Żużel. Duńczycy i Szwedzi zarabiają więcej od Polaków. Kolejny argument przeciwko juniorom z zagranicy

Co pewien czas w Polsce wraca dyskusja o startach zawodników zagranicznych na pozycjach juniorskich. Zapominamy w niej o jednym - zarobkach w naszym kraju i pozostałych państwach. Młodzi żużlowcy z zagranicy mają się znacznie lepiej.

Łukasz Kuczera
Łukasz Kuczera
Dominik Kubera przed Maksymem Drabikiem WP SportoweFakty / Katarzyna Łapczyńska / Na zdjęciu: Dominik Kubera przed Maksymem Drabikiem
Z najnowszych danych podanych przez Urząd Statystyczny wynika, że średnie miesięczne wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw w grudniu 2019 roku wyniosło 5604,25 zł brutto. Równocześnie pensja minimalna od tego roku wynosi 2600 zł brutto, a minimalna stawka godzinowa to 17 zł brutto.

Dlaczego przytaczamy te dane? Bo Polska pod względem wysokości pensji ciągle goni Zachód i minie jeszcze sporo lat, zanim zarobki w naszym kraju będą choć zbliżone do tych obowiązujących w pozostałych państwach Unii Europejskiej.

Chociażby w Danii nie ma ustawowo ustalonej pensji minimalnej. Przeciętne wynagrodzenie w tym kraju to ok. 3300 euro, w Szwecji - 2500 euro. Oznacza to, że w tych państwach można zarobić kilkukrotnie więcej niż w Polsce (w przeliczeniu ok. 900 euro), a sprzęt kupowany jest przecież w obcej walucie.

ZOBACZ WIDEO Żużel. #MagazynBezHamulców. Prezes Włókniarza w ogniu pytań o Drabika, Cieślaka i Doyle’a

- Duńczycy, Szwedzi i inni zawodnicy spoza Polski mają większy budżet na starcie. Na to się w ogóle nie patrzy w tej dyskusji o juniorach zagranicznych w Polsce. Przecież to rodzice są pierwszymi sponsorami, to oni utrzymują dzieci, ich treningi, wydają na to niemałe pieniądze - powiedział nam Jan Krzystyniak, były żużlowiec i trener.

Krzystyniak od lat jest przeciwnikiem startów zawodników zagranicznych na pozycjach juniorskich. Przytoczone wyżej dane o średnich wypłatach są dla niego kolejnym z argumentów za tym, aby pod numerami 6/7 i 14/15 pozostawić Polaków.

- Obcokrajowcom łatwiej kupić sprzęt, bo przecież ich rodzice lepiej zarabiają w euro, a motocykle kosztują tyle samo. Niezależnie czy ktoś jest Polakiem, czy Duńczykiem. To samo tyczy się sprzętu. Przecież tunerzy nie mają innych stawek dla zawodników z Polski z tego względu, że zarabiamy mniej w złotówkach. Za remonty też trzeba płacić w euro. Dlatego w Polsce rodzice nie raz muszą brać kredyty, by ich pociechy miały jakiekolwiek maszyny. Wyrzekają się własnych dóbr, luksusów, a tymczasem dla juniorów z zagranicy to żaden problem. Dla nich kupno dobrego sprzętu to pikuś - dodał Krzystyniak.

Czytaj także:
Liga bez Polaków kwestią czasu
Trudne zadanie przed Bartoszem Zmarzlikiem



KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Czy obcokrajowcy powinni startować na pozycjach juniorskich w polskiej lidze?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×