SON, czyli długa lista absurdów
Ciężko wyobrazić sobie sytuację, w której władze światowej piłki nożnej rezygnują z organizacji mundialu, a w zamian każą wybrać reprezentacjom po pięciu najlepszych zawodników, aby wyrównać szanse na osiągnięcie sukcesu i stworzyć "lepsze", bardziej emocjonujące widowiska. Będzie przecież więcej miejsca na boisku, padnie pewnie więcej bramek, a w takich okolicznościach łatwiej też o indywidualne popisy piłkarzy. A zamiast FIFA World Cup, załóżmy, The Battle of Fives.
Na takiej zasadzie działa w tej chwili SON. W żużlu taki format zawodów, owszem, ma prawo bytu, ale decyzja o zastąpieniu przez turniej par, prawdziwych drużynowych mistrzostw świata, w których wyłaniana jest najlepsza żużlowa reprezentacja globu, to absurd największego kalibru. A absurdów jest jeszcze więcej. Oczywiście, można się zgodzić ze stwierdzeniem, że w ten sposób promowany jest żużel w krajach, które nie miałyby szans na występ w finale DPŚ, jednak bądźmy szczerzy, i tak żużlowcy słabszych nacji pełnią w tym widowisku rolę statystów.
Fakt, że drużyna składa jedynie się z dwóch nazwisk sprawia, że przy nieco słabszej dyspozycji jednego z nich, solidna reprezentacja jest w małych opałach. Z kolei ci, którzy nie mają dwóch równych zawodników, dzięki świetnej indywidualności, jak np. Tai Woffinden w Wielkiej Brytanii, mogą bić się o medal. Organizatorzy SON wymyślili również przepis o obowiązkowym starcie juniora. Najlepsi wystawiają go w biegach z tymi, którzy właśnie promują żużel w swoim kraju, a młodzieżowiec pokonuje ich bez większego problemu, natomiast najgorsi wtedy, kiedy i tak nie mają żadnych szans. Ciężko znaleźć w tym jakiś większy sens.
ZOBACZ WIDEO Żużel. #MagazynBezHamulców. Prezes Włókniarza w ogniu pytań o Drabika, Cieślaka i Doyle’a
Na dokładkę finał imprezy, to tak naprawdę dwa osobne turnieje, z których jeden nie ma żadnego znaczenia, a drugi marginalne, bo i tak o wszystkim decyduje ostatni wyścig. Nie przeżywa się na bieżąco emocji związanych ze startami swoich reprezentantów, ponieważ oglądamy jeden bieg, a później, w ramach oczekiwań, pozostaje napawać się rywalizacją niemieckiego juniora z parą Rosjan. Skoro zaczęliśmy od piłki nożnej, to na niej też skończmy ten wątek, ponieważ na tę chwilę, słysząc SoN, jedynym dobrym skojarzeniem, które może przyjść do głowy, jest myśl o świetnym piłkarzu Tottenhamu Hotspur - Heung-min Sonie.
Zobacz także: Żużel. Jason Crump organizuje turniej. W obsadzie między innymi Fricke i Holderowie
DPŚ poszedł w odstawkę, a w tej chwil by rozkwitał
Ironią losu w tym wszystkim jest fakt, że zrezygnowano z Drużynowego Pucharu Świata w najgorszym możliwym momencie. Problemem miała być dominacja Polaków, tyle że w tej chwili nie jest ona aż tak widoczna, a nawet w złotej erze biało-czerwonych zawody potrafiły trzymać w napięciu do ostatnich chwil. Natomiast teraz oprócz Polski bardzo silne są Rosja, Dania czy Australia. Sborna ma trzech światowej klasy zawodników, bracia Artiom i Grigorij Łaguta oraz Emil Sajfutdinow, do tego wielki progres poczynili Wiktor Kułakow i Siergiej Łogaczow.
Liderem Duńczyków jest znakomity Leon Madsen, którego wspieraliby wchodzący do światowej czołówki Mikkel Michelsen, a także dwójka doświadczonych, solidnych żużlowców - Niels Kristian Iversen i Kenneth Bjerre. Nawet Australijczycy prezentują się lepiej niż jakiś czas temu, ponieważ mają w odwodzie Jasona Doyle'a, Max Fricke'a, braci Holderów oraz młodego zawodnika Fogo Unii Leszno - Brady'ego Kurtza.
Gorzej wyglądają Szwedzi i Brytyjczycy, ale przecież również oni posiadają potencjał i mogliby walczyć o awans do finału. A w tymże finale powinny jechać najsilniejsze reprezentacje. Dodatkowo to, w jakiej formie odbywają się te zawody jest ogromnym plusem. O wiele bardziej emocjonujące i ekscytujące dla widza jest przecież oglądanie w każdym wyścigu reprezentanta swojego kraju, a w zasadzie wszystkie pojedyncze biegi miałyby iście gwiazdorską obsadę. W takich warunkach raczej ciężko o zdecydowane zdominowanie turnieju.
Z resztą na siłę uczepiono się częstych zwycięstw Polaków. W SON dwa razy z rzędu wygrała Rosja. Czy fanów czarnego sportu nudzi dominacja Rosjan? Nie, nudzi okropny format zawodów i fakt, że w ciągu dwóch dni nie ma ani wielkich emocji, a żużel na najwyższym poziomie możemy oglądać jedynie momentami, nie przez cały czas. A przecież to batalia o złoty medal mistrzostw świata. Ciężko wierzyć w szybki powrót DPŚ do kalendarza, ale niewątpliwie byłoby to właściwe rozwiązanie.
Zobacz także: Żużel. Betard Sparta bierze kota w worku. Patryk Wojdyło dałby więcej drużynie niż bracia Curzytkowie