Przypomnijmy, że koszmar perspektywicznego Rosjanina rozpoczął się we wrześniu 2015 roku. Podczas Memoriału Anatolija Stiepanowa w Togliatti zanotował koszmarny wypadek. Od tego momentu Rosjanin był częściowo sparaliżowany, a jego kariera została brutalnie przerwana. Diagnozy wskazywały, że nie będzie chodził. Witalij Biełousow nie myślał nawet o tym, by pogodzić się z rokowaniami lekarzy.
Czytaj także: Podział obowiązków w Orle. Są pierwsze konkrety. Wiemy, czym na pewno zajmie się Skórnicki
Miesiące mijały i nadal mijają pod znakiem ciężkiej walki Rosjanina o powrót do pełnej sprawności. Są postępy, ale do ideału wciąż brakuje. - Rehabilitacja trwa, ćwiczę na siłowni i pływam na basenie. Czasami wyjeżdżam na motocyklu, by na spokojnie się przejechać - powiedział nam rosyjski żużlowiec.
Biełousow bardzo dotkliwe poznał ten gorszy aspekt "czarnego sportu". Mimo brutalnego dotknięcia przez los, na żużel się nie obraził. Wciąż ciągnie go do jazdy, a kiedy tylko może wspiera innych. - Pomagam młodszym kolegom z drużyny załatwić kontrakty w Polsce. Składam też stare motocykle żużlowe - dodał.
Czy jest szansa, że reprezentant Sbornej wróci do rywalizacji na żużlowych owalach? - To jest dla mnie bardzo ciężkie pytanie. Chciałbym wrócić na najwyższy poziom, ale w tej chwili zdrowie na to nie pozwala. Nadal mam problemy z siłą w nodze. Żeby profesjonalnie jeździć na motocyklu, trzeba być sprawnym na 200 procent - przyznał.
Witalij Biełousow ma jasne plany na przyszłość. Podczas drogi po upragniony cel z uwagą śledzi to, co dzieje się w żużlu. - Oglądam prawie wszystkie zawody żużlowe i obserwuję wyniki. Moim głównym celem jest to, by poprawić stan zdrowotny, a jak będzie zdrowie, będzie wszystko! - podsumował.
Czytaj także: Rafael Wojciechowski ma głowę na karku. Kot w worku w składzie Startu
ZOBACZ WIDEO Grzegorz Zengota zszokował kibiców. "Lekarz w Polsce widząc moją nogę zbladł"