Żużel. Czy PZM mógłby zabrać reprezentantom powierzchnie reklamowe na kevlarach? Prawnicy nie mają wątpliwości

WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Paweł Przedpełski (kask czerwony) i Bartosz Smektała
WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Paweł Przedpełski (kask czerwony) i Bartosz Smektała

Krzysztof Cegielski mówi, że PZM nic nie robi dla Polaków startujących w GP, więc nie może wprowadzać przepisów, które pozwolą odsuwać ich od startów. - Kadrowicze dostają od nas powierzchnie reklamowe na kevlarach - słyszymy w związku.

Burza wokół reprezentacji wróciła po słowach przewodniczącego GKSŻ Piotra Szymańskiego, który stwierdził, że po sezonie 2020 najpewniej wejdzie w życie przepis, że zawodnicy, którzy nie będą na liście powołanych do kadry przez trenera, nie będą też mogli startować w Grand Prix. Oburzył się na to Krzysztof Cegielski, który w #MagazynieBezHamulców tłumaczył, iż związek nic nie daje żużlowcom jeżdżącym w GP, więc nie powinien też niczego im zakazywać.

Od prawnika związku usłyszeliśmy, że PZM i podległa mu GKSŻ mają prawo wtrącać się w występy zawodników w GP, ponieważ reprezentują oni w tych zawodach Polskę, a nie siebie, czy swoje kluby. W końcu jadą pod polską flagą, a po zwycięstwach słuchają Mazurka Dąbrowskiego. Zdaniem związku ustawa o sporcie pozwalałaby nawet PZM zabrać polskim uczestnikom GP całą powierzchnię reklamową na strojach. To, że tak się nie dzieje, to wyłącznie dobra wola związku. Dzięki temu polscy uczestnicy sprzedają powierzchnie reklamowe na strojach za wiele tysięcy złotych. Cegielski nawet ten zapis kwestionował. A co o tym mówią prawnicy?

ZOBACZ WIDEO Grzegorz Zengota zszokował kibiców. "Lekarz w Polsce widząc moją nogę zbladł"


Czytaj także: Jest nadzieja dla Karczmarza. Barierę strachu można przełamać

 - Lektura ustawy o sporcie nie pozostawia wątpliwości - uważa mecenas Łukasz Kowalski. - Związek ma prawo do powierzchni reklamowych na kevlarach żużlowców będących reprezentantami Polski. W mojej ocenie musiałoby się to jednak odbywać na takich zasadach jak w innych dyscyplinach sportu. Z jednej strony związek sprzedaje powierzchnie reklamowe kadry sponsorom, a z drugiej tworzy z otrzymanych pieniędzy taryfikator premiowania za konkretne osiągnięcia. Zabranie miejsca na kevlarach bez dania czegoś w zamian byłoby nie fair, mogłoby powodować konflikty.

Mecenas Przemysław Nasiukiewicz także nie ma wątpliwości co do tego, że związek na podstawie ustawy o sporcie ma pełne prawo do wykorzystania wizerunku reprezentanta Polski. Zwraca jednak uwagę, że regulacja dotyczy wyłącznie członków kadry narodowej. Stawia więc pytanie, czy startujący w Grand Prix nimi są.

- Odpowiedzi udziela sam Polski Związek Motorowy, który zatwierdził żużlowe kadry na 2020 rok - komentuje Nasiukiewicz. - Okazuje się, że nie wszyscy zawodnicy cyklu turniejów o tytuł indywidualnego mistrza świata są członkami kadry narodowej. Stąd wniosek, że zawodnicy występujący w SGP nie występują w cyklu jako członkowie kadry narodowej, do których wizerunku uprawnienie ma związek - dodaje.

Ktoś powie, że teraz to Maciej Janowski może dziękować za to, że został wyrzucony. Skoro nie jest członkiem kadry, to ma prawo wykorzystać 100 procent powierzchni reklamowej na kevlarze, w którym występuje w GP i niczym nie musi się przejmować. Teoretycznie tak jest, bo brak powołania do kadry powoduje, że PZM traci prawo do wizerunku. Z drugiej strony Janowski musi się jednak liczyć ze zdaniem działaczy, którzy w każdej chwili mogą go skreślić z listy startujących. Jeśli nie teraz, to za rok.

Czytaj także: Piotr Pawlicki nie jest i oby nie był Jamesem Huntem

Swoją drogą, to byłoby ciekawe rozwiązanie, gdyby PZM podpisał kilka dobrych kontraktów, a nasi zawodnicy jeździliby w biało-czerwonych kevlarach i mogliby liczyć na premie za osiągnięcia: medale w GP, TAURON SEC, Speedway of Nations, czy też w eliminacjach do mistrzostw świata i Europy. W związku przyznają, że póki nie ma zdecydowanego kursu na ten kierunek, to nie będą zabierać miejsca na strojach zawodników jeżdżących w GP. W zamian oczekują jednak współpracy, a nie L-4 wysłanego na kilka dni przed meczem towarzyskim.

Źródło artykułu: