Żużel. Adrian Miedziński: Pierwsza liga interesuje mnie tylko na rok. Chcę awansować i zostać ikoną Apatora (wywiad)

WP SportoweFakty / Tomasz Sieracki / Na zdjęciu: Adrian Miedziński
WP SportoweFakty / Tomasz Sieracki / Na zdjęciu: Adrian Miedziński

Adrian Miedziński uważa, że drużyna eWinner Apatora Toruń awansuje w przyszłym roku do ekstraligi. Mimo innych ofert na stole, postanowił wrócić do swojego macierzystego klubu i wyraźnie zaznaczyć się w jego historii.

Michał Juraszek, WP SportoweFakty: Jak pan ocenia ostatnie dwa lata spędzone we Włókniarzu Częstochowa? Czy pozwoliły one na to, aby w jakiś sposób rozwinąć się, zrobić krok do przodu? Przeniesienie się do Częstochowy było dobrą decyzją?

Adrian Miedziński, zawodnik eWinner Apatora Toruń: Nie żałuję żadnej decyzji, więc na pewno była ona dobra. Takie odświeżenie pozytywnie wpływa na zawodnika, są różne kwestie, które przetaczają się przez karierę, ale nie mam wątpliwości, że postąpiłem słusznie.

Czyli potrzebne było odcięcie się od tej presji, znalezienie jakiejś odskoczni?

Każdy czasami potrzebuję nie tyle odcięcia się od presji, co zmian, bo często są one wskazane, aby móc osiągnąć coś więcej.

Po 18 latach spędzonych na najwyższym szczeblu rozgrywek, czas na pierwsze występy w Nice 1. LŻ. Czy są jakieś obawy ze względu na mniejszą znajomość torów, które bywają też gorzej przygotowywane? Na konferencji prasowej mówiono również o niedoświadczonych zawodnikach, prezentujących nieco niższy  poziom. 

Wszędzie można napotkać na trudności np. jadąc z mniej doświadczonym młodzieżowcem. Nie mam problemu z torami, które są gorzej przygotowywane. Wtedy potrzeba jeszcze większych umiejętności i być może pierwszoligowe realia weryfikują zawodników. Są tam jakieś inne tory, jednak w większości są mi one znane. To nie są obiekty, na których nigdy nie startowałem, aczkolwiek musiałbym to prześledzić. Oczywiście, częstotliwość startów była tam mniejsza i teraz to będzie coś nowego.

ZOBACZ WIDEO Cieślak o odejściu Miedzińskiego z Włókniarza. "Dużo do powiedzenia miał jego sponsor"

Jaki czynnik był najważniejszy podczas podjęcia decyzji o powrocie do Torunia? Może zejście do niższej ligi?

Nigdy nie chciałem startować w niższej lidze, nie planowałem tego. Mogłem jeździć w Ekstralidze, we Włókniarzu czy w jeszcze innym klubie, ale przyszła propozycja z Torunia. Stąd się wywodzę, praktycznie codziennie przejeżdżam obok tego stadionu, tutaj mam też wielu sponsorów. Po prostu, to jest Toruń i ciężko było patrzeć na to, co się dzieje.

Czyli wygrała chęć wsparcia macierzystego klubu w tych trudnych chwilach, aby ponownie awansować z nim do PGE Ekstraligi?

Gdyby to nie był Toruń, nie zdecydowałbym się na starty w niższej lidze. Ta przygoda na pewno potrwa jeden rok. Uważam, że awansujemy, mam taką nadzieję i po to tutaj jestem. Jeśli nie awansujemy, nie zamierzam dłużej być w pierwszej lidze, ale zobaczymy. To jest jak na razie melodia przyszłości i staram się póki co nie stwarzać problemu, którego nie ma. Mamy jeden cel i postaramy się go zrealizować.

A więc były propozycje z Włókniarza lub innych klubów PGE Ekstraligi?

Tak, było kilka propozycji.

Zobacz także: Żużel. Stadion? Prezydent zrobił kabaret. Jeżeli nic się nie zmieni żużel w Tarnowie umrze śmiercią naturalną (wywiad)

Nie pojawiała się myśl, aby jednak zostać we Włókniarzu? Zbudowano tam bardzo mocny skład, a celem klubu jest walka o złoty medal DMP.

Mistrzostwo Polski mam już w swoim dorobku. Cieszy mnie, że udało się zdobyć medal z Częstochową, który dołożyłem do swojej kolekcji. Ale czy nie będzie miło awansować i na zawsze zostać ikoną w Toruniu? Oczywiście to nie była pochopnie podjęta decyzja, musiałem się trochę bić z myślami. Nie uważam jednak, żeby jazda w pierwszej lidze oznaczała obniżkę formy, bo nadal będę startować w lidze szwedzkiej, różnych eliminacjach i innych zawodach, gdzie cały czas będę miał styczność z najlepszymi zawodnikami. Sprzęt też będzie z najwyższej półki.

Czyli jazda w pierwszej lidze nie wpłynie negatywnie na formę i późniejszy etap kariery?

Greg Hancock startował w drugiej lidze, a jeździł w Grand Prix, więc nie zgadzam się ze stwierdzeniem, że miałoby to wpłynąć negatywnie na dyspozycję. Jeśli zawodnik jest doświadczony, to cały czas szuka możliwości by było lepiej. W Ekstralidze szukanie jest wieczne, zawsze ktoś jest kawałek z przodu i trzeba testować różne możliwości, aby mu dorównać. Teoretycznie, na niższym szczeblu rozgrywek może być łatwiej wyprzedzać innych, ale niekoniecznie, ponieważ każdy ma różne źródła, z których kupuje silniki. Nic nie jest pewne. Gdyby w sporcie wszystko było oczywiste, byłoby zbyt łatwo.

Trener Tomasz Bajerski podkreśla na każdym kroku, że zależy mu na dobrej atmosferze. Czy nazwiska znajdujące się w składzie zbudowanym przez działaczy toruńskiego klubu pozwalają myśleć o odnalezieniu w drużynie dobrego ducha, przyjemnego do pracy klimatu?

Na pewno bez atmosfery ciężko jest zrobić wynik. Każdy z nas trenuje oddzielnie, ponieważ jesteśmy rozrzuceni po świecie, ale mam nadzieję, że zorganizujemy przed sezonem jakiś wspólny wypad, aby móc spędzić ze sobą czas bez obciążenia startowego. Myślę, że warto też bardziej skupić się na juniorach w kontekście przyszłorocznych startów. To jest tak naprawdę dopiero początek gry, po awansie może powstać problem w tej kwestii. Formacja seniorska jest na najwyższym poziomie, jednak musimy zadbać też o przyszłość, nie tylko tą najbliższą, ale również o następne sezony.

Co do juniorów, w Toruniu powstał nowy plan, który zakłada m.in. szkolenia dla młodzieżowców, aby ci mogli lepiej odnajdywać się w parku maszyn, pracując przy sprzęcie. Jest pan najbardziej doświadczonym zawodnikiem w drużynie. Czy w związku z tym trener powierzył pańskiej osobie jakąś rolę w tej kwestii?

Czas zweryfikuje, jak to wszystko będzie wyglądać. Teraz jest moment, kiedy wszyscy są gdzieś w rozjazdach. Musimy się na spokojnie spotkać i to przedyskutować, każdy przedstawi swoje uwagi, aby wyciągnąć z tego jak najwięcej wniosków. Na pewno znam Igora, startowaliśmy razem. Na innych juniorów nie było kiedy spojrzeć, więc teraz trzeba będzie również na nich zwrócić uwagę. A to, że trenerem został Tomasz Bajerski, to na pewno duży plus, ponieważ sam jeździł na żużlu i potrafi przekazać wiele rzeczy, wie z czym to się je. Mieć wiedzę, a ją przekazać, to dwie zupełnie różne rzeczy. Myślę, że trener sobie z tym poradzi, a zobaczymy co da się zrobić z tego, co jest w Toruniu.

Na pewno będę służyć pomocą, to jest również w moim interesie. Nie chcę, aby po awansie od razu powstał problem, a pierwsza liga jest okazją, aby ta młodzież mogła się rozjeździć, mieć dobre przetarcie, złapać pewność i wiedzę. Teraz większość najlepszych juniorów przechodzi w wiek seniora i warto się w tym momencie skupić, bo ktoś musi ich zastąpić. Jest to szansa dla tych młodych chłopaków, ale to oni muszą chcieć, wiedzieć co chcą osiągnąć w życiu. Nikt nie może ich do tego zmobilizować.

Jakie są plany na najbliższe miesiące? Oprócz okresu przygotowawczego może jakiś wyjazd?

Być może wyjazd w góry, gdzie będzie okazja potrenować na stokach czy na trasach biegowych, ale nic nie jest jeszcze konkretnie zaplanowane. Urlop jest już na pewno za mną. W listopadzie odpocząłem od tego wszystkiego, ponieważ nie można być przez cały rok w treningu, trzeba znaleźć czas na regenerację.

Zobacz także: Żużel. Powrót syna marnotrawnego. 5 lat temu obiecał, że zostanie w ROW-ie, ale uciekł do Sparty

Źródło artykułu: