Żużel. Dlaczego PGG ROW Rybnik jest skazany na miejskie pieniądze? Problem istniejący od lat

WP SportoweFakty / Michał Krupa / Na zdjęciu: Siergiej Łogaczow
WP SportoweFakty / Michał Krupa / Na zdjęciu: Siergiej Łogaczow

Gdyby nie miejskie pieniądze, PGG ROW-u Rybnik w ogóle nie byłoby w PGE Ekstralidze. Klub z Górnego Śląska znalazł się w takim położeniu, że od lat trudno mu wybić się ponad przeciętność bez większej dotacji z miasta.

Drużyna żużlowa z Rybnika ma na swoim koncie dwanaście tytułów mistrza Polski. Obok Fogo Unii Leszno należy do najbardziej utytułowanych w kraju. Jednak ostatni raz ROW sięgał po tytuł w roku 1972, a więc w kompletnie odmiennych czasach. Jako klub górniczy, który był hojnie dotowany przez mieszczące się na Górnym Śląsku kopalnie.

W latach 90. rybnicki żużel zakotwiczył na drugim poziomie rozgrywek, z którego miał problem się wygrzebać. Nadzieja na poprawę przyszła wraz z rządami Dominika Kolorza na początku XXI wieku. To wtedy przekonał on m.in. spółki kopalniane do większego wejścia w żużel. Obecnie Kolorz jest szefem górniczej "Solidarności" na Śląsku.

Czytaj także: Milionerzy niechętnie widziani w żużlowym środowisku

W erze Kolorza zespół nie był w stanie awansować do Ekstraligi, mimo ściągania gwiazd jak na I-ligowe realia. Dlatego pojawił się Aleksander Szołtysek, który przejął stery w klubie. Jemu udało się wywalczyć awans już w debiutanckim sezonie, ale ledwie na rok. Szeregów "Rekinów" nie zasiliły bowiem większe gwiazdy i poleciała ona z hukiem z najwyższej klasy rozgrywkowej.

ZOBACZ WIDEO Przepis na sukces Wiktora Lamparta. Junior Motoru przeszedł na wegetarianizm

Po Szołtysku nadszedł czas tzw. grupy inicjatywnej, za którą stali Michał Pawlaszczyk oraz Dariusz Momot. Wejście w klub mieli niezłe, bo w roku 2009 zbudowali skład niskim nakładem kosztów i spłacili część długów po poprzedniku. Tyle że im dalej w las, tym gorzej. Już sezon 2010 był serią błędów, które na nowo otworzyły budżetową dziurę i ostatecznie doprowadziły do upadku RKM-u Rybnik.

Co łączyło tych działaczy? Brak większego wsparcia ze strony miasta. Kolorz miał kopalnie, Szołtysek wsparcie kolejowego PTK, a Pawlaszczyk i Momot nie mieli niczego. Nagle okazało się, że w ok. 140-tysięcznym mieście nie ma firm, które byłyby w stanie wziąć na siebie ciężar finansowania klubu w takim stopniu, by awansować do Ekstraligi.

Kibice narzekali na Kolorza czy Szołtyska za niemożność sprowadzenia sponsorów spoza regionu, po czym przychodzili nowi działacze i napotykali ten sam problem. Wyzwaniem stało się nawet uzyskanie pieniędzy z kopalni, bo gdy te połączyły się w Kompanię Węglową, to ośrodek decyzyjny funkcjonował w Katowicach. Wyciągnięcie sponsoringu nie było już tak łatwe, jak w czasach funkcjonowania małych podmiotów, takich jak Rybnicka Spółka Węglowa.

Jeszcze pod koniec XX wieku sponsorem rybnickiego żużla była Elektrownia Rybnik, ale ta została sprzedana Francuzom z EDF i stopniowo wycofywała się ze wsparcia. W pewnym momencie jej banery po prostu znikły ze stadionu przy ul. Gliwickiej. Wprawdzie niedawno PGE wykupiło elektrownię, ale żużla rybnickiego to nie uratuje. Firma jest sponsorem całej PGE Ekstraligi, więc nie może wspierać pojedynczych klubów.

Ponadto w zagraniczne ręce trafiło PTK, które w tej chwili zwie się DB Schenker Rail i nie wyraża zainteresowania dotowaniem sportu w mieście.

Efekt jest taki, że gdyby nie miejskie pieniądze, to Rybnik nadal znajdowałby się co najwyżej w Nice 1. LŻ. Dopiero działania nieżyjącego już prezydenta Adama Fudalego, który po wielu latach z powrotem otworzył się na tę dyscyplinę, pozwoliły Krzysztofowi Mrozkowi podnieść speedway w mieście z kolan. Piotr Kuczera po wygranych wyborach kontynuował w tym w tym względzie politykę poprzednika.

Czytaj także: Trwa walka o żużlowe prawa telewizyjne

PGG ROW pod tym względem wyciągania rąk po miejskie pieniądze niezbyt różni się od rywali. Jak wyliczyliśmy, 4 mln zł od miasta dostaje Speed Car Motor Lublin, na ponad 3 mln zł liczyć może co roku forBET Włókniarz Częstochowa (czytaj więcej o tym TUTAJ). Tyle że tam działacze mają więcej szczęścia do firm lokalnych. Mrozek na tle poprzedników wypada o tyle korzystnie, że potrafił ściągnąć do klubu kilka firm związanych z kopalniami i sprzętem górniczym. Jednak pewnego sufitu sam nie jest w stanie przebić.

Źródło artykułu: