Dariusz Ostafiński, WP SportoweFakty: Jak ocenia pan sezon 2019 w swoim wykonaniu?
Jarosław Hampel, żużlowiec Fogo Unii Leszno i reprezentacji Polski: Słaby, bardzo słaby. W skali szkolnej trója to maks. Patrzę obiektywnie. Wystarczy spojrzeć na statystyki poprzednich lat, porównać to z 2019 rokiem i wychodzi na to, że miałem jeden z najgorszych sezonów w lidze. Indywidualnie też mi się nie wiodło. Na żadną wielką imprezę nie awansowałem.
Było słabo z powodu zmiany tunera?
Problem jest bardziej złożony. Na pewno zmiana tunera po 15 latach i przesiadka z Jana Anderssona na Ryszarda Kowalskiego była pewnym kłopotem. Sprzęt od Kowalskiego jest bardzo dobry, bo pan Ryszard nie robi złych silników, ale jest jeszcze kwestia dopasowania tego sprzętu pod siebie. Po wielu latach z Anderssonem mam pewne nawyki, które w przypadku nowego tunera się nie sprawdzają. Potrzeba wielu testów, a ja miałem jeszcze dodatkowy kłopot, bo tuż przed ligą złamałem łopatkę.
Czytaj także: Gollob po dwóch operacjach. Cierpiał, jak nigdy dotąd
Domyślam się, że kontuzja wytrąciła pana z rytmu i narobiła niezłego zamieszania.
Tak, bo wróciłem praktycznie w czerwcu. Wtedy już wszyscy byli w gazie, mieli wyselekcjonowany sprzęt, a ja dopiero zaczynałem i musiałem gonić. Komfort jazdy, ale i ten psychiczny miałem słaby. Byłem w tyle, pogubiłem się z tym wszystkim. Mecze były praktycznie testami, do tego dochodziło mnóstwo treningów, ale nie kleiło się to wszystko. Czułem, że to nie jest opanowane tak, jakbym chciał.
ZOBACZ WIDEO Żużel. #MagazynBezHamulców. Prezes Włókniarza w ogniu pytań o Drabika, Cieślaka i Doyle’a
Nie myślał pan, żeby po słabym roku zmienić klub?
Nie chciałem szukać drogi na skróty. Wiem, że jestem w mocnej drużynie, że mam mocnych zawodników obok siebie, ale ja chcę udowodnić, że do tego zespołu pasuję, że mogę być jednym z jego liderów. Wyzwanie jest ciężkie, gdzie indziej może byłoby mi łatwiej, ale tak wybrałem.
A może tak pan wybrał, bo w innym klubie, przykładowo takim ROW-ie Rybnik, musiałby pan robić dwucyfrówki. W Unii komfort może być większy. Słabszy wynik przejdzie niezauważony. Jest pan jednym z wielu, inni odrobią
Mam inną filozofię, inaczej na to patrzę. Wiadomo, że po słabym roku zaczynam z innego, gorszego pułapu. Chcę jednak gonić kolegów, równać do innych. Gdybym miał obok siebie zawodników z mniejszym potencjałem, łatwiej byłoby mi się wybić ponad przeciętność. W Unii skala trudności będzie większa, ale tym lepiej i ciekawiej dla mnie. Mam do kogo równać, a to może mi pomóc.
Skoro tak panu zależało na tym, żeby zostać w Unii, rozumiem, że nie prowadził pan żadnych rozmów z innymi klubami po sezonie 2019?
Były zapytania, ale nie było dyskusji. Z nikim nie gadałem, bo byłem nastawiony na Unię.
Docierają do mnie takie głosy, że już nic panu nie pomoże, że Hampel się skończył. Oczywiście w tym sensie, że najlepsze ma za sobą, że nigdy już nie wróci do jazdy z tych najlepszych lat.
Nie wiem, co mądrego mógłbym powiedzieć w odniesieniu do tej tezy. Dopóki będę czuł się na siłach i czuł, że jestem w stanie wrócić, to będę próbował. Dopóki zdrowie mi pozwoli, to będę próbował. Wiadomo, że to zdrowie jest nadszarpnięte przez kontuzje, że prawa noga nie jest sprawna, że działa najwyżej na 80 procent, ale w żużlu to nie przeszkadza, więc tu problemu nie ma. Motywacja też jest, więc będę się starał. Nie wiem, czy wrócę na top, bo wróżką nie jestem. Za jakiś czas powiem, czy się udało.
Szansy na szybki powrót do Grand Prix nie ma. W eliminacjach zostało jedno wolne miejsce, jest jeszcze droga przez SEC, gdzie złoto daje awans do GP.
Nie powiem, że w tym roku atakuję Grand Prix. Priorytetem jest dobrze rozpocząć sezon i ogarnąć sprawy sprzętowe. Jeśli szybko zbuduję formę, to mogę myśleć o szansach w rywalizacji.
Na razie wygląda na to, że jest pan skazany na walkę z Kurtzem o miejsce w składzie Unii.
Teoretycznie tak jest, bo o jednego zawodnika w Lesznie jest za dużo.
A menedżer Piotr Baron dotąd unikał sytuacji, w których mieliśmy rywalizację o skład, bo to, jego zdaniem, mogłoby zepsuć atmosferę.
Znamy podejście menedżera, Bartek Smektała pod ósemką nie wchodzi w grę, więc sprawa jest jasna. Pozostali muszą pokazać, że podtrzymali formę z poprzedniego sezonu, albo wrócili do wysokiej dyspozycji. Walka o skład nastąpi i zobaczymy, co z tego wyjdzie. Pierwsze sparingi dadzą nam odpowiedź.
Pan liczy się z tym, że może być zmuszony do odejścia.
Tak i nie mam z tym problemu. Jeśli okaże się, że będę musiał iść na wypożyczenie, to tak będzie. Na razie jednak podejmuję wyzwanie i walczę o to, żeby być zawodnikiem Unii.
Czytaj także: Nie gniewaj się Bartek, ale złoty medal IMŚJ zostawiamy Maksymowi
Za chwilę Unia może zostać rozmontowana przez KSM. Wejście tej regulacji jest mocno brane pod uwagę od przyszłego roku.
Patrzę na stronę sportową, więc nie zaprzątam sobie tym głowy. KSM miałby teoretycznie wyrównać siły, a przecież teraz, i bez KSM, mamy co najmniej siedem drużyn o zbliżonym potencjale. Powiedzmy, że ROW odstaje, ale tu też postawiłbym znak zapytania. Natomiast Unia nie odstaje od reszty tak, jak chociażby w poprzednim sezonie. Już nie ma dwóch ponadprzeciętnych juniorów w składzie, bo Bartek Smektała został seniorem.
A jak zapatruje się pan na wprowadzenie limiterów. Czy ta zmiana może panu narobić bałaganu?
Będzie kłopotem zwłaszcza dla tych, co startują z pełnego gazu, a ja robię to rzadko. Wszystko zależy od toru. Z drugiej strony nie testowałem limiterów, więc nie wiem, co będzie. Być może trzeba będzie inaczej ułożyć sylwetkę na starcie, może trzeba będzie inaczej wkręcić gaz. Dla mnie pomysł z limiterem jest bez sensu, bo został on wprowadzony dla ograniczania kosztów, a wcale ich nie ograniczy.