Żużel. Wielka Brytania pożegnała Danny'ego Ayresa. Karawan na torze i wzruszająca przemowa ojca

Zdjęcie okładkowe artykułu: Facebook / Danny Ayres Racing #15 / Na zdjęciu: Danny Ayres
Facebook / Danny Ayres Racing #15 / Na zdjęciu: Danny Ayres
zdjęcie autora artykułu

W piątek w Wielkiej Brytanii odbył się pogrzeb Danny'ego Ayresa, który przed dwoma tygodniami popełnił samobójstwo. Karawan z ciałem Brytyjczyka wyjechał na tor żużlowy, a za nim podążali zawodnicy na motocyklach. W ten sposób oddano hołd zmarłemu.

Gdy przed dwoma tygodniami pojawiła się informacja o śmierci Danny'ego Ayresa, środowisko żużlowe na Wyspach Brytyjskich było w szoku. Rodzina uważa, że 33-latek sam odebrał sobie życie. Dlatego też procedury związane z wyjaśnianiem okoliczności zgonu Ayresa opóźniły ceremonię pogrzebową.

Ostatnie pożegnanie Ayresa miało wyjątkowy charakter. Zaczęło się od karawanu, który wyjechał na tor należący do Mildenhall Fen Tigers i pokonał rundę honorową. W ten sposób Danny po raz ostatni mógł skręcić w lewo. W tej podróży towarzyszyli mu koledzy z drużyny, jadąc na motocyklach.

Rodzina brytyjskiego żużlowca poprosiła fanów, aby nie ubierali się na czarno na ceremonię pogrzebową. Mieli po prostu założyć to, co zwykle na mecze ligowe "Tygrysów" z Mildenhall, a najlepiej ubrania związane z klubem. Wielu kibiców dostosowało się do tej prośby.

ZOBACZ WIDEO Żużel. #MagazynBezHamulców. Prezes Włókniarza w ogniu pytań o Drabika, Cieślaka i Doyle'a

- Danny nie miał depresji. Chciałbym to podkreślić. Miał swoje cele życiowe. Jednak miał też swoje demony. Nie dostaliśmy pomocy, jakiej chcieliśmy. Poszliśmy po nią, ale jej nie otrzymał. Został źle zdiagnozowany. Wzloty Danny'ego były wyższe niż u kogokolwiek innego. Adrenalina, którą odczuwał po wygraniu wyścigu, była jak u piłkarza strzelającego gola. Po zwycięstwie chciał świętować z wszystkimi, nie tylko ze swoją drużyną. Dosłownie, z wszystkimi - mówił na pogrzebie David Ayres, ojciec zmarłego żużlowca, którego cytuje telewizja iTV.

- Dlatego też, gdy schodził ze sceny, gdy przychodziły problemy dnia codziennego, to doznawał jeszcze mocniejszych upadków. Jednak nie miał depresji. Codziennie wstawał o 5 nad ranem i żartował, był pełen humoru. Nic mu nie dolegało - dodał Ayres senior.

Kibice nie zostawili rodziny Ayresów w trudnej sytuacji. Dzięki internetowej zbiórce zebrano kilka tysięcy funtów, które trafią do jego życiowej partnerki i dwójki dzieci. Do tego mają się odbyć zawody memoriałowe, z których dochód również zostanie przeznaczony najbliższym Brytyjczyka.

- Wsparcie, jakie otrzymaliśmy od wszystkich, jest przytłaczające. Nie mogę uwierzyć w liczbę kondolencji, wiadomości jakie do nas wysłano. Doceniamy te gesty od kibiców. Wiemy, że Danny dawał im mnóstwo radości. Kochali go, wszyscy - podsumował ojciec żużlowca.

Ayres stosunkowo późno zaczął swoją karierę, bo w roku 2014, gdy miał 27 lat. W tym sezonie miał startować w najwyższej klasie rozgrywkowej na Wyspach w zespole Ipswich Witches.

Czytaj także: Komitet TUE odrzucił wniosek Drabika Duńczycy i Szwedzi zarabiają więcej od Polaków

Źródło artykułu:
Komentarze (1)
avatar
Piotr Biega
15.02.2020
Zgłoś do moderacji
3
0
Odpowiedz
Ten żużlowiec miał szlake we krwi, nawet fajnie że ostatnią droge przejechał po torze to też jest więź z kibicami