Dwuletnie kontrakty Grigorija Łaguty i Wiktora Lamparta, powrót Oskara Bobera, czy umowy z Jakubem Jamrogiem i Matejem Zagarem. Tak między innymi wyglądał okres transferowy Speed Car Motoru. Słoweniec już przed ubiegłym sezonem miał możliwość dołączyć do lubelskiego klubu. Ostatecznie zdecydował się pozostać w Częstochowie. Teraz zarząd Motoru dopiął swego i ma w swoich szeregach uczestnika Grand Prix. - Andreas Jonsson skończył karierę, a w jego miejsce pojawił Matej Zagar. Obaj są bardzo doświadczeni. Matej to bardzo barwna postać. Myślę, że dobrze wkomponuję się w drużynę. Motor zebrał zawodników, którzy charakteryzują się niesamowitą wolą walki, a Matej taki jest. Dlatego wielokrotnie potrafił porywać ludzi swoją jazdą - uważa Tomasz Piszcz, były żużlowiec lubelskiego zespołu.
Jakub Jamróg to drugi, istotny nabytek Motoru. Wychowanek tarnowskiej Unii z roku na rok podnosi swój poziom. Świadczy o tym fakt, że dwa lata temu został uznany za odkrycie sezonu w PGE Ekstralidze. Jak ten ruch ocenia Tomasz Piszcz? - Zmieniony został Dawid Lampart, który dobrze wjechał w sezon 2019, później pogubił się i trudno mu było podnieść się ze swoimi wynikami. Zatracił trochę pewności siebie, przez co końcówka była słaba. Jakub Jamróg? Początek nie wskazywał, że odegra on poważną rolę w drużynie, a jednak widać było progres. To dobre posunięcie Motoru. Jest to zawodnik, który ma możliwości, ma naprawdę okazję się rozwinąć w Ekstralidze. Bardzo liczono na niego w Sparcie, gdy kontuzji doznał Tai Woffnden. Sprawdził się i sprostał zadaniu. Na pewno z presją sobie poradzi.
Czytaj także. Żużel. Przegląd tygodnia oczami kibiców. Dlaczego budujemy dom od 3. piętra?
Trochę zaskoczenia przyniosła informacja o powrocie Oskara Bobera. Lublinianin ostatni rok startował dla Euro Finannce Polonii Piła, gdzie prezentował się dosyć przeciętnie. W Motorze ma wypełnić lukę na numerze osiem. Czy Bober podjął słuszną decyzję? - Oskar jest u siebie. Ma duże wsparcie, jest bardzo młody, ma w sobie naturalny luz. Jeśli presja i stres nie będą na zbyt wysokim poziomie, a sprzęt będzie miał na porównywalnym poziomie, to da sobie radę. Wiemy jednak, że ósemka to trudny numer. Myślę, że będą takie spotkania, kiedy Oskar będzie potrzebny i okaże się to dla drużyny pomocne. Ma wielkie serce do walki i umiejętności. Chciałbym tylko, aby ostatni rok sprawił, że jego ambicja będzie podrażniona, aby podszedł do tego na maxa, przygotował się i uwierzył w siebie, a będzie z niego pociecha. Uważam, że powrót do Lublina to dla niego najlepsze wyjście na dzień dzisiejszy - argumentuje były żużlowiec.
ZOBACZ WIDEO Żużel. Bartosz Zmarzlik o sukcesie, drodze do złota i marzeniach, które się spełniają
Piszcz wierzy, że nabytki Motoru zrobią progres w kolejnym roku. Zwraca także uwagę na czynniki, które okażą się dla nich istotne. - Zagar, Jamróg, Bober to w moim przekonaniu trójka, która będzie się prezentować lepiej niż w zeszłym sezonie. Klub zachowuje się lojalnie wobec żużlowców, a oni odwdzięczają się tym samym. W Motorze nie powinno się patrzeć na nazwiska, ale na to, co się dzieje i jaka jest atmosfera, jak dobrze wszystko funkcjonuje między drużyną, sztabem szkoleniowym, czy zarządem. Działacze spajają to i mocno wspierają swoich. To jest czynnik, który zdecyduje, że ci zawodnicy mogą się prezentować lepiej.
Przed rokiem 2019 klubowi bardzo trudno było zebrać skład z wielkimi markami. Teraz sytuacja wyglądała niewiele lepiej. Kuszeni byli Krzysztof Kasprzak czy Jason Doyle. Żadnego z nich nie ma w Lublinie, ale to nie powód do rozpaczy. Działacze mają głowę na karku i wiedzą co robić. - W Motorze wizja jest od trzech sezonów. Klub nie wymienia całego składu, ale systematycznie go buduje, lekko modyfikuje. Wymiana najsłabszych ogniw to zdrowe podejście. Budowane są więzi długofalowe. Ciężko czasami wyciągnąć znakomitego zawodnika z innego ośrodka, gdy jest dobrze traktowany. Motor miał ustalone warunki z Jasonem Doylem, a mimo to Australijczyk szukał czegoś innego. Sytuacja trochę podobna do tej z Gregiem Hancockiem - mówi Piszcz.
Z pewnością części kibiców nie spodobało się odejście Roberta Lamberta, w którym drzemie spory potencjał. Młody Brytyjczyk całą swoją polską przygodę spędził w Lublinie. Prezes Jakub Kępa mówił, że dla Lamberta najlepszym wyjściem byłoby zejście ligę niżej. Ostatecznie tak się jednak nie stało. - Robert sam miał dylemat, czy zostać i być zawodnikiem oczekującym. Chciał klarownej sytuacji, regularnych startów, dlatego wybrał klub rybnicki, gdzie zmontowanie składu w Ekstralidze było pewnym problemem. Biorąc pod uwagę sytuację, w jakiej znajdował się Robert w tym roku, nie chciał powtórki tego samego - uważa Piszcz.
Zobacz też: Mrozek mówi o złych podpowiadaczach.
Okres transferowy to okazja do papierowych dywagacji, ocen i porównań składów przed nowym sezonem. Apetyty kibiców po minionych rozgrywkach zostały mocno rozbudzone. Przed rokiem 2019 lublinianie byli skazywani na spadek, a bezpiecznie się utrzymali. Fani chcieliby oglądać swój zespół w play-off w następnym roku.
- Motor ma bardzo dobrą sytuację, jeśli chodzi o juniorów. Kilku zawodników pokończyło wiek młodzieżowca. Para Lampart - Trofimow da mocne wsparcie zespołowi. Najważniejsza jest atmosfera, kolektyw, odpowiednie poukładanie tego składu. Czy są szanse na czwórkę? Tak. W ubiegłym roku Motor był blisko piątej lokaty, a walczył przecież o utrzymanie. Drużynę stać na takie trzecie, czwarte miejsce, a piąte, czy szóste będzie można uznać za porażkę. Oczywiście, to wszystko w teorii, bo wszystko i tak zweryfikuje tor - stwierdza wychowanek lubelskiego klubu.