Bez Hamulców 2.0, to cykl felietonów Dariusza Ostafińskiego, redaktora prowadzącego dział żużel na WP SportoweFakty.
***
Ostatnio usłyszałem taką anegdotę, że przychodzi żużlowiec do tunera po silnik, a ten pyta: ile ważysz? Fakt jest taki, że moc jednostki napędowej musi być tym większa, im grubszy jest zawodnik, który wsiada na motocykl.
Problem odchudzania się w żużlu pojawił się kilka lat temu. Kolejne zmiany sprzętowe wymusiły na zawodnikach restrykcyjne podejście do wagi. Zaczęło się szukanie sposobów na jej zbicie, diety cud, moda na jedzenie bądź unikanie pewnych potraw. Ostatnio najgłośniej o wegetarianach.
ZOBACZ WIDEO Przepis na sukces Wiktora Lamparta. Junior Motoru przeszedł na wegetarianizm
Pamiętam, jak 10 lat temu Tomasz Gollob mówił mi, że jego koledzy z kadry wariują z wagą, że to kiedyś doprowadzi do nieszczęścia. Minęło tyle czasu, nic się złego nie zdarzyło, ale być może jeszcze nie dotarliśmy do tej granicy, za którą jest już tragedia. Trener kadry juniorów Rafał Dobrucki, bo z nim ostatnio rozmawiałem w #MagazynBezHamulcow m.in. o wadze twierdzi, że jesteśmy już bardzo blisko przekroczenia tej cienkiej czerwonej linii.
Kłopotów narobił sam FIM, wprowadzając zmianę dotyczącą limiterów. Mają one ograniczyć wydatki (spadnie liczba obrotów silnika na starcie), ale w istocie doprowadzą do tego, że zawodnicy zaczną liczyć ile by tu jeszcze schudnąć. Tak twierdzi Rafał i ja mu wierzę, bo to jest facet, który się na tym wszystkim zna. Zresztą zjawisko widać gołym okiem. Wystarczy popatrzeć na zdjęcie i zobaczyć, jak wyglądali żużlowcy kiedyś, a jak prezentują się teraz. Gdybym im zabrać motocykle i wsadzić do łapy narty, to pomyślelibyśmy, że to kadra B skoczków.
À propos diety, to myślę sobie, że potrzeba nam poważnej dyskusji. Kluby powinny ściągnąć fachowców, którzy porozmawialiby z zawodnikami. Szkolenia, choć ktoś powie, że nuda, wbrew pozorom są bardzo pożyteczne. Patrz wizyta człowieka POLADA na zgrupowaniu kadry w Szklarskiej Porębie. Żużlowcy sami powiedzieli po nim, że takiej wiedzy było im trzeba. Byli pod wrażeniem.
A wegetarianie? Podobnie jak Dobrucki mam z tym taki problem, że nie do końca jestem przekonany, że zawodnicy stosują dietę na podstawie pewnej wiedzy i fachowych porad. Myślę, że mamy tu do czynienia z niebezpieczną partyzantką. To się naprawdę może skończyć utratą formy lub co gorsze zdrowia.
To fajnie, że ktoś nie chce jeść mięsa i wyrzuca je z diety. Problem w tym, że nie każdy może to zrobić. Jednemu organizmowi taka zmiana kompletnie nie zaszkodzi, czy wręcz posłuży. Innemu wręcz przeciwnie. Zwłaszcza że tu mamy jeszcze określony wysiłek do wykonania, gdzie potrzeba odpowiedniej energii. Tej energii dostarcza właśnie dobrze skomponowana dieta. Jej wprowadzenie powinny jednak poprzedzić kompleksowe badania.
Poza wszystkim, o ile w skokach zbijanie wagi zostało do pewnego stopnia ograniczone (wskaźnik BMI), o tyle w żużlu obowiązuje hasło: hulaj dusza, piekła nie ma. Można dosłownie wszystko. Mądre głowy zaczną się zastanawiać i mówić, że jest problem, dopiero gdy ktoś zsunie się z motocykla w trakcie jazdy i dojdzie do jakiegoś nieszczęścia. Będziemy mądrzy po szkodzie, nie przed.
Aż dziw bierze, że nikt nie pomyśli nad wprowadzenie minimalnej wagi żużlowca wraz z motocyklem. To by pewne procesy zatrzymało. Skończyłoby się szukanie rezerw tam, gdzie potrzeba naprawdę dużej świadomości. W innym razie może dojść do tragedii. Swoją drogą, to fajnie by było, jakby żużlowcy powiedzieli, jak naprawdę radzą sobie z wagą, albo ilu z nich ma anoreksję.
Do sezonu zostało jeszcze trochę czasu, ale już teraz chciałbym złożyć wyrazy współczucia wysokim zawodnikom, takim jak Matej Zagar. Wiele wskazuje na to, że będziecie przegrywali z niskimi, wychudzonymi kolegami. Chyba że wpadną oni we własne sidła, bo źle wyliczą kalorie, ewentualnie nie posłuchają organizmu i zabraknie im energii na te kilka biegów.
Czytaj także: Dudek nie ma żadnych dobrych rad dla Drabika
Czytaj także: Woryna nie dał się nabrać na kurację kroplówką. Woli mięso