Grand Prix Polski we Wrocławiu
03.08.2019
Podium: Bartosz Zmarzlik, Martin Vaculik, Leon Madsen
***
To był triumfalny powrót cyklu Speedway Grand Prix do stolicy Dolnego Śląska. To właśnie Wrocław organizował pierwsze SGP w historii w roku 1995. Jednak po raz ostatni najlepsi żużlowcy globu rywalizowali tutaj w sezonie 2007. Po latach, już kompletnie odnowiony Stadion Olimpijski, widział najlepszy turniej w tym roku.
Zmagania we Wrocławiu były najlepszym dowodem na to, że w mistrzostwach świata może być ciekawie, jeśli tylko Phil Morris nie zaleje nawierzchni wodą i z uporem maniaka nie będzie wypuszczać polewaczki na tor co kilka wyścigów.
Czytaj także: Dlaczego PGG ROW Rybnik jest skazany na miejskie pieniądze?
Trudno powiedzieć, jak zrobili to wrocławianie i czym przekonali Morrisa, ale we Wrocławiu potrafił on wsłuchać się w opinie miejscowych i nie wtrącał się do sposobu równania nawierzchni. Zyskało na tym widowisko, bo mijanek mieliśmy co nie miara. Komentatorzy nie nadążali z relacjonowaniem tego, co działo się na torze, a kibice przecierali oczy ze zdumienia. Komplet publiczności na wrocławskim obiekcie nie miał prawa narzekać na nudę.
ZOBACZ WIDEO Żużel. #MagazynBezHamulców. Prezes Włókniarza w ogniu pytań o Drabika, Cieślaka i Doyle’a
Aż chciałoby się, aby SGP wyglądało tak znacznie częściej. Grand Prix Polski we Wrocławiu było wspaniałym lekiem, po tych wszystkich turniejach, w trakcie których oglądaliśmy co najwyżej moment startowy i nic więcej. Bo dyrektor cyklu tak zalewał tor wodą, że zawodnicy walczyli z motocyklami, a nie z rywalami.
Czytaj także: Dżeki i Drabik gotowi na wigilię
Zwieńczeniem tego wszystkiego była wygrana Bartosza Zmarzlika. Nie ma bowiem nic piękniejszego niż wygrana Polaka na jego własnej ziemi i odśpiewanie Mazurka Dąbrowskiego przez kilka tysięcy kibiców. Punkty zdobyte we Wrocławiu przyczyniły się w ostatecznym rozrachunku do tego, że Zmarzlik został mistrzem świata. I być może chociaż na chwilę pozwoliły mu zapomnieć fakt, że Stadion Olimpijski w kalendarzu SGP zajął miejsce jego rodzinnego Gorzowa.
- Bartek mówił, że nie pamięta zawodów z taką liczbą mijanek? Cóż, młody jest, to może nie pamiętać. A tak całkiem serio, działo się tak dużo, że sam nie nadążałem z tym - komentował później po zawodach Artiom Łaguta.