Starałem się jak najbardziej pomóc Wybrzeżu - rozmowa z Piotrem Żyto, trenerem Falubazu

Piotr Żyto, to wychowanek GKS-u Wybrzeże Gdańsk. Syn znakomitego przed laty żużlowca jest aktualnie trenerem Falubazu Zielona Góra. Jego wizyta stworzyła okazję do rozmowy o przeszłości i do wspominania dawnych czasów.

Michał Gałęzewski: Jako wychowankowi Wybrzeża, pewnie mocniej panu serce biło podczas meczu w Gdańsku?

Piotr Żyto: Mieszkałem tutaj 22 lata, skończyłem szkoły, spędziłem całą młodość i kocham to miasto. Mieszkają tu rodzice i teściowie. Przykre jest to, że w drużynie gdańskiej nie ma wychowanków. To jest największy ból. W Falubazie oprócz Rafała Dobruckiego wszyscy polscy zawodnicy są wychowankami - Zengota, Dudek, Walasek, Protasiewicz. Do tego trzeba dodać, że szkółka idzie pełną parą. Trzeba szkolić, bo niedługo nie będzie w ogóle polskich zawodników. To, co jest w Gdańsku jest przykre. Wychowankowie klubu i ci, którzy spędzili tutaj dużo czasu pracują na wyjazdach. Mowa tu o Grześku Dzikowskim, Zenonie Plechu, Piortkowi Szymko. Ja jestem w Zielonej Górze, a byłem w Częstochowie. Przykre jest to, że w innych klubach jest dla nas miejsce, a tutaj nie byliśmy dostrzeżeni. Taka jest jednak polityka klubu. Kibice nie mają się z kim utożsamiać w takiej drużynie. U nas na meczach są komplety kibiców, ludzie jeżdżą za nami na wyjazdy i stwarzają fajną atmosferę.

Pański ojciec chodzi na każdy mecz Wybrzeża. Podpowiadał panu jakoś przed tym meczem?

- Nie, ja sobie oglądam mecze Wybrzeża w telewizji. Teraz specjalnie przejrzałem je jeszcze raz przed meczem i wiem jaki tor mógł być. Jest to fajny tor, jak dla nas i cieszymy się ze zwycięstwa w pierwszym meczu na wyjeździe w tym roku. Teraz można myśleć o zajęciu wyższej pozycji przed playoffami.

O waszym zwycięstwie zadecydował chyba początek meczu. Pierwszy mecz i pokonanie Vaculika przez pańskich młodzieżowców, w trzecim biegu znów 5:1, ośmiopunktowa przewaga i kontrolowanie sytuacji na torze...

- Kilka punktów nam uciekło, bo wynik mógł być jeszcze wyższy. Wspomnę tu o taśmie Protasiewicza i defekcie Zengoty.

Co pan powie na takie stwierdzenie, że był to mecz Falubaz kontra Kenneth Bjerre?

- Tak to niestety mogło wyglądać dla Wybrzeża. Bjerre by przegrał jeszcze jeden raz, gdyby nie aktorstwo Zetterstroema, który się położył. Moim zdaniem to było nie fair. Sędzia to widział i mógł wykluczyć go do końca zawodów. Takie zdarzenia nie pomagają wypromować żużla, tylko jeszcze bardziej odpychają od niego kibiców.

Był pan już w Gdańsku jako trener Kolejarza Opole. Ostatnie lata to chyba ogromny awans trenerski? Widać, że bardzo dobrze się pan odnalazł w Ekstralidze.

- Dostałem taką szansę. Do polskiego żużla przywrócił mnie Marian Maślanka, za co mu dziękuję. Widać, że wcale nie jestem taki najgorszy. Daje z siebie wszystko, pracuję całym sercem i na tym to wszystko powinno chyba polegać.

Chodziły słuchy, że będąc w Anglii dużo pan pomagał Wybrzeżu. To prawda?

- Tak, to prawda. Wtedy Grzesiek Dzikowski, mój serdeczny kolega był trenerem. Pomagałem wyszukiwać zawodników i na pewno to potwierdzi, jak się go o to zapyta. Mieliśmy bliski kontakt, starałem się jak najbardziej pomóc Wybrzeżu. To nie jest dla mnie pierwszy z brzegu klub. Przeżyłem tu trochę swoich lat. Co tu dużo gadać (śmiech, dop.red.)

Ma pan na pewno jakieś ciekawe wspomnienia, czy też anegdoty związane z Wybrzeżem...

- Tego by się trochę nazbierało. Wtedy było inaczej. Wszyscy razem jeździliśmy na mecze autobusem, którego silnik napędzany był powietrzem. Było to wariactwo. Jazda w porywach 90 kilometrów na godzinę do Rzeszowa i z powrotem (śmiech, dop.red.)... Wszyscy zawodnicy na pewno pamiętają, jak Stasiu Kowalski jechał w poniedziałek po piwo, które razem piliśmy w warsztacie, rozmawialiśmy i wspólnie myliśmy motocykle. Warsztat tętnił życiem, wszystko się wokół niego kręciło. Była szkółka, było szkolenie. Teraz są inne czasy, są inne pieniądze. Tamte czasy były mimo wszystko super.

Nie powinno się więc może trochę ograniczyć starty w wielu ligach? Może przez to nie ma atmosfery. Jak na przykład jedyny gdański senior, Adam Skórnicki jedzie dzień przed meczem u siebie jako gość w Anglii i nie uczestniczy w treningu przedmeczowym, to trochę się mija z celem...

- Zawodnicy zarabiają pieniądze. Nikt im do garnka nie dokłada. Jak jedzie, to niech jedzie. Wszystko opiera się o wychowanków. Przykładowo będzie Drużynowy Puchar Świata. Zostali powołani Protasiewicz, Lindgren i Iversen. Reszta zawodników jednak jest i mogę zrobić trening punktowany podczas zgrupowania kadry. Mamy też juniorów, w tym roku czterech zawodników przygotowanych przez Andrzeja Huszczę zdało licencję.

Jakie miejsce zajmie Falubaz na koniec rundy zasadniczej?

- Jakie będzie miejsce, zobaczymy. Trudno w tej chwili powiedzieć, czy zdobędziemy złoto. Trzeba robić swoje, jak przyjdą play-offy, to będzie zupełnie inna jazda.

Wybrzeże się utrzyma?

- Trudno mi powiedzieć. Życzę z całego serca Gdańskowi, aby się utrzymał. Kibice zasługują na Ekstraligę i tego im właśnie życzę.

Komentarze (0)