Żużel. Milionerzy niechętnie widziani w środowisku. Bo psują rynek i mają swoje zdanie

WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Robert Dowhan (z prawej), obok Wojciech Stępniewski.
WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Robert Dowhan (z prawej), obok Wojciech Stępniewski.

Roman Karkosik, Marta Półtorak czy Robert Dowhan. Każdy z nich osiągnął sukces w biznesie, w żużlu wiodło się im różnie. Tylko Dowhan triumfował z Falubazem Zielona Góra, ale i on odszedł na boczny tor. Bo żużel nie jest miejscem dla milionerów.

Kibice w Toruniu właśnie szykują się do rywalizacji w Nice 1.LŻ w sezonie 2020. eWinner Apator po raz pierwszy w historii spadł z najwyższej klasy rozgrywkowej. Być może nie doszłoby do tego, gdyby klubem nadal zarządzał Roman Karkosik, którego majątek wart jest niespełna 900 mln złotych.

Karkosik w zeszłym roku stracił status miliardera w rankingu "Forbesa", bo jego firmom średnio się wiodło. Spadła m.in. wartość akcji Boryszewa. Na żużlu też się nie dorobił, ale wcale mu na tym nie zależało. Jako osoba urodzona pod Toruniem, chciał uratować tamtejszy ośrodek żużlowy.

Czytaj także: Czy Włókniarz będzie musiał oddać Doyle'a?

"Odchodzę, bo ludzie kierujący polskimi klubami są traktowani jak bankomaty" - napisał Karkosik w specjalnym oświadczeniu, gdy żegnał się z toruńskim żużlem w 2014 roku. Wydał na niego ponad 20 mln złotych.

ZOBACZ WIDEO Żużel. #MagazynBezHamulców. Prezes Włókniarza w ogniu pytań o Drabika, Cieślaka i Doyle’a

Karkosik za gigantyczne pieniądze sprowadził do Torunia m.in. Tomasza Golloba czy Emila Sajfutdinowa. W świadomości kibiców zapisał się jednak jako ten, który podjął decyzję o "ucieczce" z finału ligi w sezonie w roku 2013. Gdy kontuzji nabawił się Gollob, biznesmen nie widział szans na wywalczenie złotego medalu i chciał przełożenia meczu. Z oczywistych względów Falubaz Zielona Góra się na to nie zgodził. Nie miał takiego obowiązku.

Finał Ekstraligi zakończył się walkowerem 40:0, a na klub z Torunia nałożono ogromne kary przed kolejnym sezonem. To przelało czarę goryczy i Karkosik postanowił spakować walizki.

Falubazem zarządzał wtedy Robert Dowhan. Klub stracił na organizacji finału ogromne pieniądze, bo musiał oddać kibicom pieniądze za bilety. Niektórzy twierdzą, że to on sprowokował Karkosika w roku 2013. Miał powiedzieć biznesmenowi, że nigdy nie zdobędzie złota - A ty nie będziesz miał jutro finału - miało paść w odpowiedzi (czytaj więcej o tym TUTAJ).

Obecnie Dowhan znalazł się z dala od żużla. Zaangażował się w politykę, od lat jest senatorem związanym z Platformą Obywatelską. Jesienią próbowano go nawet przekupić propozycją objęcia teki ministra sportu. Nic z tego nie wyszło. Wpływy w Falubazie stracił na rzecz innego milionera - Stanisława Bieńkowskiego, który jest właścicielem Stelmetu.

Od lat w żużlu w sposób znaczący nie działa też Marta Półtorak, która za sprawą firmy Marma Polskie Folie sponsorowała rzeszowski żużel. Sprowadzała gwiazdy i liczyła na sukces. Ten jednak nie nadszedł, a narastający konflikt z kibicami doprowadził do tego, że Półtorak opuściła klub.

Najlepsze lata w historii pilskiego żużla to z kolei zasługa m.in. Henryka Stokłosy, który dorobił się majątku na rynku rolnym. Był też przez wiele lat senatorem. W roku 2007 został zatrzymany na podstawie Europejskiego Nakazu Aresztowania z powodu oskarżeń o korupcję. Stracił tym samym część wpływów, przestał też łożyć na pilski żużel.

Co łączy te wszystkie przypadki? Kibice w tych ośrodkach narzekali na prezesów czy właścicieli z milionami na koncie. W Rzeszowie, gdy Półtorak ogłaszała odejście z klubu, niektórzy wręcz fetowali. Bo w końcu miała nadejść normalność. Tyle że "Żurawie" spadły do 2. Ligi Żużlowej, w tym roku rozgrywek ligowych na Podkarpaciu w ogóle nie było. To m.in. efekt działalności Ireneusza Nawrockiego, który okazał się jednym z większych krętaczy w polskim żużlu w ostatnich latach.

Torunianie już bez Karkosika też zaliczyli spadek, a nowy właściciel Przemysław Termiński jest równie mocno krytykowany, jak poprzednik. Dość powiedzieć, że w ostatnich wyborach nie uzyskał mandatu senatora, choć okres transferowy traktował jako kampanię wyborczą. Falubaz bez Dowhana też nie potrafi odnaleźć drogi na szczyt. Ostatnie mistrzostwo świętował właśnie w roku 2013. W sezonie 2018 musiał bronić PGE Ekstraligi w meczach barażowych. Dla dopełnienia, w przyszłym roku nie będzie też żużla w Pile, która ostatnio wiązała ledwo koniec z końcem w 2. LŻ.

Wniosek? Polski żużel nie jest dla milionerów. Jeśli ktoś nie ma zaszczepionej pasji do tego sportu, szybko się z niego wyleczy. Karkosik czy Półtorak odchodząc z dyscypliny mówili o tym, że nikt nie słucha właścicieli klubów, często rzuca się im kłody pod nogi. Może być w tym sporo racji, bo ze względu na swoje majątki, bogaci właściciele psuli rynek w PGE Ekstralidze, oferując znacznie wyższe kontrakty.

Takich, którzy są zakochani w żużlu i nie patrzą wyłącznie przez pryzmat pieniądza, jest jednak coraz mniej. Andrzej Rusko zarządza Betard Spartą Wrocław od ponad ćwierćwiecza, a ma już 68 lat. W tej chwili trudno sobie wyobrazić, aby ktoś miał po nim przejąć stery we wrocławskim klubie.

Czytaj także: forBET Włókniarz rusza ze sprzedażą karnetów

Dlatego też większość ośrodków jest tak naprawdę utrzymywana głównie przez miasta. Tak jest w Częstochowie, Lublinie, Grudziądzu czy Rybniku. To jednak bardzo niebezpieczne, bo wystarczy zmiana władzy w mieście, aby miejska kroplówka została odcięta. Bo kluby żużlowe nie są instytucjami, które są w stanie przynosić zyski. Prędzej można je nazwać studniami bez dna.

Źródło artykułu: