Lwim pazurem to cykl felietonów Mariana Maślanki, byłego prezesa Włókniarza Częstochowa.
***
Cieszę się, że w końcu mówimy o szalonym zbijaniu wagi wśród zawodników. To stało się naprawdę niebezpieczne. Temat zyskał na znaczeniu, bo będziemy mieć obowiązkowe limitery. Uważam, że to prędzej czy później skończy się ustaleniem minimalnej wagi żużlowca wraz z motocyklem.
Jestem jednak pewny, że żużlowcy będą nadal zbijać wagę i stosować różne diety. A mam wrażenie, że niektóre są szkodliwe dla ich zdrowia. Uważam, że w końcu dojdzie do tragedii, ale nie na polskich torach, które są wygłaskane. Nieszczęście może się wydarzyć poza granicami naszego kraju, gdzie warunki są zdecydowanie trudniejsze. W Grand Prix już tak lekko nie będzie. Co roku zdarzają się wymagające tory. Komuś w końcu zabraknie sił.
ZOBACZ WIDEO Bartosz Zmarzlik typował Roberta Lewandowskiego na sportowca roku w Polsce
Zobacz także: Zagadka nieśmiertelności. Protasiewicz nie jest skażony plastikiem, a Hancock nie zna smaku szprycy
Poza tym żużel staje się sportem, w którym już na starcie nie mamy równych szans. Matej Zagar, Krzysztof Kasprzak czy inni wysocy żużlowcy mogą mieć problemy po wejściu limiterów. Jeśli tak się stanie, to tacy panowie przestaną mieć wzięcie. Żużel dostanie łatkę "nie dla wysokich". Jeśli ktoś będzie mieć kilka centymetrów więcej, to sobie odpuści, bo po co się szarpać, skoro wiadomo, że innym od początku będzie łatwiej. Chyba nie możemy iść w tym kierunku.
Rozumiem jednak, dlaczego minimalna waga motocykla i zawodnika nie została wprowadzona wraz z wejściem limiterów. W środowisku mamy na razie skrajne opinie. Część zawodników mówi, że to będzie mieć ogromny wpływ, a inni twierdzą, że nic się nie zmieni. FIM pewnie tego słucha i woli poczekać, skoro opinie są tak skrajne. Nie chcą wychodzić przed szereg.
Tematu zbijania wagi nie powinniśmy jednak lekceważyć, bo mamy sygnały, że może się źle skończyć. Przecież nie tak dawno mówił o tym Janusz Kołodziej. Przed swoją wcześniejszą przygodą z Grand Prix przesadził z odchudzaniem i nie miał siły. Sam przyznał, że poszedł na całość i finał był kiepski.
Wydaje mi się nawet, że minimalna waga zawodnika i motocykla powinna zostać wprowadzona bardziej ze względów bezpieczeństwa. Zadbanie o równe szanse też jest istotne, ale w całej dyskusji to dodatkowy argument.
Poza tym zmiany, które zachodzą w żużlu, doskonale widać właśnie podczas zawodów Grand Prix, kiedy zawodnicy jadą na torze po opadach. Kto nagle staje się bardzo szybki? Matej Zagar. Słoweniec ma dużo siły i wie, na co może sobie pozwolić. On jest pewny, że może pojechać daną ścieżką i wyjść z tego obronną ręką. Nigdy nie marudzi. Inni narzekają. Mówią, że jechać się nie da.
Na szczęście mamy także zawodników, którzy są trochę obok tego szaleństwa. Bardzo podobała mi się ostatnia wypowiedź Kacpra Woryny, który powiedział, że od czasu do czasu musi zjeść steka. Pozostali powinni brać z niego przykład, zanim jeszcze bardziej się zatracą.
Marian Maślanka