Żużel. Teraz dopiero pożałują, że wysłali L-4. FIM zmienił system alokacji

WP SportoweFakty / Mateusz Wójcik / Na zdjęciu: Przemysław Liszka, Maciej Janowski.
WP SportoweFakty / Mateusz Wójcik / Na zdjęciu: Przemysław Liszka, Maciej Janowski.

PZM w komunikacie potwierdza zmianę systemu alokacji i zmniejszenie liczby Polaków w eliminacjach do GP i SEC. To zła wiadomość dla tych, którzy wysłali L-4 na ostatni finał Złotego Kasku. Za rok tylko zwycięzca ZK pojedzie w eliminacjach GP.

Maciej Janowski, Maksym Drabik, Piotr Pawlicki i Przemysław Pawlicki wysłali L-4 przed tegorocznym finałem Złotego Kasku. Zrobiła się z tego wielka awantura (w PZM powątpiewano w prawdziwość druków, wiele podejrzeń wzbudziło też zachowanie zawodników po ujawnieniu sprawy), a w efekcie trener kadry Marek Cieślak pominął całą czwórkę w nominacjach do kadry na 2020 rok. Teraz okazuje się, że na wymienionych żużlowców czeka kolejna niemiła niespodzianka.

FIM zmieniło system alokacji i zmniejszyło liczbę Polaków, którzy mają prawo wystartować w eliminacjach mistrzostw świata i mistrzostw Europy. W sumie nasza federacja ma po pięć miejsc (dotąd miała sześć, ale straciła jedno podobnie jak Dania czy Szwecja). I tu zaczyna się problem, bo finał Złotego Kasku 2020 będzie walką raptem o jedno miejsce w eliminacjach do Grand Prix i dwa do TAURON SEC. Tak mało, bo większość miejsc została już zajęta przez tegorocznych finalistów ZK.

Czytaj także: Zakład, że Falubaz wygra w Rybniku? Redakcyjna kłótnia o terminarz

ZK 2019, czyli ten, który przez kilku czołowych zawodników został ominięty szerokim łukiem, dał awans do eliminacji: Krzysztofowi Kasprzakowi, Jakubowi Jamrogowi, Krystianowi Pieszczkowi (pojadą w eliminacjach do GP i SEC) oraz Piotrowi Protasiewiczowi (GP). To właśnie dlatego tylko zwycięzca ZK 2020 pojedzie w eliminacjach mistrzostw świata, a drugi i trzeci zawodnik tegoż turnieju wystąpi w eliminacjach mistrzostw Europy.

ZOBACZ WIDEO #MagazynBezHamulców: Gorąca linia Ostafińskiego z Kryjomem. Co ma Pawlicki do Zmarzlika

Jeśli Janowski, Drabik i Pawlicki mają jakiekolwiek sportowe ambicje, to mogą sobie pluć w brodę. Teraz dopiero okazuje się, że odpuszczenie ZK 2019 było olbrzymim błędem. Nawet w przypadku takiego Janowskiego. Co z tego, że jest on stałym uczestnikiem cyklu GP, skoro od przyszłego roku wchodzi przepis gwarantujący utrzymanie wyłącznie czołowej piątce.

Czytaj także: Biedny krewny Gruchalskiego. Ma szczęście, że prezes dotrzymał słowa

Promotor ma co prawda w ręku pięć dzikich kart, ale przecież nie musi ich dać Polakowi. Wiele razy przekonaliśmy się, że podział dzikusów jest decyzją polityczną. Jeśli Janowski będzie miał pecha, a trzech innych naszych żużlowców zagwarantuje sobie start w GP 2021, to wówczas Maciej wypadnie z gry o złoto.

Komentarze (61)
avatar
Fuszera
17.12.2019
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Panie Ostafinski może by tak książkę o tym napisać? Już tyle tego było.... 
avatar
Sparta_forever
17.12.2019
Zgłoś do moderacji
1
2
Odpowiedz
Najlepsze, że Drabik ma dostać dzikusa na cały przyszłoroczny cykl ME. Pan redaktor chyba się posra. 
avatar
-nutka-
17.12.2019
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Komuś tutaj nawet rozwolnienie daje natchnienie...;) 
avatar
marcin12345
16.12.2019
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
To teraz jedyna nadzieja dla naszych gwiazd dzikus dla Harisa. 
avatar
speed01
16.12.2019
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
"Zrobiła się z tego wielka awantura"... Powinno być: ZROBIŁEM z tego wielka awanturę, bo jestem ***.