Gdy w roku 2003 ówczesny RKM Rybnik wjeżdżał do Ekstraligi, stadion pękał w szwach. Większość kibiców siedziała wtedy na betonie, bo obiekt przechodził gruntowny remont. Pierwszy od wielu lat. Już kilka miesięcy później, na inaugurację sezonu 2004, witał w nowym wydaniu. Był cały pokryty plastikowymi krzesełkami, fani mieli komfort o jakim do tej pory mogli pomarzyć.
Od tamtych wydarzeń minęło ponad 15 lat i w tym czasie na stadionie w Rybniku niewiele się zmieniło. Podczas gdy świat ruszył do przodu, w Toruniu czy Gorzowie doczekaliśmy się nowoczesnych obiektów z dachem, na Górnym Śląsku co najwyżej nieco bardziej wyblakłe są krzesełka. Zmieniono też system monitoringu, bo tego wymagały zmiany w prawie. Poza tym, wszystko wygląda tak samo.
Czytaj także: Drabik musi się liczyć z surową karą
W Rybniku przez ostatnie lata nikt nie myślał o powiększeniu trybuny krytej, o dobudowaniu dodatkowych miejsc, a przecież obiekt pękał w szwach. Gdy "Rekiny" walczyły o awans do PGE Ekstraligi, normą stał się komplet publiczności. To pokazuje, że miasto żyje żużlem i przy odpowiednich wynikach i właściwych cenach biletów, 10-tysięczny stadion jest za mały jak na potrzeby Rybnika.
ZOBACZ WIDEO Bartosz Zmarzlik typował Roberta Lewandowskiego na sportowca roku w Polsce
Kibice PGG ROW-u Rybnik muszą jednak zapomnieć o nowym obiekcie. W obecnych realiach miasto nie ma na to środków, na co uwagę kilkukrotnie zwracał już prezydent Piotr Kuczera. Problemem są nie tylko coraz większe wydatki samorządów, wynikające z określonej polityki państwa, ale również konieczność zwrócenia podatku od nieruchomości od wyrobisk górniczych.
Miasta na Śląsku muszą oddawać górniczym spółkom miliony, co jest konsekwencją niekorzystnego dla nich wyroku Trybunału Konstytucyjnego. Uznał on, że niezgodne z przepisami jest pobieranie podatków od wyrobisk górniczych. Chociażby z tego powodu Rybnik zaplanował cięcia wydatków na sport, co również odczują żużlowcy "Rekinów" w roku 2020.
Dlatego rybniczanie najbliższy rok (lata?) spędzą w PGE Ekstralidze ze świadomością, że mają jeden z gorszych obiektów w stawce. Dość powiedzieć, że obiekt przy ul. Gliwickiej jako jedyny w tej klasie nie posiada miejsc numerowanych, co w XXI wieku stało się standardem. Klasą i poziomem od rybnickiego obiektu odstaje być może tylko ten z Lublina, ale na Lubelszczyźnie właśnie trwają prace związane z budową nowej areny. Na Śląsku o takich planach czy projektach mogą tylko o tym pomarzyć.
Czytaj także: PGG ROW ruszył ze sprzedażą karnetów w martwym okresie
W Rybniku, gdy już nadejdą lepsze czasy dla samorządów, też trzeba będzie pomyśleć o nowym stadionie. Modernizowanie obecnego będzie pozbawione sensu. Z co najmniej kilku względów. Sąsiedztwo z ruchliwą ul. Gliwicką powoduje, że rozbudowanie trybun z jednej strony jest niemożliwe. Niewiele da się też zrobić po przeciwnej stronie, po której w sąsiedztwie mamy z kolei stadion lekkoatletyczny.
Rybnik będzie musiał zatem pójść drogą Torunia czy Lublina i wybudować obiekt w kompletnie nowej lokalizacji. To rozwiązanie znacznie tańsze niż modernizowanie trupa. Tyle że na razie to melodia bardzo odległej przyszłości.