Żużel w Stanach Zjednoczonych pod pewnymi względami różni się od tego, jaki znamy z Europy. Nie brakuje tam zawodników, którzy zbliżają się (bądź już osiągnęli) do wieku emerytalnego. Wciąż regularnie startuje chociażby mistrz świata par z 1981 roku Bobby Schwartz (rocznik 1956). Niedawno w wieku 83 lat karierę zakończył Harlan Bast sr, który ścigał się w Dywizji III na torze w Auburn.
Swoją formą wciąż zadziwia urodzony w 1924 roku Putty Mills, będący jednym z ostatnich żyjących przedwojennych żużlowców. W trakcie II wojny światowej Mills służył w 3. armii dowodzonej przez generała Pattona. Został zestrzelony na Hawajach podczas jednego z lotów.
Jak podaje portal speedwaybikes.com, później Mills pomagał przy budowie jednego z pojazdów, który uczestniczył w misjach Apollo 15-17, a następnie szkolił astronautów, jak należy nim się poruszać po Księżycu. Miał okazję poznać m.in. Neila Armstronga, pierwszego człowieka na Księżycu.
Na żużlu nie osiągnął nigdy wielkich wyników, ale w amerykańskim środowisku uznawany jest za legendę. Choć zbliża się do setki, wciąż chętnie zakłada stary kombinezon i wsiada na zabytkowego JAP-a, aby potrenować. Swoje 96. urodziny Mills spędził na torze.
Jeżeli zdrowie mu na to pozwoli, jest w stanie poprawić wyczyn Szweda Olle Ahnstroem. Ten urodzony w 1919 roku zawodnik, w wieku 98 lat wsiadł na motocykl do ice speedwaya w Hallstavik. - Jest to moja żona. Dba o mnie, przygotowuje mi jedzenie i zawsze jest przy mnie - mówił Ahnstroem, zdradzając swój sposób na długowieczność (więcej na ten temat przeczytasz TUTAJ).
Czytaj także:
- W sobotę rozpoczyna się zgrupowanie Żużlowej Reprezentacji Polski
- Jaka hierarchia w polskim żużlu? Subiektywny ranking krajowych zawodników
ZOBACZ WIDEO Żużel. #MagazynBezHamulców. Prezes Włókniarza w ogniu pytań o Drabika, Cieślaka i Doyle’a