieńskiego klubu.
Przed większym wyzwaniem stanął Rafael Wojciechowski. - Rozmowy z Kevinem Fajferem i Marcelem Studzińskim były krótkie i treściwe. Rafał prowadził natomiast negocjacje z Adrianem Gałą, Damianem Stalkowskim i Oliverem Berntzonem. Najtrudniejsze były rozmowy z Adrianem i Olim. Oni mieli poważne oferty od konkurentów. Trochę to trwało i było kilka spotkań. Na szczęście argumenty klubu i stworzenie warunków, jakie oczekiwali, dało pozytywny finał sprawy w postaci podpisania kontraktów na sezon 2020 - przyznaje przedstawiciel Startu.
Zarówno Oliver Berntzon, jak i Adrian Gała byli kuszeni przez inne kluby. I to dobrymi ofertami. - Rozmowy z Olim i Adrianem były nieco dłuższe. Pewnie dlatego, że w tym roku osiągnęli bardzo dobry wynik w Nice 1. Lidze Żużlowej. Ofert mieli sporo. Z tego co wiem, były one intratne finansowo. Nie zawsze jednak pieniądze grają rolę. My przekonaliśmy ich innymi argumentami. Rafałowi udało się ich zatrzymać. Dopiął dwie najcięższe rozmowy i możemy cieszyć się z tego, że chłopacy z nami zostają - stwierdza dyrektor.
W trakcie minionego okresu transferowego kierownictwo gnieźnieńskiego klubu postanowiło zakończyć współpracę m.in. z Mirosławem Jabłońskim.
- Oczywiście, nie była to łatwa decyzja. Przeprowadziliśmy z Rafałem wiele rozmów na ten temat. On jest menedżerem i on odpowiada za skład. Nie chcieliśmy mieć zbyt wielu zawodników, żeby nie było tak, jak w innych klubach - jakieś Grand Prix na treningach i tak dalej. Rafał zdecydował, że chce mieć maksymalnie szóstkę seniorów. Musiał dokonać wyboru. Mirek przedstawił ofertę. Rozmowy się przeciągały. Dla Rafała był to bardzo ciężki wybór. Ja w rozmowach z Mirkiem nie uczestniczyłem, nie chciałem niepotrzebnych emocji. Rafał wziął ten temat na swoje barki. Podjął taką, a nie inną decyzję. Nie żegnamy się na zawsze. Może w kolejnych sezonach dołączy do macierzystego klubu - podsumowuje Piotr Mikołajczak.
Czytaj także: Patryk Fajfer wraca do macierzy. Podpisał kontrakt ze Startem Gniezno