Żużel. Czterech zawodników zostało na lodzie. Dla nich upadek klubu jest końcem przygody w Polsce

WP SportoweFakty / Ilona Jasica / Na zdjęciu: Philip Hellstroem-Baengs
WP SportoweFakty / Ilona Jasica / Na zdjęciu: Philip Hellstroem-Baengs

Wycofanie się Polonii Piła z rozgrywek 2 Ligi Żużlowej może mieć opłakane skutki dla czterech zawodników posiadających dotychczas długoterminowe kontrakty z tym klubem. Żaden raczej nie znajdzie w najbliższym czasie nowego pracodawcy w Polsce.

Po tym jak działacze Polonii Piła z powodów finansowych nie przystąpili do procesu licencyjnego na starty w 2. Lidze Żużlowej w sezonie 2020, GKSŻ automatycznie rozwiązała umowy z czterema żużlowcami tego klubu. Na lodzie zostali dwa krajowi młodzieżowcy: Krystian Iwański i Oskar Rowecki oraz duet zdolnych Szwedów: Philip Hellstroem-Baengs i Erik Bergstroem.

Żaden z nich niczym szczególnym jeszcze w lidze polskiej nie błysnął i cały kwartet musi się liczyć z tym, że drzwi do dalszych startów w naszym kraju mogą się na tę chwilę definitywnie zatrzasnąć.

CZYTAJ TAKŻE: Teraz dopiero pożałują, że brali L-4. FIM zmienił system alokacji

W przyszłości największe szanse na znalezienie nowego klubu z tego grona ma Hellstroem-Bangs. Żużlowiec skończył w tym roku dopiero szesnaście lat i w Skandynawii jest uznawany za duży talent. W poprzednim sezonie pojechał dla Polonii w trzech meczach, ale jego średnia nie zwaliła z nóg (0,917 pkt/bieg). Biorąc jednak pod uwagę wiek, warto śledzić dalsze losy tego żużlowca.

ZOBACZ WIDEO Żużel. #MagazynBezHamulców. Prezes Włókniarza w ogniu pytań o Drabika, Cieślaka i Doyle’a

Drugi ze Szwedów jest trzy lata starszy, ale debiutu się nie doczekał. W Pile dysponowali ograniczonym i skromnym budżetem więc kilku zawodników na dorobku brano na zasadzie, do stracenia nic, a nuż się uda. Bergstroem jednak do końca rozgrywek siedział w blokach.

Oskar Rowecki odbił się od ściany w Zdunek Wybrzeżu Gdańsk. Tam będąc na wypożyczeniu przegrywał z kretesem rywalizację o miejsce w składzie z Karolem Żupińskim i Denisem Zielińskim, dlatego po pierwszoligowej, brutalnej weryfikacji wrócił do Piły z podkulonym ogonem.

Krystian Iwański natomiast zdążył w minionym roku odjechać jeden mecz, w którym w czterech wyścigach dowiózł do mety punkt. Laurka i przy tym nazwisku wygląda zatem słabo. Jedynym pocieszeniem dla obu jest fakt dużej posuchy na polskim podwórku młodzieżowym więc niewykluczone, że i w tym przypadku zapuka ktoś w nagłej potrzebie.

CZYTAJ TAKŻE: Jak nie zaliczysz tego testu, nie pojedziesz w lidze

Źródło artykułu: